.6. Blais Novir

41 8 10
                                    

Wpadłam na pomysł, że narracja będzie się przeplatać. Raz trzecioosobowa, raz pierwszoosobowa, bez konkretnego schematu. Dodatkowa zabawa historią. ;) mam nadzieję, że wam to nie będzie przeszkadzać, a nawet się wam to spodoba. :D już bez zbędnych ceregieli oto next...

Szliśmy tak stykając się ramionami, z moją dłonią na jego przedramieniu i jego drugą ręką delikatnie przykrywającą moją.
Co prawda znając reputację wampirów powinnam wiać, gdzie pieprz rośnie, jednak nie mam na to ochoty. Czuję się przy nim spokojnie i bezpiecznie.
Kątem oka dostrzegła, że uśmiecha się lekko, a jego uśmiech obwieszcza światu "Ona jest ze mną. Kończyny precz.". Zabawne, ale zamiast mnie to wystraszyć sprawiło, że poczułam do niego jeszcze większą sympatię.
Gdy tak mijaliśmy kolejne istoty idąc w stronę najbliższego kręgu zieleni zdałam sobie sprawę, że wciąż nie znam jego imienia.
Odwróciłam głowę w jego stronę i już miałam otworzyć usta i zadać mu to pytanie, gdy on też na mnie spojrzał. Nie byłam w stanie zadać tego pytania, a on jakby czytając mi w myślach znów przemówił tym swoim barwnym głosem.
- Cóż za nie takt. Zapomniałem się przedstawić. Blais Novir.
Przyjrzałam mu się i starałam sobie przypomnieć, skąd kojarzę to nazwisko, jednak nic nie przyszło mi do głowy.
- Edelin. Po prostu Edelin. - w  odpowiedzi wysunęłam dłoń spod jego chłodnej dłoni i wyciągnęłam jak przy przywitaniu.
- Miło mi słodka Edelin. - mruknął zmysłowo, a jego delikatne usta po raz drugi spoczęły na mojej dłoni.
Przeszył mnie przyjemny dreszczyk. Przez tą chwilę poczułam się śliczna i wartościowa. I znów okazało się, że stanęłam w złym miejscu. Jakieś fatum chyba. Gdyby nie szybka reakcja wampira, który jednym sprawnym ruchem przyciągnął mnie do siebie i obrócił jak w tańcu prawdopodobnie znów powąchałabym kwiatki.
- Uważaj jak leziesz.- syknął w stronę, gdzie stałam jeszcze sekundę temu. Nie widziałam do kogo mówi, gdyż wciąż trzymał mnie w objęciach. Delikatnie się od niego odepchnęłam, a on na szczęście nie próbował mnie zatrzymać przy sobie. 
- Patrz, gdzie stajesz napuszony wampirze. - w końcu mogłam się odwrócić i zobaczyć, kto omal mnie nie przewrócił. Tam, gdzie przed chwilą stałam unosił się teraz mały chłopiec wielkości siedmio-ośmiolatka na kamiennych skrzydłach. Nie nazwałabym go pięknym, ale budzi we mnie swego rodzaju ciekawość i coś na kształt szacunku. Blais już zrobił krok w jego stronę, kipiąc wściekłością. Wcisnęłam się między nich i na szczęście osiągnęłam zamierzony efekt, bo obaj odsuneli się o krok.
- Proszę. Spokojnie. Przecież nic się nie stało. - zaczęłam, ale wampir postanowił się wtrącić.
- Stało. O mało nie stratował cię tonowy gargulec i jeszcze śmiał mnie obrazić. - fuknął oburzony
- To ona mi stanęła przed skrzydłami. - chłopiec chyba nie zamierzał odpuścić - I ważę 573 kilo, a nie tonę pajacu.
Owszem. Na ogół jestem spokojna i niekonfliktowa, ale zaczynają mnie wkurzać tą dziecinadą, więc nie do końca świadomie podniosłam głos do najwyższych decybeli.
- ZAMKNĄĆ SIĘ! OBAJ! - wrzasnęłam, a oni, jak i najbliższe osoby, złapali się za głowy, zatykając uszy. Ups. Właśnie ogłuszyłam przynajmniej, rozejrzałam się, przynajmniej 30 istot. Ekstra.
Głupia bezużyteczna zdolność po równie bezwartościowym ojcu.

No cześć.
Jak wam się podoba?
Stwierdziłam, że trzeba to trochę urozmaicić, bo cukrzycy się przeze mnie nabawicie. ;)
Piszcie, komentujecie, jak lubicie, to gwiazdkujcie. ;)
Nie wiem, jakie głosowanie mogłoby się teraz pojawić, więc po prostu jak ktoś ma jakiś fajny pomysł to zapraszam do podzielenia się nim. ;*

Zagrasz? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz