XII. Nigdy nie mów zostań

16 6 0
                                    


Jest już późno po trzeciej, kiedy w końcu ustalamy jaki film obejrzymy. Ciężko było znaleźć komedię o niesztampowej fabule. Może nawet nie przeszkadzałaby mi żadna wcześniej przeglądana, gdyby nie fakt, że kiedyś spędzałam całe dnie na oglądaniu filmów. W tym momencie trudno jest zaproponować mi coś, czego wcześniej nie widziałam.
Nadal zdumiewa mnie fakt, że w domu można mieć aż tak ogromny telewizor. Odkąd pamiętam stroniłam od przesadnych nowinek technicznych. 
Cóż... po części dlatego, że na więcej nie było mnie stać. - powtarzam sobie to w myślach.
Wspólnie stwierdzamy, że ten film jest naprawdę dobry. Zabawne wątki w interesujący sposób splatają się z tymi romantycznymi, pełnymi smutnych rozterek. To dziwne połączenie jest nurtujące.
Od dłuższego czasu opieram się o sylwetkę Andrew. Na kanapie jest dosyć ciasno więc to jedyna dogodna opcja.
Nagle wybucha on śmiechem.
-Spójrz! Ta dziewczyna to cała ty. -pokazuje palcem na ekran w chwili, kiedy główna bohaterka przewraca się w biurze na oczach wszystkich pracowników, lecąc wprost na dystrybutor z wodą. 
Postanawiam nie pozostać mu dłużna za ten komentarz i wymierzam w jego stronę mocne szturchnięcie. 
Tak przynajmniej miało być, bo w tej samej chwili Andrew łapie moje ręce, obejmując swoimi dłońmi i poważnieje. 
-Co jest? Żartowałam tylko. -odpowiadam nieco zbita z tropu. 
Kiedy przez chwilę intensywnie mi się przygląda, nie wiem gdzie podziać wzrok. Zmusza mnie chyba, bym na niego spojrzała, bo kiedy to robię, zaskakuje mnie pocałunkiem.
     O Boże! Anne! Oprzytomnij! - słyszę sygnał w swojej głowie.
Staram się odsunąć, ale moja silna wola powoli odpływa gdzieś daleko, zostając zastąpiona odwzajemnianiem pocałunków. Nie mam pojęcia, co się dzieje ale wstajemy z kanapy i nie odrywając się od siebie ruszamy w stronę sypialni.
Rozwój wydarzeń odebrał mi logiczne myślenie, bo już chwilę później leżymy w wielkim łóżku jego sypialni.
W pokoju jest całkowicie ciemno, a jedyne co można usłyszeć to odgłos wciąż włączonego telewizora w salonie oraz nasze oddechy. Czerwona lampka w mojej głowie znowu się zapala i odpycham Andrew od siebie.
-Przestań! Nie możemy! Przecież t-to tylko przyjaźń!
-W cholerę z taką przyjaźnią. -odpowiada zaskakując mnie swoim uwodzicielskim tonem, który w ogóle nie pasuje do jego wypowiedzi i dodaje jeszcze. - Jeśli faktycznie nie chcesz, to powiedz mi to prosto w oczy.
A ja nie mogę tego zrobić, bo emocje biorą nade mną górę i obejmując jego twarz, zaczynamy się całować. 
Poddaję się myślom, że mężczyzna będący teraz tuż obok mnie wcale nie jest mi tak obojętny, jak myślałam. To znaczy, jak wydawało mi się, że myślałam.
Przymykam oczy i zapominam o całym świecie, kiedy umięśniona sylwetka Andrew pochyla się nade mną.

Budzę się przez chwilę skołowana miejscem, w którym się znajduję.
Przez automatyczne rolety prześwituje rażące w oczy światło. Mam wrażenie, że to mój pokój ale gdy się po nim rozglądam, bałagan i wystrój nie pasuje do tego, co zwykle powinnam zastać.
    O cholera!
Spoglądam na lewą stronę łóżka i mam wrażenie, że serce mi staje. Kiedy widzę śpiącego obok Andrew a sama zauważam, że nie mam na sobie nic, rośnie we mnie panika. 
    Jak mogłam do tego dopuścić? Jak?
Kołuje mi się w głowie na samą myśl zaistniałych faktów. Aktualnie biorę pod uwagę tylko jedną opcję, mianowicie jak najszybsze opuszczenie tego miejsca. Nie wiem, czy żałuję, czy jestem wściekła a może szczęśliwa. Powoli wstaję z łóżka, zbierając z podłogi mój wczorajszy strój i ubieram się. Przekraczając próg sypialni wiem, że zranię go tym bardziej, niż mogłabym pomyśleć. Nie chciałam nigdy poddać się żadnemu mężczyźnie, a już na pewno nie temu z którym pracuję. Dom opuszczam idąc prawie, że na palcach a buty zakładam dopiero na chodniku. Sprawdzam jeszcze godzinę, jaka widnieje na moim Iphonie.
Szósta trzydzieści.
Przynajmniej nie zostanę o tej porze zauważona na ulicy przez przechodniów, których mógłby przestraszyć mój tragiczny wygląd. Im dalej jestem od jego mieszkania, tym moje wyrzuty sumienia przybierają na sile. Powinnam zawrócić, lecz nie robię tego. Nie to obiecywałam sobie zawsze w duchu. Wiem, że mogłabym być szczęśliwa, ale to pracy i ochronie bliskich powinnam się poświęcić. Idąc wciąż drogą wzdłuż alejki, która nerwowo przywołuje mnie z powrotem, w końcu zauważam postój taksówek.
Nie obchodzi mnie fakt, że wąsaty kierowca co jakiś czas zerka na to, jak wyglądam. Jest to ostatnia rzecz, jaka mogłaby mnie interesować. Postanawiam przyjąć postawę zniesmaczonej i oburzonej, dzięki czemu nie próbuje on ze mną rozmawiać.
Do domu wchodzę wyprana z emocji, tak jakbym zostawiła je gdzieś w okolicach Cowpen. Kiedy kładę się do łóżka, nachodzą mnie dręczące myśli o tym, że mogłabym stać się taka, jak moja rodzicielka. Za wszelką cenę chcę tego uniknąć a kiedy przywołuję wspomnienia dzisiejszej nocy, po raz pierwszy od dawna płaczę. Przez przeszłość na pewne sytuacje reaguję zupełnie inaczej, niż powinnam. Więc kiedy serce mi się raduje, to rozum raz po raz wylewa ze mnie łzy.

FEARLESSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz