Nowe Twarze W Drużynie

219 10 0
                                    

Wstałam i usiadłam na łóżku. Spojrzałam przez okno. Dopiero świtało, zegarek wskazywał piątą trzynaście. Ubrałam się i zaczęłam zastanawiać się co mam robić. Przypomniałam sobie, że potrzebują kogoś do drużyny. Ja właściwie to nieźle latam, powinnam spróbować. Wzięłam z pod łóżka moją miotłę i przejechałam dłonią po rączce. Wyszłam z dormitorium. Opuściłam zamek w pośpiechu i zaraz znalazłam się na dworze. Poczułam chłodne powietrze w płucach i na policzkach. Krople rosy zbierały się na moich butach. Dopiero teraz do końca się obudziłam. Natychmiast wskoczyłam na miotłę i ruszyłam w stronę boiska. Nie było tam nikogo. Przez chwilkę zastanawiałam jak powinnam zacząć trening. Wznisosłam się ponad trybuny i wszystkie bramki i rozejrzałam dookoła. Stwierdziłam, że zrobię to co zawsze. Zamknęłam oczy i pokierowałam miotłę pionowo w dół. Wychamowałam przed samą ziemią. Mimowolnie się usmiechnęłam czując przypływ adrenaliny. Trenowałam kolejne zwroty i uniki wyobrażając sobie, że biorę udział w meczu. Dopiero po dłuższej chwili stwierdziłam, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Wróciłam zmęczona do dormitorium, wzięłam prysznic i przebrałam się w czyste ubrania. Zbiegłam do wielkiej sali bo okazało się, że jakimś cudem jestem już spóźniona. Zajęłam miejsce przy stolena wszyscy patrzyli na mnie jak na bohaterkę. Dopiero teraz wróciłam myślami do tego co działo się wczoraj. Siedziałam koło Matta. Chłopak uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę.

-Za zgodę? -nie zrozumiałam.

-Przepraszam, co?

-Chyba nie myślałaś, że będę się na ciebie obrażony po tej twojej wczorajszej akcji... -położył dłoń na moim ramieniu. Więc o to się rozchodzi. Usmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam jeść swojego tosta.

-Co ty tak nic nie mówisz? Wracasz z boiska, pewnie chcesz dołączyć do drużyny... -pokiwałam w zamyśleniu głową.

-Czekaj... Skąd ty wiesz, że tam byłam?!

- Widziałem cię jak wracałaś.

-Acha... -czułam się głupio teraz z nim rozmawiając, po tym jak ostatnio się kłóciliśmy. Kiedy Matt zajął się dyskusją z Dannym obróciłam się do stołu krukonów. Szybko znalazłam Tomiego. Chłopak patrzył na mnie a na jego twarzy mieszały się zirytowanie, rozczarowanie i smutek. Subtelnie pokręcił głową z dezaprobatą i odwrócił wzrok. Ja z powrotem zajęłam się moim śniadaniem. Było mi głupio, nawet bardzo głupio. Wstałam od stołu i ruszyłam w kierunku pierwszej lekcji. Niestety była to transmutacja. Kiedy się zaczęła spokojnie zajęłam swoje miejsce. Czułam się trochę głupio kiedy Tomi nie siedział obok mnie. Właściwie to jest połowa lekcji a jego dalej nie ma. Przyznaję, trochę mnie to ździwiło, ale szybko wybiłam sobie z głowy rozmowy z nim. Miał pełne prawo się zdenerwować, ale żeby z lekcji uciekać tylko po to by ze mną nie gadać?! Idiota...

Lekcje się skończyły. Szybko pobiegłam do dormitorium i wzięłam swoją miotłę. Z tego co wiem dzisiaj nikt nie ma treningu więc spokojnie mogę sobie poćwiczyć. W pokoju wspólnym spotkałam Danniego i Nicolasa. Pokazali żebym do nich podeszła. Zrobiłam to niechętnie.

-Tak? -spytałam trochę zirytowana. Nawet jeszcze nie wiem czy chcę z nimi wogle rozmawiać.

-Abigail, weź... Matt wtedy żartował. Chcieliśmy tylko pomóc ci w ćwiczeniach.

-Acha... Spoko. -właściwie co mi szkodzi. Chłopcy wzięli swoje miotły i dogonili mnie przy drzwiach do wielkiej sali. Kiedy dotarliśmy na miejsce chłopacy usiedli na ziemi i zaczęli się na mnie patrzyć.

-O co chodzi?

-O nic... -przewróciłam oczami i podleciałam kwałek do góry. Zawiesiłam się na miotle za kolana. Wisiałam parę metrów nad ziemią a oni patrzyli na mnie niepewnie.

-Spadniesz Abi a ja nie mam zamiaru cię z ziemi zbierać. -prychnęłam śmiechem. Jednym ruchem prawej nogi opuściłam miotłę w ten sposób, że przeleciałam chłopakom nad głowami.

-Jestem zbyt dobra żeby spaść.

-No nie wiem. Na jakiej pozycji chcesz grać?

-Nie wiem a jakie są wolne?

-Prawie cały skład wybierają od nowa.

-To chcę być szukającą! A wy na co idziecie?

-Mi pasuje ścigający. Danny chce spróbować na obrońcę.

-To pokażcie co umiecie...

===============

Ćwiczyliśmy cały tydzień. Dziś ten dzień! Dzisiaj dowiemy się kto zdobędzie miejsca w drużynie. Danny i Nico są świetni, ale z Mattem się nie dogaduję. Tomiego wogle nie widziałam. Walić to, zostanę szukającą! Ubrana w odpowiednie szaty i trzymając pod ręką miotłę wyszłam z dormitorium. Czekali tam już na mnie moi przyjaciele.

-Idziemy? Skończyłaś?

-No raczej... -prychnęłam śmiechem. Ruszyliśmy po schodach mijając przy okazji inne osoby chcące dostać się do drużyny. W końcu dotarliśmy na boisko. Czekaliśmy przez jakąś chwilę i zaczęli wyczytywać imiona. Wiekszość osób nawet nie umiało grać. Chłopaków przyjęli prawie od razu. Mi jednak pozostało pokonanie Malfoya. Łatwe? No jasne! Usiedliśmy na miotłach. Znicz poleciał w powietrze i usłyszałam gwizdek. Podniosłam się wysoko i zaczęłam wyszukiwać złotego błysku. Jest! Najwidoczniej Malfoy też go zobaczył bo obydwoje ruszyliśmy w tamt kierunku. Zmierzaliśmy bezpośrednio na siebie a znicz był między nami. Moja ręka zbliżała się żeby go złapać, ale on nagle odskoczył. Przewiesiłam kolano przez miotłę i obróciłam się do góry nogami. Moja ręka natknęła się na złotą kulkę. Malfoy wpadł na mnie. Moja miotła razem ze mną runęła w dół. Pisnęłam się modląc się w duszy, żebym nie upadła. W końcu złapałam moją miotłę. Uniosłam się na niej w górę. Usłyszałam brawa, ale to nie miało w tej chwili większego znaczenia. Moje serce mocno uderzało a po policzkach płynęły łzy. Mogłam spaść i połamać kark! Wylądowałam i usiadłam na ziemi. Podbiegł do mnie Danny.

-Wygrałaś! -uśmiechnęłam się przez łzy.

-Wygrałam...

*****

Hogwart: Tylko Moje Czary (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz