Rozdział 6

119 5 3
                                    

Nie zasnęłam już tej nocy.

Zayn, ten mój niesamowity ideał z liceum, z zimną krwią zabił policjanta.

Nałożyłam kołdrę na twarz,zmęczona ciągłym rozmyślaniem o zeszłej nocy, a kiedy budzik zaczął po raz kolejny dzwonić i przypominać mi, że nastał poranek tylko westchnęłam. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i powędrowałam zrobić duży kubek kawy. Nie byłam dzisiaj w stanie pójść na uczelnie, na pewno profesor nie byłby zachwycony widząc mnie półżywą, jak po nieźle zakrapianej imprezie.  

Usiadłam przed telewizorem i włączyłam kanał lokalny. Ku mojemu wielkiemu nieszczęściu leciał reportaż specjalny z przeprowadzonej  wczorajszej akcji na nielegalny wyścig. Reporterka przeprowadziła wywiad z policjantem, który podkreślił rangę tej zakończonej umiarkowanym sukcesem akcji oraz zakończył  wypowiedź ze smutkiem, mówiąc o śmierci swojego kompana, z przyczyn na razie nie ustalonych. 

W moim gardle stanęła wielka gula, a kubek z kawą znieruchomiał w połowie drogi do ust.

Na razie nie ustalone

Splotłam dłonie razem i nerwowo przygryzłam wargę. Wciąż, po całej nocy rozmyślania, nie podjęłam ostatecznej decyzji, czy powinnam iść na policję i zgłosić Zayna jako zabójcę tego policjanta. Prawdopodobnie, jestem jedynym świadkiem zdarzenia. Zdążyłam już zauważyć, że Malik jest impulsywny i działa, zanim pomyśli. Nawet przyzwyczajam się do tego, że uwielbia kpić z innych. Niemniej jednak, zabójstwo to inna dziedzina. To jest poziom, który dla mnie jest szokujący i niewyobrażalny do zrealizowania. Jak trzeba mieć przewalone w głowie, żeby pozbawić kogoś życia? Przecież ten mężczyzna prawdopodobnie  miał dzieci i żonę, a mimo tego on tak bezceremonialnie go zabił...

Bestia bez uczuć

Mój telefon zapikał, a ja podeszłam do szafki nocnej na której leżał. Nicholas, Peter , Jared i Clarie zostawili mnóstwo wiadomości na naszej konwersacji grupowej, a ponadto Peter wysłał mi kilkanaście smsów z pytaniem gdzie znikłam i czy żyję. Westchnęłam i zmęczyłam się na samą myśl o tym, że mam to wszystko przeczytać, więc zablokowałam telefon i postanowiłam, że zajmę się tym później.

Droga na komisariat z mojego mieszkania była dość długa, ale przez  park  prowadził spory skrót. Żeby było śmiesznie, komisariat znajdował się w najgorszej części mojego miasta. Krążyło wiele plotek o tej dzielnicy, królowały tam dragi i wojny gangów co dnia, a mimo wszystko policja lubiła podkreślać na co tygodniowych obchodach jak spokojne jest nasze miasto. Ach ta hipokryzja i udawanie, że ma się jakąkolwiek kontrolę nad sytuacją.

Szłam szybko i zdecydowanie, żeby nie zdążyć się rozmyślić i wycofać. Wiedziałam co jest słuszne i sprawiedliwe. Nie mogę pracować dla takiego człowieka. Mój plan był prosty : wejść na komisariat, powiedzieć wszystko co wiem, wyrazić skruchę i liczyć na to, że Bóg jest sprawiedliwy i kara za mój bierny udział w tych wyścigach zostanie złagodzona.

To, że Bóg jednak lubi ze mnie kpić zilustrował moment, kiedy pod komisariatem moje drogi skrzyżowały się z Zaynem. Chłopak ewidentnie zdziwił się widząc mnie w tej części miasta, a po chwili chyba skojarzył fakty i spojrzał na mnie takim wzrokiem, że zapragnęłam uciekać.

- Powiedz mi księżniczko, zabłądziłaś? To nie jest droga ani na uniwerek, ani do twojej pracy, więc jakim kurwa sposobem wytłumaczysz mi, że stoisz od dwóch minut przed komisariatem i wgapiasz się w te drzwi jak w ołtarz?- warknął zbliżając się, na co mimowolnie zaczęłam się cofać. Musiał mnie zauważyć szybciej niż ja jego.Niedobrze

-To nie jest tak jak myślisz - wyjąkałam pocierając czubek głowy i celowo unikając jego wzroku, do czasu aż chłopak uniósł mój podbródek i zmusił do tego.

Tend to forget//Zayn Malik fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz