- Nieważne, Sally. Później porozmawiamy, muszę najpierw porozmawiać z Shawnem, jest tu gdzieś? - zapytała lekko speszona.
Jak to z Shawnem, ona go poznała? Ale dlaczego właśnie to z nim ma porozmawiać i o czym? Nie mogę tego pojąć, nie widziałyśmy się tyle czasu, a ona jakby się nigdy nic nie stało poszła do mojego przyjaciela. Przykre, ale nie pomyliłam się, co do niej. Fałszywa szmata, nie przyjaciółka.
- Gra w koszykówkę. Gdzie Ty się podziewałaś przez ten czas i dlaczego jesteś cała poobijana? - zapytałam z niepokojem, mimo, że byłam na nią mocno wkurzona.
- Naprawdę później Ci wszystko opowiem, zależy mi bardzo na tym, żeby najpierw porozmawiać z Shawnem. - powiedziała poddenerwowanym głosem.
No cóż. Nie będę jej zabierać tej cudownej chwili. Pieprzony kłamca, jak mógł mnie okłamywać, inaczej tego nie nazwę. Myślałam, że jej nie zna, opowiadałam mu o niej, tak dokładnie słuchał, pieprzony aktor - pewnie się zakochał i poleciał do niej. Jaka ja byłam głupia...
- O! Caroline, cześć. - podbiega do niej, odrzuca piłkę do kolegów i odpowiada trenerce. - Ja robię sobie krótką przerwę, zaraz wracam!
- To nie czas na amory Mendes! Masz dwie minuty i wracasz na boisko.
Oddalili się na bezpieczną odległość, może i nie powinnam, ale lekko podsłuchiwałam. Jedyne słowa, które usłyszałam z daleka brzmiały "Dzisiaj", "Plan S", "Kawiarnia Te...", "Spotkanie". O co mogło chodzić? Mówili jakimś szyfrem i zerkali na mnie, co jakiś czas, by upewnić się, że nie podsłuchuję. Mam bardzo dobry słuch, więc jakieś drobne słowa wyłapuję. Nie wiem, o co chodziło, ale muszę tam być, tylko o której godzinie...
- No to widzimy się o szóstej! Do zobaczenia! - krzyknął Shawn i odszedł na boisko.
- Będę dzwonić, pa. - usłyszałam bardzo blisko głos Caroline i poczułam jej całus na moim lewym policzku.
- Cześć. - powiedziałam chłodnym głosem, a w moim umyśle zrodził się plan, by ich śledzić.
- Collins! Będziesz tak siedzieć? Już do grania! - zasugerowała wrednym głosem pani profesor.
- Już lecę.
***
Gdzie jest ta pieprzona kawiarnia? Szkoda, że nie usłyszałam pełnej jej nazwy. Stoję pod tym pieprzonym planem już pół godziny, o... coś tu jest. Kawiarnia "Tells". Kto wymyślił taką głupią nazwę? Mniejsza z tym, mam dziesięć minut na dotarcie. To jakieś pięć kilometrów stąd, nie wyrobię się.
- Może Panią podwieźć? - odwróciłam się i zobaczyłam cudownego blondyna o anielskiej cerze. - Jadę w tamtą stronę, pozwoliłem sobie przypadkiem posłuchać pani jąkanie o tej kawiarnii, może da się Pani skusić na jakąś filiżankę dobrej kawy? Lepiej Pani nie trafiła. Najlepsza kawiarnia w mieście.
Przecież nie mogło być inaczej, Shawn na randkę nie wziąłby kobiety do jakiegoś biednego lokalu. On zawsze miał klasę, ale dla mnie liczy się bogata dusza, nie gruby portfel.
- No dobrze, proszę bardzo. - z uśmieszkiem na twarzy wsiadłam do samochodu. - No to możemy ruszać.
Jechaliśmy w stronę obrzeży miasta, trochę mnie to przeraziło, bo mimo, że nie mieszkam tutaj zbyt długo to znam Toronto bardzo dobrze i to nie była część z kawiarnią. Gdy facet zorientował się, że wiem, że to nie jest to, co miałam na myśli próbował mnie uspokoić.
- Pomyliłem drogi, zaraz zawrócę. Muszę tylko znaleźć ścieżkę, żebym mógł wjechać i zawrócić. Dość ciasno tutaj, jeszcze kawałek. - Było już dość daleko od miasta, a ja wiedziałam, co się święci. Miałam do wyboru żyć albo umrzeć. Wolałam życie. Mimo to, że jechał dość szybko to zaryzykowałam, otworzyłam drzwi i wyskoczyłam. Widziałam to zdziwienie na jego twarzy. Na szczęście nic mi się nie stało, jestem tylko trochę obdarta i poobijana. Czas na ucieczkę. Biegłam ile sił w nogach, pobiegłam przez las, żeby nie mógł wjechać autem. Nigdzie go nie widziałam, nagle usłyszałam strzał, a daleko za mną on. Próbował mnie zastrzelić, ale byłam zbyt daleko. Wskoczyłam w jakiś rów, próbowałam nadal uciekać. Nie patrzyłam za siebie i nadal słyszałam strzały. Nagle ucichło. Nikogo i niczego nie słychać. Nie stopowałam, mimo, że nie miałam już sił nie chciałam ryzykować. Pewnie dał sobie spokój i wrócił pod samochód. Nigdy więcej nie wsiadam do auta obcego faceta. Okropne przeżycie. Dotarłam do miasta, nie chciałam zgłosić tego na policję, żeby nie robić zbędnego zamieszania. Jest wpół do siódmej. Może dalej tam siedzą. Nie chciałam wchodzić do środka w takim stanie, więc skryłam się za rogiem i czekałam, aż wyjdą.
- Przepraszam, że przeze mnie coś Ci się stało. Gdybym wiedział, że to się tak skończy... ah, nie miałabyś tych siniaków. - Jak to przez niego, czy on miał coś wspólnego z jej pobiciem? - Musimy działać, jesteśmy w naszej słodkiej konspiracji, nie możemy ryzykować, że ktoś nas usłyszy, jeszcze Sally może się o tym dowiedzieć, a tego byśmy oboje nie chcieli. Tyle przygotowań, tyle pracy na marne i co? Klapa.
O co im może chodzić? Jaka znowu słodka konspiracja? Muszę się dowiedzieć. Na szczęście mam dzisiaj wolne, zaczynam pracę dopiero od jutra, moja matka dostała sms od znajomej, że dzisiaj lokal będzie nieczynny. Lepiej dla mnie, chwila odpoczynku.
***
Dziesiąta trzydzieści pięć.
Wstaję z łóżka. O Boże, ile ja spałam? Byłam bardzo mocno zmęczona, w sumie - co się dziwić. W takiej gonitwie? Czemu mnie takie sytuację nie przerażają? Czy moja psychika jest odporna na wszelkie porwania, chwilę grozy i płacz za domem? Może i tak, nie jest to wcale dobre, ale w pewnych sytuacjach wiem, jak się zachować. Ciekawe co chciał mi zrobić. Nie wiem, ale nie wolno mieć zaufania do przystojnych panów, którzy tylko próbują się zapoznać, rozkochują w sobie kobiety, czekają na odpowiedni moment i porywają je za granicę. Zaraz, zaraz - zapoznają w dziwnych okolicznościach, rozkochują i... porywają. - Shawn?! Nie... to nie może być prawda. Niby wszystko się zgadza, słodka konspiracja, niemożność w dowiedzeniu się o tym, wszelka tajemniczość, jeszcze poobijana Caroline. Rozkochał mnie w sobie, a wszystko po to, by po pewnym czasie wywieźć mnie do jakiegoś burdelu? Okłamał mnie, a ja prawie stałam się jego ofiarą...--
Było wiele pytań, więc tu odpowiem.
To nie było tytułowe uprowadzenie, więc bez obaw. Mam nadzieję, że dotychczasowy rozwój akcji wam się podoba. Kolejna część już wkrótce. :)
Cześć!
CZYTASZ
Uprowadzona |S.M.
FanfictionKiedy w dzieciństwie śmierć się do Ciebie uśmiecha, a ty przeżywasz chwilę grozy to nie zapomnij, że koszmar dopiero się zaczyna... Sally Collins, 17 letnia dziewczyna mieszkająca w Kanadzie z pochodzenia Angielka, po adopcji rozpoczyna swoje nowe ż...