9

879 36 10
                                    


~To wszystko dzieje się za       
                                           szybko~

Szybko udałam się w kierunku wieży Eiffla. Powoli zapadał zmrok. Postanowiłam udać się do domu Adriena zobaczyć czy on wogóle wziął moje dzieło. Ostrożnie zajrzałam przez okno. Niestety nie zauważyłam tam mojej kurtki. Nagle do pomieszczenia wszedł Adrien. Już chciałam sobię pójść gdy zobaczyłam jak wyżuca prezent odemnie do kosza. Nie wytrzymałam! Musiałam z nim porozmawiać! Szybko podważyłam okno i weszłam do środka.
-biedronko! No nareszcie się zjawiłaś.
-Jak możesz!! Jak możesz tak mni... to znaczy ją traktować?!!
-Nie rozumiem... Kogo?
-Mnie!!! Szyję dla ciebię cały dzień a ty tak po prostu wyżucasz moją pracę!! Śmiejesz się ze mnie gdy upadam!!! Nienawidzę cię!! Jesteś okropnym egoistą!!! Myślałam że jesteś inny!! Ale jesteś taki sam jak inni modele!!!-łzy spływały mi po oczach. Po chwili oprzytomniałam.... Powiedziałam za dużo...

-Marinette? T-ty jesteś biedronką?
-J-ja nie...
-Ty?! To są żarty? Proszę powiedz że to jakiś żart. Nie wierzę że taka jąkająca się osoba może być biedronką!-mówił drwiąco.
-No widzisz a jednak!! -łzy cisnęły się do oczu.-A ja byłam taka naiwna!! Zakochałam się w kompletnie innej osobie niż myślałam!!-wybuchłam płaczem. Ostatni raz spojrzałam na Adriena. Chyba w końcu dotarło do niego co powiedział. Podeszłam do kosza i wyjęłam kurtkę. Następnie wyskoczyłam przez okno i przemieniłam się.
Na polu było zimno i padał śnieg z deszczem.Ja szłam powoli ulicą... Zmarznięta i przemoczona. Nie miałam zamiaru wracać do domu.
-Tikki?
-Tak Marinette?
-Przepraszam... Ujawniłam swoją tożsamość...-łzy napłynęły mi do oczu..-J-ja myślałam żże on jest inny-mówiłam przez łzy.kwami przytuliło mnie.
-Marinette to teraz nie ważne... On po prostu...
-Co poprostu?!! Ja go kochałam nie rozumiesz?! A on tak po prostu chciał złączyć się z biedronką żeby być sławniejszy!!-usiadłam pod jakimś budynkiem.
-Marinette musisz tam wrócić i wytłumaczyć całą sytuację.
-Nie! Nie wrócę tam!!-po wypowiedzianych słowach schowałam głowę w kolana...

...

~Adrien~

-No młody... Teraz przesadziłeś...
Co cię dziś ugryzło?
-Plagg co się ze mną dzieje?
-Nie zjadłeś ostatnio czegoś podejrzanego? Masz rozszeżone źrenice.
-Nie...
-Trzeba iść do mistrza Fu
-Fu?! Genialna ksyfka!-Plagg spojrzał na mnie surowo. Ja odwróciłem wzrok. Po dłuższej chwili byliśmy na tajemniczej ulicy. Wszedłem do środka.
-Witaj Adr-głos mu się załamał.
-Mistrzu mu coś jest...
-Wiem Plagg... Adrien połóż się
tu -wskazał matę na ziemi. Posłusznie wykonałem polecenie.
Po chwili strasznie zachciało mi się spać i usnołem.

.............................................................

Niewiem ile spałem. Ale obudziłem się w swoim pokoju
i było już strasznie ciemno.Nagle oprzytomniałem.
-Plagg!!!!-Nikt nie odpowiedział.
-Plagg!!!!!!
-Chłopie nie drzyj się tak! Obudziłeś mnie...
-Prosze powiedz że ten dzień to sen.
-To sen.
-Ufffff...
-A po co mam ci to mówić?
-Bo zrobiłem coś okropnego...
-Chodzi ci o biedronkę? To akurat nie był sen.
-Co?!! Muszę ją szybko znaleźć!
-Ale ona jest na ciebie zła.
-Ale nie na czarnego kota! Plagg wysuwaj pazury!-po chwili byłem bobaterem. Szybko znalazłem się na powietrzu. Szedłem chodnikiem. Nagle w oddali zobaczyłem grubą sylwetkę biegnącą w moim kierunku.
-Czarny kocie!!!-okazało się że to tata Sabriny.-Proszę pomóż nam jej szukać!!
-Kogo?
-Biedronki rzecz jasna!!
-Marinette- powiedziałem w myślach.
-Czarny kocie zaginęła jeszcze pewna osoba o imieniu Marinette.
-Dobrze dziękuje za informację.-odbiłem się kijem i wylądowałem na czyimś dachu. W oddali dostrzegłem szarpiącą się sylwetkę i jakiś innych gości.
Podonżyłem na to miejsce. I okazało się że to była Marinette.
-Ej wy!
-O patrzcie kto nareszcie się zjawił! -drwili jacyś bandyci.
Wtedy marinette wykorzystała to i kopnęła ich oboje. Oni upadli na ziemię. Ja szybko złapałem Mari i uciekłem z nią na jakiś budynek.
-Marinette czemu uciekłaś?
-Nie twoja sprawa-odwróciła głowę.
-A właśnie że moja księżniczko. Uratowałem cię więc wisisz mi przysługę.
-Ty mnie uratowałeś?-I wybuchnęła śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?
-Już n-nie moge -mówiła przez śmiech pojedyńcze słowa.
-Czemu uciekłaś z domu?-Natychmiast przestała się śmiać. I zpoważniała.
-To nie czas na tą rozmowę...
-Jak to nie? Przecież do rana jest jeszcze dużo czasu.-westchnęła.
-Na pewno chcesz to wiedzieć?
-No jasne moja pani.
-Chodzi o Adriena.-Chodzi o mnie? No ale nie dziwie jej się potraktowałem ją okropnie.
-On dziwnie się zachowuje... Nigdy taki nie był... Jest teraz taki inny.... Taki-Zawiesiła się.
-Jaki?
-Możemy porozmawiać jutro?
-No dobrze księżniczko ale najpierw odprowadzę Cię do domu.-Zabrałem ją na dół i podałem jej moją dłoń. Spacerowaliśmy w ciszy. Po chwili byliśmy pod jej domem.
-Idź spać księżniczko. I wybacz Adrienowi to zachowanie.
-Dobranoc czarny kocie.-westchnołem i ją przytuliłem.
-Dobranoc my lady.-po czym szybko odbiegłem. Po chwili byłem w swoim pokoju. I zasnąłem  z myślą o Marinette.

~Marinette~

Gdy przekroczyłam próg drzwi powitały mnie radosne okrzyki rodziców.
-Marinette! Słonko gdzie ty byłaś!? -wykrzyczała Alya i wpadła mi w objęcia. Tylko co ona tu tak późno robiła?
-Mari gdzie ty się podziewałaś?!-dopytywał mój tata.
-Przepraszam nie mam dzisiaj do tego głowy. Wszystko wam jutro powiem....
-Dobrze ,a teraz dziewczyny kładźcie się spać! Jest 4.00 rano!-mówiła podniesionym głosem moja rodzicielka. Posłusznie udałyśmy się na górę. Gdy przypomniałam sobie że Alya nie ma gdzie spać!
-Alya śpij dziś na moim łóżku a ja pójdę po śpiwór.
-Spokojnie twoja mama zatroszczyła się o mnie i wszystko jest już przygotowane.-odetchnęłam z ulgą. Poszłam się odświeżyć i po chwili znajdowałam się już w cieplutkim łóżku. Zasnęłam z myślą o Czarnym kocie....

Next day...

-Marinette!! Obudź się!! Zaraz spóźnisz się do szkoły!-krzyczała Alya.
-Co?!!!-szybko wstałam.  Pobiegłam odświeżyć się i ubrać.
Gdy wyszłam z łazienki zastałam Alye jeszcze w piżamie.
-Ty zamierzasz iść w piżamie?-Alya zaśmiała się pod nosem.
-Spokojnie Mari nigdzie nie idziemy są ferie.-palłam się w czoło.Następnie wzięłam poduszkę i wycelowałam w nią.
Po chwili zaczęła się prawdziwa bitwa. Po dłuższym czasie dobiegł głos mojej mamy:
-Marinette! Alya! śniadanie!
-Już idziemy!
-To teraz obie musimy iść do toalety!-Po czym znowu wybuchłyśmy śmiechem.

...

Po śniadaniu zadzwoniła mama Alyi. Niestety musiała iść do domu. Pożegnałam się z nią po czym poszłam do mojego pokoju. Już miałam opaść na łóżko gdy do mojego okna zapukał czarny kot. Szybko otworzyłam okno po czym powiedziałam:



1000 słów!

Najdłuższy roździał jak na razie 😂


Tak wiem długo mnie nie było...
Ale teraz jestem ;)



I co powiedzie na taki mały Q&A do bohaterów?

Piszcie w komentarzach co o tym myślicie ;)


Pozdrawiam
                                  Wasza Gosiaxz

Ladrien (zakończone) ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz