Siedziałam w pokoju wspólnym wsłuchując się w tykanie starego zegara stojącego pod ścianą. Nico drzemał sobie na kanapie. Mieliśmy wyjść o pierwszej w nocy. Trochę jeszcze musimy poczekać. Za oknem szalała śnieżyca. Postanowiłam, że muszę obudzić tego lenia. Usiadłam obok niego na łóżku i zaczęłam okładać go poduszką.
-Ej... Co ty robisz? -spytał zaspanym głosem i podniósł się do pozycji siedzącej.
-Za dwadzieścia minut idziemy.
-No i? -przewróciłam oczami i po raz kolejny uderzyłam blondyna poduszką. On zrobił to samo. Po chwili leżeliśmy na podłodze śmiejąc się na głos a pierze latało po całym pokoju wspólnym.
-Naprawimy to później. -stwierdziłam patrząc na zegar wskazujący pierwszą dziesięć. Złapałam chłopaka za nadgarstek i wyciągnęłam z pokoju wspólnego. Znaleźliśmy się na korytarzu. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi po cichu przemierzaliśmy kolejne korytarze. Drzwi od łazienki Wrzeszczącej Marty otworzyły się wydając z siebie przeciągłe skrzypnięcie a potem uderzyły o ścianę. Stanęłam jak wryta wsłuchując się czy nikt nie idzie po korytarzu. Kiedy nic takiego nie usłyszałam razem z Nico weszłam do pomieszczenia tym razem uważnie zamykając drzwi aby więcej nie hałasować.
-Było blisko. -stwierdził chłopak a ja odetchnęłam z ulgą.
-Było blisko. -powtórzył po nim krzykliwy głos. Podskoczyłam i rozejrzałam się dookoła. Marta unosiła się pod sufitem patrząc na nas przez swoje okulary.
-Hej Marto... -powiedziałam siląc się na łagodny ton. Kłótnie z nią mogłyby nas wydać a poza tym ona jest strasznie denerwująca.
-Mogliby was przyłapać na odwiedzaniu okropnej Marty... -kontynuowała udając przejęcie. Potem zaczęła trzaskać kolejnymi drzwiami od toalet.
-Marta przestań! -wykrzyczał Nico kiedy dziewczyna zaczęła piszczeć.
-Bo co? -zpytała zirytowana. -Bo co?! Bo mnie zostawicie samą? I tak zawsze jestem sama... -ostatnie słowo przedłużyła i przeistoczyła w płacz.
-Nico nie podpuszczaj jej. I tak mamy już pewnie przechlapane. -szepnęłam starając się aby Marta mnie nie usłyszała. Jednak nie udało mi się to i dziewczyna znowu żałośnie zapiszczała.
-Która umywalka? -spytałam nie chcąc się więcej męczyć z rozhisteryzowanym duchem.
-Umywalka? Ktoś kiedyś pytał mnie o umywalkę... -nagle jej ton zmienił się na udający zainteresowanie.
-Umywalka Marto. Wiesz o co chodzi.
-Wiem? A może nie wiem...
-Potter pytał cię o umywalkę. Chodzi o tą która otwiera komnatę tajemnic...
-Komnata Tajemnic? Potter? Umywalka... Nikt nie przychodzi odwiedzać Marty! -dziewczyna znowu zaczęła na zmianę piszczeć i płakać. Zirytowana do granic możliwości, wiedząc, że zaraz ktoś tu przyjdzie zaczęłam po kolei odkręcać każdy kran żeby sprawdzić który jest właściwy.
-Mam! -krzyknęłam i podszedłam do Nico który wczesniej próbował uciszyć Martę.
-Co teraz? -spytał cicho.
-Muszę to otworzyć... Nie wiem jak. -wpatrywałam się przez chwilę w lustro a potem przeniosłam wzrok na podobiznę węża.
-Otwórz się. Otwórz się. Otwórz się... -powtarzałam cały czas, ale mi nie wychodziło. -Otwórz się! -pisnęłam zdesperowana.
-Może w tej książce były kłamstwa? -zasugerował Nico. Nie chciałam się z tym zgodzić tylko wciąż wykrzykiwałam te słowa.
-Abi uspokój się...
-Nie, nie chcę być spokojna. Ja naprawdę uwierzyłam, że jestem kimś! -zaczęłam płakać. Nawet Marta zatrzymała się żeby popatrzeć. Nie umiałam się uspokoić. Szlochałam na głos a Nico gładził mnie po plecach.
-Otwórz się... -wyszeptałam po raz ostatni. Coś było nie tak. Nico patrzył na mnie dziwnie uśmiechnęty.
-No co? -spytałam czując się jakby mnie wyśmiewał. Zaczął się śmiać. Popchnęłam go i przewrócił się na podłogę. -No co?! -wykrzyczałam załamana.
-Udało ci się Abi!
-C-co? -spytałam niepewnie i odwróciłam się z powrotem w kierunku umywalek. Przejście już prawie zdążyło się otworzyć. Stanęłam nad jego końcem i spojrzałam w dół. Tunel ciągnął się na dół i wydawało się, że nie ma końca.
-Czyli, że jestem dziedzicem Slytherina... -powiedziałam cicho. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. I o co tyle krzyku idiotko? Nagle z korytarza zaczął dobiegać dźwięk kroków.
-Czyli nas usłyszeli. -stwierdził Nico. Złapał mnie za rękę skoczył ze mną do środka tunelu. Pisnęłam przerażona kiedy spadliśmy na dół i uderzyliśmy o zabłoconą podłogę na dole. Przewróciłam się i wylądowałam na plecach.
-Nicolas! -wykrzyknęłam patrząc jak ten debil się śmieje.
-Czego ty ode mnie chcesz? Uratowałem nam dupy.
-Hm... Zastanówmy się. Jak masz zamiar nas z tąd wyciągnąć?!
-No, tego to nie przemyślałem.
-No właśnie! -chłopak nadal się śmiał.
-Chcesz iść dalej czy na mnie krzyczeć? -spytał kiedy trochę się uspokoił.
-Dobra idziemy... -odpowiedziałam siląc się na pretensjonalny ton chociaż w głębi byłam strasznie podekscytowana i ciekawa tego co tam znajdziemy. Mijanie porozrzucanych głazów i cegieł zajęło nam chwilę, ale musieliśmy uważać. Dodatkowo było tu cholernie ślizko. Po chwili znaleźliśmy się przy uchylonych rzeźbionych drzwiach. Minęliśmy je powoli i znaleźliśmy w ogromnym pomieszczeniu. Po bokah były fontanny a samym środku leżał ogromny szkielet.
-Ty weź, to był bazyliszek! -krzyknął Nico a jego głos odbił się echem po komnacie. Powolnym krokiem zbliżaliśmy się do szkieletu. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tu jestem. Co chwila obracałam się aby dokładnie przyjrzeć się każdej części tego miejsca. Z sufitu padało do środka trochę słabego światła które odbijało się od wody i rzucało cudne cienie na ściany. Dopiero potem zaczęłam zauważać różne rury i tunele których było tu pełno. Niektóre zamknięte, inne znowu bez krat lub z powyginanymi metalowymi prętami. Znaleźliśmy się przy szkielecie. Coś kazało mi wyciągnąć rękę w jego stronę, zatrzymałam dłoń parę centymetrów od jednego z żeber.
-Czy ty chciałaś dotknąć kości? -spytał Nico trochę zaniepokojony.
-Nie...To znaczy tak. Znaczy może... Nie! -miałam mętlik w głowie. Chłopak prychnął śmiechem. Cofnęłam się o krok i przyglądałam się w milczeniu ogromnym kościom i brudnym plamom na podłodze.
-Duży zwierzak... -stwierdził w końcu Nico.
