2. Nikt mnie nie lubi...

5.1K 185 80
                                    

Dojechaliśmy.

Już po ceremonii przydziału. Nareście! Ile można tak gadać?!

Idę wreszcie do swojego pokoju.
Gdy przekroczyłam próg drzwi. Zobaczyłam szare ściany. Łóżko było czarne, a pościel filetowa. Miałam lampę w kształcie nietoperza.
Przy niej stała kanapa. Regał z książkami był czarny. Były w nim głównie horrory i książki o czarnej magii.

Byłam zdziwiona, gdyż wiedziałam jak wyglądają pokoje pozostałych Gryffonów. Prawdopodobnie to dla mnie przygotowali ten pokój. Nie wiem dla czego, ale czuję się z tym źle.

Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca. Wzięłam prysznic w prywatnej łazience. Po czym ubrałam 'przerobiony' mundurek.
Założyłam czerwone, wyskie szpilki. Białą koszulę. Krawat założyłam tak aby swobodnie zwisał na szyji.
Spódnice 'trochę' skróciłam. Skarpet nie założyłam wogóle.
Mój makijaż skaładał się z krwistej szminki, wyrazistej kreski, brązowego cieniu do powiek, tuszu do rzęs i mocym poprawieniu brwi. Włosy upiełam w luźny kok, a następnie poszłam w kierunku stołówki.

Gdy weszłam wszytkie spojrzenia były skierowane na mnie. Nawet mi się to podobało. Do czasu...
Wszystkie spojrzenia były wrogie.
Nawet Dumblerdor patrzył się na mnie spod byka. Jednak nikt się nie odezwał. Tylko Snape do mnie podszedł.
-Ładnie wyglądasz. Przyjdź dzisiaj do mnie do gabinetu - szepnął.
Chciałam zaprotestować, jednak uczono mnie szacunku do tego człowieka.
Jedyne wolne miejsce przy stole Gryffonów było okok Ginny i Cho (tych z pociągu). No cóż usiadłam.
Dziewczyny automatycznie ucichły i odeszły od stołu. Dwa miejsca dalej siedziało Golden Trio czyli Harry, Ron i Hermiona.

- Wszyscy się jej boją. Może robić co chce. To nie fair dla nas - usłyszałam od Rona.

- W każdym momęcie może zesłać ojca - stwierdził Potter.

- Ona tylko tak wygląda. No może wsztkich zastarasza, ale... ale...
- próbowała mnie bronić Hermiona (nie wyszło)

- Ale co?! Daj spokój, ona jest jak jej ojciec! - krzyknął Ron.

Zebrały mi się łzy w oczach. Próbowałam to zakryć, lecz nie udało mi się. Szybo wstałam ze stołu, przy okazji krzycząc:
Zabije cię Potter! A ciebie Wesley szególnie!

Wybiegłam z sali w płaczu. Nikt nie pobiegł za mną, nawet Granger!
Nie jestem przyzwyczajona do tego typu sytułacji. W poprzednich szkołach wszyscy mnie lubili. Oczywiście miałam jakiś wrogów, ale to pojedyncze osoby, a nie wszyscy!

Poszłam na lekcje. W tym samym mundurku. Pierwsze miałam wróżbiarstwo.

Jedyne wolne miejsce było okok Blaisa w ostatniej ławce. Dla czego?!
No dobrze usiadłam. Chłopak wyrwał się z ławki jak opętany.

-Pani profesor mogę zmienić miejsce?! - krzyknął.

-NIE! Zaczynamy lekcje - oznajmiła.
-Może na początku nasza nowa uczennica Suzan. Co spotka cię w najbliższym czasie... Proszę podejdź do mnie i daj mi rękę - rozkazała.

Posłusznie wykonałam jej polecenie, modląc się, aby wywróżyła mi coś dobrego.

- Widzę twój płacz, śmiech innych.
O matko! Nagle pan Ron Wesley upada na podłogę. Słyszę pani śmiech. Później Harry. Koniec! - przeraziła się.

Cała klasa zaczęła się śmiać.
Poczułam w sobie nieobliczalną złość.
Zaczęłam się unosić. Oczy zaszły mi krwią. Wszyscy nagle zamilkli.
Spojrzałam w oczy Ronowi i chciałam wypowiedzieć Avaka Kedabra. Jednak powstrzymałam się w ostatnim momęcie.

Hermiona zaczęła płkać i wybiegła z sali. Reszta za nią. Pani profesor skuliła się w rogu sali, a ja jeszcze trochę zdenerwowana poszłam na obronę przed czarną magią.
To prowadził Snape, dzięki Bogu!

- Dzisiaj porozmawiamy o zaklęciach niewybaczalnych - oznajmił.
- Kto miał doczynienia z tego rodzaju magią? - spytał.

Ja oczywiście nie zgłosiłam się.
Bałam się, ale tego po chwili pożałowałam.

- Ej Riddle, jeśli ty nie miałaś doczynienia z czarną magią, to ja jestem królem - zaczął śmiać się Ron, a cała klasa z nim.

- Spokój! Rodzice nie uczyli was szacunku?! - wydarł się Snape.

- Uczyli, ale nie do zabójców! - ciągnął Ron.

Nie wytrzymałam.
cruciatus - szepnęłam.
Wesley położył się na ziemi i wił z bólu. Snape wytrzeszczył oczy.

-Koniec - wydarł się!

Przestałam. Chciałam skierować w Pottera, ale on był pierwszy. Wytrącił mi z ręki różdżkę.
Drentvota - usłyszałam z ust Harrego.
Po czym nie mogłam się już ruszyć.

- Potter szlaban - oznajmił Snape.

- Co, a ona?! Rzuciła niewybaczalne! Ja ją tylko unieruchomiłem!
- zaprotestował bliznowaty.

- Z nią poroznawiam sobie inaczej
- wściekł się mistrz eliksirów.

***

Hej, następny rozdział pojawi się jutro.
Jakby ktoś nie wiedział to mam jeszcze jedną opowieść 'To nie Hogwart'. Zapraszam 😘

Córka Czarnego PanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz