- Szanti wstawaj. No wstawaj!
- Czego? - mruczy sennie dziewczyna.
- To już zaraz! No wstawaj! Przespałaś cały dzień! Dalej! Wstawaj! - krzyczę zdejmując z niej kołdrę.
- Dobra już. Tylko przestań tak wrzeszczeć. - jęknęła zwlekając się z posłania.
- Masz 10 minut, żeby doprowadzić się do stanu użyteczności publicznej, a potem kolejne tyle na wskoczenie w sukienkę i błyskotki. - zarządziłam pchając ją za ramiona do łazienki. - Ruchy.
- Wyluzuj. - mruknęła - Mam cię dość. - dodała zatrzaskując drzwi.
Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko sprzątnęłam wczoraj na błysk, ale nie zaszkodzi sprawdzić. Posłałam posłanie przyjaciółki i po raz setny od kiedy wstałam omiotłam wzrokiem pokój. Jedyne co zakłucało porządek, to dwie torebki wiszące na oparciu drewnianego krzesła.
- Ok. Jest dobrze. - powiedziałam do siebie. Warunkiem dni wolności jest błysk w pokoju, robienie posiłków przez tydzień i sprzątanie po wszystkich. Robota niewdzięczna, ale Bal jest wart każdej ceny!
Gdy ta wstrętna chochlica w końcu skończyła się przygotowywać ramię w ramię ruszyłyśmy do wyjścia z torebkami na ramionach i butami w rękach.
- Marion wychodzimy! - krzyknęłam w drzwiach wejściowych zakładając buty.
I jakbym powiedziała magiczne zaklęcie większość drzwi się pootwierała, a zza nich spoglądały na nas ciekawskie młodziki. Zaś przez balustradę wyglądali nasi rówieśnicy z zazdrością. Oni nie umieli się zakręcić, żeby zdobyć jakiekolwiek zaproszenia na imprezy, więc nie trudno się domyślić, jak nam zazdroszczą Balu Międzyrasowego.
Wyszłyśmy na zewnątrz w chłodny wieczór w pięknych sukniach i pelerynach z futerkiem.
Już raz udało mi się wymknąć na Wielki Bal, więc znam procedurę, zaś dla Szanti to będzie nowość. Gdy doszłyśmy do Rezydencji Wampirów - takiego jakby urzędu, ale bardziej wyglądającego na wielką willę, niż na urząd - nie musiałam pytać, gdzie są Świetliści. Wystarczyło ruszyć za tłumem.
W końcu po ponad godzinie stania w kilometrowej kolejce poruszającej się w tempie stworzenie/h przyszła nasza kolej.
Pospiesznie podeszłam do wielkiego złotegi prostokąta w ścianie i w niego weszłam.
Po drugiej stronie przywitała mnie rażąca w oczy biel, po czym wyłoniła się z niej postać w kapturze.
Wyciągnęła do mnie rękę, więc ją ujęłam, a postać drugą rękę położyła mi na czole i do mojego umysłu został włożony temat imprezy "Wampiry. Prawda, a raniące stereotypy." oraz cały plan imprezy, z którego zapamiętałam tylko, że będzie prelekcja o tym, co jest pasją wampirów.
Gdy już cały plan został mi 'przekazany' biel przygasła, przenosząc mnie nad piękne jezioro otoczone łąkami.
Stwierdzenie Słów Mi zabrakło jest nie dość precyzyjne.
Po tafli jeziora pływają małe łódeczki ze światełkami otoczonymi przez owoce, a łąki usiane są błękitem i czerwienią.
Ten widok zaparł mi dech do tego stopnia, że zapomniałam zrobić miejsce dla kolejnego przybysza, przez co moją kontemplację przerwało przewrócenie przez kogoś.Hej hej.
I mamy już 2 rozdział.
Piszcie w komentarzach co sądzicie, jeśli się podoba zapraszam do złożenia gwiazdki oraz czas na kolejne głosowanie.1. Imię dla naszej bohaterki:
Lorin
Santi
Lafer
Edelin2. Kim będzie "napastnik" ;)
Wampierm
Elfem
Wilkołaczką
WróżkąPrzesyłam uściski i czekam na wasze wybory. ;)
PS.
Jeśli macie pomysł na jakieś inne nietypowe imię to chętnie go poznam. :D
CZYTASZ
Zagrasz?
LosoweBędzie to nietypowa książka, ponieważ po jednym lub dwóch rozdziałach będą się pojawiać opcje do wyboru, i na bazie Waszych (czytelników) decyzji będę pisać ciąg dalszy. To tyle słowem wstępu. Zapraszam do zabawy. Skusisz się i zagrasz?