Rozdział 9

142 7 2
                                    

- Sugerujesz coś? - zapytałam podnosząc brwi w górę, a chłopak spojrzał na mnie pobłażliwie, trochę tak jak się patrzy na dziecko.

- Nic, ale spróbuj mu powiedzieć, że spędziłaś noc ze mną i zobacz jego reakcje. Gwarantuje, że się ucieszy- ironizował Malik śmiejąc się pod nosem i ponownie rozwalił się na kanapie. Prychnęłam.

-Nigdy nic takiego się nie wydarzyło - mruknęłam wstając i udając się do kuchni po szklankę wody. 

Chwyciłam butelkę i zaczęłam nalewać, kiedy poczułam jak wielkie dłonie łapią mnie za biodra i przyciągają do siebie.

-Nigdy. Aż do dzisiaj.- mruknął mi do ucha Zayn, a ja odskoczyłam jak oparzona , potrącając przy okazji nieszczęsną szklankę. Chłopak zaśmiał się z wyższością i wrócił do salonu, a ja zganiłam się w myślach za niezdarność i posprzątałam rozlaną wodę. Chcąc jak najbardziej opóźnić czas udania się do jednego pomieszczenia wraz z Malikiem zabrałam się za mycie naczyń, których w zlewie była tona. Ten człowiek powinien sobie załatwić chociaż zmywarkę.

Kiedy wszystkie naczynia były umyte i powycierane, powolnym krokiem wróciłam do salonu. Walka w telewizji wciąż trwała, ale Olivier już odpłynął, ku mojemu zdziwieniu, wraz z Malikiem na kanapie. Oparłam się o framugę i przyglądałam się im z zafascynowaniem przez parę minut. W tej sekundzie wyglądali jak prawdziwie kochający się syn i ojciec.  Nie chcę zostać źle zrozumiana, wiedziałam, że Olivier bardzo kocha ojca. Miałam wątpliwości, czy ta relacja jest odwzajemniona.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał piętnaście po pierwszej. Stwierdziłam, że nie będę wracać po nocy do domu i przenocuję w domu Malika.  Przebudziłam go z pytaniem o to , czy mogę, ale odwarknął mi tylko "rób cokolwiek, ale daj mi spać" , co uznałam za przyzwolenie.

Poszłam do pokoju Oliviera po koc i Szeryfa, bo wiedziałam już, że mały lubi mieć go obok siebie po przebudzeniu. Zeszłam na dół po schodach i położyłam maskotkę obok łózka, po czym przykryłam chłopaków beżowym kocem. Walczyłam ze sobą długo, ale mimowolnie uśmiechnęłam się delikatnie, na ten widok.  Zayn i Olivier, razem przytuleni . To był właśnie Zayn z liceum. W ogóle nie przypominał obecnej wersji chłopaka.

Wyszłam z domu kiedy Malik i Olivier jeszcze spali, bo miałam zajęcia na rano. Zdziwiłam się , kiedy na wykładach nie pojawił się nikt z  moich znajomych. Dopiero na ostatnie ćwiczenia tego dnia przybiegli Jared i Nicholas, uśmiechnęli się smutno do mnie i ruszyli do swojego stanowiska. Zmarszczyłam brwi patrząc na puste miejsce obok mnie. Peter widocznie postanowił nie fatygować się dzisiaj na zajęcia. Napisałam do niego parę wiadomości, ale chłopak chyba mnie olewał. Postanowiłam, że zadzwonię do niego wieczorem i spróbuje go wyciągnąć do jakiegoś miejsca, żeby pogadać i wyjaśnić wszystko między nami. 

Po zajęciach chłopacy opuścili budynek tak szybko, że nie zdążyłam się ich nawet spytać jak idą poszukiwania Matta.  Zrezygnowana mozolnym krokiem ruszyłam ponownie w kierunku domu Malika, ponieważ dzisiaj zajmowałam się Olivierem do wieczora.  Mimo postaci Malika, w głębi serca nawet się cieszyłam,że tam idę,  ponieważ perspektywa spędzenia czasu z tym radosnym dzieckiem jest nieopisaną uciechą. 

Ku mojemu zdziwieniu, a może nawet trochę i rozczarowaniu,drzwi otworzyła mi Alison.

-Rosalie, tak szybko? W sumie to nawet dobrze, bo się dzisiaj spieszę- powiedziała dziewczyna z uśmiechem i chwyciła torebkę z przedpokoju - mamy dzisiaj bardzo ładny dzień, może wyjdziesz z Olivierem na plac zabaw? - zasugerowała i po chwili zniknęła za progiem domu. Przywitałam się z chłopcem, który podbiegł i przytulił mnie, jakbyśmy się sto lat nie widzieli. Sam widok Oliviera przywoływał na moją twarz uśmiech. Chłopak był tak dziecięco niewinny i kochany. 

Tend to forget//Zayn Malik fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz