Od incydentu na stołówce minął równo tydzień, jednak Tyler zamiast powoli zapominać o czekoladowo-kawowych oczach i zmarszczkach w kącikach oczu, coraz więcej o nich myślał. I Joseph nawet nie próbował przestać, mimo że gdzieś głęboko w środku chciał i wręcz nienawidził siebie za to, że tak emocjonalnie zaangażował się w znajomość bez szans, znajomość z chłopakiem którego na dobrą sprawę nie znał.
Znajomość z chłopakiem, który już kogoś kochał.
I nagle, jak na zawołanie, przy drzwiach powstał jakiś hałas, rozległy się śmiechy i głośne rozmowy. Kilka osób będących już w klasie uniosło głowy. Tyler poszedł w ich kroki i tym sposobem spojrzał spode łba prosto na wchodzącego do klasy Josha. Chłopak był roześmiany i za nic miał fakt, że zwraca w ten sposób uwagę na siebie i swoje mocno już wyblakłe zielone włosy. Przy jednym ramieniu trzymał tego z czołem, a przy drugim Debby. I to właśnie na widok tej drugiej włosy na karku bruneta się zjeżyły.
Aż dziwne, że dziewczyna wywoływała w nim taką niechęć. Przecież nawet z nią nie rozmawiał, a poza tym wydawała się być całkiem miła.
No właśnie. Wydawała.
Josh nagle spojrzał w kierunku bruneta i ich spojrzenia na ułamek sekundy się skrzyżowały. Zanim jednak Tyler zdążył wychwycić, że kąciki ust Duna lekko uniosły się na jego widok, z zawstydzeniem opuścił głowę i wrócił do mazania w swoim szkicowniku. Tracąc kontakt wzrokowy z Dunem, od razu poczuł się lepiej. Bezpieczniej.
Jednak z tego chwilowego stanu uspokojenia wyrwał go nagły gwizd. Zanim zdążył jednak jakkolwiek zareagować czy chociaż unieść wzrok i rozeznać się w sytuacji, Josh popchnięty przez chłopaka z czołem z hałasem wpadł biodrem na brzeg ławki Tylera. Joseph podskoczył, przestraszony, a wokół rozległy się śmiechy. Brunet nagle poczuł na sobie wzrok mniej więcej miliona ludzi i natychmiast zamarzył o tym, żeby zapaść się pod ziemię, ale na jego nieszczęście nic takiego się nie stało.
- Przepraszam za tego idiotę - sapnął z podirytowaniem Josh, rozmasowując sobie potłuczone miejsce. W jego głosie można jednak było wyczuć jakąś nerwowość. Niepewność. Może zawstydzenie?
Tyler nie odpowiedział jednak. Najszybciej, jak potrafił, wyrwał ze szkicownika stronę, na której zaczął coś rysować, po czym odwrócił tylko głowę i udał, że jego osoba rozpłynęła się w powietrzu. Niedojrzale. I co z tego, odpowiedział sobie natychmiast w myślach, jakby próbował się usprawiedliwić.
- Przepraszam - powtórzył głośniej Josh. Tego Tyler się nie spodziewał. Uniósł więc głowę i wyszedł na spotkanie parze idealnych, kawowych oczu, a jego serce niemalże natychmiast się zatrzymało.
Chryste, jaki ten chłopak był cudowny.
Na tyle się zapatrzył, że nawet nie zwrócił uwagi na rechoczącego w kącie czoła z grzywką na żel i patrzącej na niego z politowaniem Debby.
- Wszystko w porządku?
Kiedy te słowa opuściły pastelowo różowe usta Duna, brunet nagle uświadomił sobie, że już jakiś czas temu przestał oddychać.
- T-tak - odparł, mrugając gwałtownie i potrząsając głową. - Tak, wszystko jest okej - dodał ciszej, czując, jak na jego twarzy pojawia się wielki, obrzydliwy rumieniec. Wygłupił się. Znowu.
Chodząca porażka.
- To dobrze. - Odparł Dun, mierząc twarz Tylera wzrokiem i uśmiechając się lekko. A potem wycofał się i warknął coś w kierunku dzieciaka z czołem, który go popchnął. Zaraz jednak wszystko się wyciszyło, każdy poszedł na swoje miejsce i reszta uczniów też zajęła się sobą, szybko zapominając o powstałym przed chwilą incydencie.
CZYTASZ
not today || tøp au
Fanfictiontracę cały ten czas, próbując od ciebie uciec, postradałem zmysły.