-Biedactwo. -odpowiedziałam z sarkazmem. Zaczęłam myśleć który z tuneli może prowadzić na górę. Pierwszy od prawej wydawał się całkiem obiecujący.
-To co idziemy? -spytałam.
-Spoko...-ruszyłam w odpowiednim kierunku przyświecając sobie różdżką. W rurze było trochę wody więc szybko przemokły mi buty. Wcale nie byłam z tego powodu zadowolona. Szliśmy już całkiem długo. Mijaliśmy kolejne zakręty i rozwidlenia a ja powoli traciłam nadzieję, że kiedyś wyjdziemy z tego obskurnego miejsca. Blondyn nic nie mówił, ale po jego minie można było wyczytać, że też się niepokoi. Nie miałam już siły więc zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy nerwowo rozglądać dookoła.
-Widzisz to? -zpytał nagle Nico wskazując na coś niedaleko kolejnego zakrętu.
-Ale co? -pociągnął mnie za rękę i pobiegliśmy w tamtym kierunku.
-To wygląda jak jakieś drzwi... -stwierdził i popchnął kawałek grubego metalu do przodu. Odsunął się z cichym pstryknięciem i naszym oczom ukazał się wąski korytarz zakończony ślepym zaułkiem. Weszłam do środka i zahaczyłam nogą o przedmiot leżący na ziemi. Spojrzałam w dół, okazało się, że był to pęk srebrnych kluczy. Obejrzałam się w stronę Nicolasa a on tylko wzruszył ramionami. Dopiero wtedy zauważyłam, że na ścianie przede mną znajduje się kilka dziurek idealnie pasujących do tych kluczy. Każda miała pod sobą jakiś napis. Były to podpisy różnych miejsc w szkole. Szybko zrozumiałam, że jest to coś na wzór panelu kontrolnego otwierające pojedyncze przejścia. Pytanie, po co to znajdowało się w tunelach zamieszkałych przez wielkiego gada, zostawiłam na później. Użyłam zamku z napisem Pokój Wspólny Ślizgonów i usłyszałam głośny trzask w oddali.
-Tu się pojawiły jakieś nowe drzwi! -krzyknął Nico a ja wybiegłam z korytarza wpadając przy tym na blondyna który wybuchł śmiechem. Wstałam, podniosłam z ziemi klucze które mi wypadły i rozjerzałam po tunelu. Rzeczywiście znajdowała się tam nowa para drzwi. Tym razem dużo większych. Podeszłam do nich i przyłożyłam rękę do ich powierzchni. Przeleciała na wylot a drzwi zalśniły na srebrno.
-Chodź szybciej... -pogoniłam Nickiego i razem przeszliśmy na drugą stronę. Tak jak mówił napis na panelu kontrolnym znajdowaliśmy się teraz w pokoju wspólnym. Drzwi okazały się być z tej strony portretem Salazara Slytherina. Chciałam sprawdzić czy od strony pokoju też działa, ale moja dłoń nie przenikła znowu przez powierzchnię przejścia, ale ta zatrzymała się na płótnie obrazu. Westchnęłam.
-Teza potwierdzona. - powiedziałam a Nico wskazał głową na zegar.
-Prawie trzecia. -oznajmił. -Idę się wykąpać, cały jestem w jakimś śluzie i błocie. Tobie też radzę.... -wyszedł z pokoju dość szybko. Ja byłam zbyt zmęczona i ruszyłamw kierunku prysznicy mozolnym krokiem powtarzając w głowie drogę jaką przebyliśmy w mrocznych tunelach. Panel kontrolny przecież mi sie jeszcze przyda...*****
CZYTASZ
Hogwart: Tylko Moje Czary (ZAWIESZONE)
FanfictionAbigail Peterson ma 14 lat i jest mugolakiem. To drobna, blada dziewczyna o szarych oczach i naturalnych białych włosach. Jej rodzice umarli 10 lat temu. Od 11 roku życia dostaje listy z Hogwartu na które nie odpowiada. Jednak w końcu kiedy okazuje...