Leżałam na posadzce opierając się Tomiego. Chłopak bawił się moimi włosami i czytał na głos kolejny rozdział. Było w nim coś o nekromancji...
-Pierwsze ćwiczenia praktyczne najlepiej zaczynać od małych, prostych organizmów takich jak owady, ryby, a nawet jaszczurki i węże... -chłopak przerwał. Spojrzałam na niego. Wydawał się zamyślony. Wpatrywał się w jakiś punkt w oddali. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Przecież wszystko stało niezmienne. Ściany, posadzka, zwalone kamienie, błoto na podłodze a nawet szkielet wielkiego gada. Wtedy mnie olśniło.
-Chciałbyś spróbować? -spytałam pół żartem pół na serio. Chłopak uśmiechnął się podejrzanie.
-Czemu by nie? -wstał i skierował się powoli w stronę kości próbując się nie poślizgnąć. Chodzenie o kuli w takich warunkach nie należało do najłatwiejszych. Podeszłam do chłopaka łapiąc go pod ramię. Mruknął coś pod nosem jakby zirytowany, ale pozwolił mi sobie pomóc. Ściskając w prawej dłoni różdżkę a w lewej księgę zaczął wypowiadać zaklęcie. Było dość długie gdyż sama nekromancja należała przecież do trudniejszych odmian magii. Następnie delikatnie machnął różdżką. Zaczęły się z niej wydobywać malutkie iskierki które powoli otaczały szkielet wielkiego gada. Każde światełko miało nieco inny kolor i wyglądało to cudownie. Kości zaczęły się unosić pod naporem świetlistych kuleczek. Tymczasem dłoń Tomiego zaczęła drzeć. Twarz chłopaka wyrażała skupienie a na czole zaczynały zbierać się kropelki potu. W pewnym momencie mocniej się o mnie oparł. Nie utrzymałam go i klnąc przy tym osunął się na ziemię. Różdżka potoczyła się po posadzce a mimo to zaklęcie nadal trwało. Schyliłam się nad chłopakiem obejmując go.
-Wszystko dobrze? -spytałam zmartwiona.
-Słabo mi -mruknął lekko ochrypłym głosem. -Ale chyba się udało... -wskazał głową w stronę szkieletu. Wielki gad stał teraz jak na wystawie w muzeum. W pustych oczodołach lśniły czerwone światła. Stwór poruszył się niespokojnie zatrzymując głowę przed naszymi twarzami. Tomi wyciągnął dłoń i poklepał zwierzę po czaszce.
-Młody Pan mnie ożywił i jestem teraz do jego usług -w mojej głowie rozległ się głos gada. Był niski chociaż ton brzmiał jakby mówiło to dziecko. Tomi najwyraźniej też to słyszał bo uśmiechnął się delikatnie.
-Jak masz na imię? -spytałam. Ożywieniec obrócił głowę jak pies.
-Nie wiem Córko Slytherina. Młody Pan powinien wybrać mi imię.
-Możesz nazywać się Bazyl... -stwierdził chłopak. Widać było, że każde słowo sprawiało mu problem. Zwierzę tylko pokiwało głową.
-Młody Pan źle się czuje?
-Zabierz nas do wyjścia -nakazałam przerywając wypowiedź gada.
-Córka Slytherina nie może mi rozkazywać. Teraz mam nowego pana -tym razem głos w mojej głowie był zirytowany.
-Masz się jej słuchać! -wrzasnął na niego Tomi płaczliwym głosem. Po chwili kiedy uspokoił oddech odezwał się już ciszej. -Proszę... Zabierz nas do wyjścia.
-Jak Młody Pan sobie życzy. Nie wiedziałem, że Córka Slytherina też ma być moją panią. Będę się słuchał Młodej Pani... -mruczał gad a jego głos był ledwo słyszalny. Następnie złapał mnie w zęby. Pisnęłam przerażona. Jednak bazyliszek nie zrobił mi krzywdy a posadził mnie sobie na kręgosłupie. Z całej siły trzymałam się zakończenia jednego z kręgów. Potem zwierzę powoli ustawiło obok mnie Tomiego. Pomogłam mu utrzymać się na grzbiecie gada.
CZYTASZ
Hogwart: Tylko Moje Czary (ZAWIESZONE)
FanficAbigail Peterson ma 14 lat i jest mugolakiem. To drobna, blada dziewczyna o szarych oczach i naturalnych białych włosach. Jej rodzice umarli 10 lat temu. Od 11 roku życia dostaje listy z Hogwartu na które nie odpowiada. Jednak w końcu kiedy okazuje...