Chapter 12

251 20 9
                                    

Proszę! Oto OSTATNI rozdział maratonu... *sad violin w tle* Mam nadzieję, że się spodoba ;)

P.S. Sory, że dopiero teraz wstawiam, ale wcześniej nie miałem siły

Enjoy!

~~----~~

Powoli odwróciłem/am się, by zobaczyć wściekłą twarz Lindy, kiedy podeszła do mnie tupiąc mocno. Moje oczy rozszerzyły się w czystym strachu i zacząłem/ęłam bardzo szybko oddychać. Nie nie nie nie nie nie... Powtarzałem/am to jak mantrę w mojej głowie.

Moja mama walnęła ręką w stół, powodując, że wzdrygnąłem/ęłam się mocno. "A więc! Co ty tutaj robisz z tymi... potworami!"

Moje ręce zaczęły się trząść. "Ja...Um...Ja tylko..."

"(T/i) po prostu chciał/a mieć Pajęczego Pączka, Lindo." Powiedział Sans. Dzięki Bogu... Pomyślałem/am Zawdzięczam Sansowi życie.

Linda spojrzała na mnie morderczym spojrzeniem. "Naprawdę (t/i)?! Dlaczego wspierasz innych sprzedawców?! Jesteś głupim/ą-" Linda nagle zrozumiała, że prawie wszyscy patrzyli się na nią.

Westchnęła. "Przepraszam, (t/i) straciłam całą fajność tu." Powiedziała głosem, w którym w ogóle nie było słychać skruchy.

Zerknęła na mnie jadowitym spojrzeniem, że tylko wypowiedziałem/am "Rozumiem!" od razu, jakby to była moja druga natura.

Później spojrzała pogardliwym wzrokiem na Sansa i Frisk. "Mój/Moja (t/i) nie chce żadnego z waszego śmieciowego i obrzydliwego pajęczego jedzenia. (T/i) ma standardy!" Wyszeptała w ich twarze. Szybko odwróciła się i złapała mnie ostro za ramię. Jej paznokcie były jak ptasie pazury, które wbijały się w moją skórę. Łzy zaczęły mi się zbierać w oczach od bólu, ale byłem/am cicho.

Ale, kiedy Linda odeszła, Muffet zachichotała. "Ahuhuhu~ Nie bądź taka zielona, moja droga. Zazdrość nie wygląda na tobie dobrze."

Linda powoli odwróciła się w stronę pajęczycy. "Przepraszam?! Nie jestem zazdrosna!"

"Napewno nie jesteś." Powiedziała Muffet, z nutką sarkazmu w głosie. "Dlaczego więc jesteś zła? Powinnaś być dumna."

"Dumna z czego?" Spytała moja mama.

"Dumna z tego, że będziesz na drugim miejscu. Ahuhuhu~"

Pomidorowa twarz Lindy wróciła. "Nie! Ja będę pierwsza! Moje brownie nie są złe!"

"One nie są twoje." Orzekł Sans. "Po prostu kupiłaś je ze sklepu."

"C-co? Sama je upiekłam! Jak śmiesz!" Warknęła.

"Ahuhu~ Skarbie, mam nosa do prawdziwego gotowania. Nie potrzeba geniuszu, żeby zauważyć." Wzruszyłam dwójką ramion, kładąc inną dwójkę na biodrach. "Mam na myśli, naprawdę Lindo? To jest wyprzedaż wypieków, a nie 'Wyprzedaż wypieków kupionych ze sklepu'"

Twarz Lindy znowu była czerwona i po dwóch krokach, była znowu przy stole. Walnęła ręką w niego, powodując to, że wzdrygnąłem/am się. "Nie będziesz się ze mnie naśmiewać tutaj. To jest moje domowe pole. Z całą swoją mocą, mogę sprawić, że ty i twoje głupie dziecko wylecą z Pta." Powiedziała niskim tonem. Oddaliłem się od niej, bojąc się o biedną Muffet. (hehe)

"Cóż, nie jestem dokładnie w tym 'Pta'" Jej wszystkie sześć rąk pokazywało cudzysłów. "Więc nie wiem o co ci chodzi z tym, kochana."

"Nie o ciebie chodzi, wstrętna kreaturo!" Powiedziała pogardliwie. "Miałam na myśli szkieleta."

Frisk x Reader: You Don't Hate me? | Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz