- Mogę wejść? - spytał z perfidnym uśmiechem na twarzy.
- Czego Ty ode mnie do cholery chcesz?!
- Rozmowy. Chyba jesteś mi tego winna, wytłumaczeń. - powiedział stanowczo.
To nie czas na rozmowę. Shawn tutaj jest, nie chcę, by wiedział o czymś, czego nie wie nawet moja matka adopcyjna. To sprawa moja i David'a. Nie powinien tu wracać, nie mam mu nic do powiedzenia.
- Nie mam Ci nic do powiedzenia. Wynoś się stąd.
Próbuję zamknąć drzwi, ale podłożył nogę blokując drzwi.
- Nie słyszysz kolego, że ona nie chce z Tobą rozmawiać? Wynoś się stąd, czegoś nie rozumiesz? Chyba, że mam Ci pomóc. - odpowiedział wkurzonym głosem Shawn.
O nie, to się nie skończy dobrze.
- Proszę bardzo, lalusiu.
Brunet odepchnął mnie lekko na bok, podchodzi pod drzwi, rozszerza je bardziej i widzę pięść, która leci w stronę twarzy David'a. Zauważam, że chłopak spada na ziemię z rozbitym nosem.
- Powiedz chociaż jeszcze jedno słowo do mnie lub do Sally, a dostaniesz pięć razy mocniej.
- Spokojnie, kolego. A Ty - Sally, nie myśl, że to koniec naszej rozmowy. Pożałujesz tego... - wypowiada te słowa i odbiega spod drzwi.
Trzask drzwi.
Tak, to było zdecydowanie dziwna sytuacja. Nie mogę uwierzyć, że Shawn to zrobił. A poza tym - co on miał na myśli, że pożałuję? Boję się, znam go bardzo dobrze, aż za dobrze. Wiem do czego jest zdolny, zdążył mi to udowodnić. Nie chcę o tym myśleć, to mnie przerasta. Boję się także reakcji Shawna, nie chcę go tym męczyć. Nie ufam mu na tyle dobrze, aby mu o tym powiedzieć.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - słychać cichy głos bruneta.
- Nie chcę o tym gadać, nie w tym momencie.
- Ten człowiek Ci groził. Kto to jest, skąd go znasz?
- Shawn, przestań. Powiedziałam, że nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- W takim razie ja też nie mam na to ochoty, jeśli nie jesteś ze mną szczera. Cześć. - kieruje się w stronę drzwi i wybiega. Nie chciałam go wkurzyć, nie wiem skąd u niego taka reakcja.
To wszystko mnie przerasta, nie wiem co się dzieję. Najbardziej zastanawia mnie, o co chodziło Davidowi? Znam go z Anglii, mieszkał na mojej dzielnicy. Był moim przyjacielem, ale zerwaliśmy ją po tym, jak okazał się być wielkim dupkiem. Śmiał się ze mnie za moimi plecami, gdy mu powiedziałam, że zrywam naszą przyjaźń nawet nie zareagował. Kiedyś przyszedł do mnie, by mnie przeprosić, ale ja wiedziałam, że to nie ma sensu. Wkurzył się i kazał pewnej dziewczynie mnie pobić. Zgłosiłam to na policję, miał rozprawę w sądzie. Trafił do zakładu dla zdemoralizowanej młodzieży, od tamtej pory nie miałam z nim kontaktu. Wyjechałam. Nie przeżywałam znowu tego samego, aż do tego czasu. Mamy po 17 lat, on spędził tam około 5 lat ze swojego życia, wiem, że mnie nienawidzi, ale przecież to nie moja wina. Wszyscy byli zdziwieni, gdy David trafił do zakładu, każdy myślał, że jest naprawdę grzecznym i świetnym młodym chłopcem. Niestety nie, prawda była inna. Moja przybrana matka do tej pory myśli, że to była jakaś pomyłka i nie powinien tam trafić. Nie wie także, że to ja go tam posłałam. Znienawidziłaby mnie, był jej ulubieńcem, dobrze, że nie słyszała naszej dzisiejszej rozmowy z nim, chętnie wpuściłaby go do domu. Co się stało z Shawnem? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Powinien zrozumieć takie sytuacje, nie wiem, dlaczego tak na mnie naskoczył. To było bardzo dziwne. No cóż, trudno. Dam mu wszystko przemyśleć. Idę na spacer, mam tego dosyć.
- Maaaamo! Idę na spacer, wrócę później. - poinformowałam matkę i wyszłam z domu, musiałam się odprężyć.
***
Szum drzew, promienie padają przez drzewa, czuć powiew lekkiego wiatru. Zachód słońca odbity w tafli jeziora.
Brakowało mi tego, mojej samotności. Lubię być sama, mogę myśleć o wszystkim i o niczym. To najlepsze uczucie, gdy sama siebie rozumiesz i nie masz nad sobą żadnych problemów. Czuję się wolna, smutki znikają. Uwielbiam to piękno natury, które mnie otacza. Chodzę w to miejsce, gdy jestem smutna. W tym momencie nie jestem smutna, ale zagubiona. Wszystko się pieprzy, nie tak wyobrażałam sobie nowe życie.
- Mówiłem, że Cię znajdę. Ostrzegałem, teraz już jest za późno. - słyszę głos zza moich pleców. Powiew ludzkiego oddechu na mojego karku.
Wiedziałam, że to on. Pewnie mnie śledził, jest to normalne zachowanie u niego. Czego mogłabym się tak naprawdę spodziewać? Że da mi spokój? Głupota.
- Gadaj! Czego Ty ode mnie do cholery chcesz? - powiedziałam ze strachem w oczach, obserwując jego każdy ruch.
- A jak myślisz? Naprawdę sądzisz, że odpuszczę Ci to, co mi zrobiłaś? Te wszystkie lata, które straciłem... to wszystko Twoja wina głupia suko. Nigdy Cię nie szanowałem. Przez te wszystkie lata tylko myślałem, w jaki sposób mogę Cię skrzywdzić. Powiedz mi, jak to jest rozwalić komuś całe dzieciństwo? Przecież bardzo dobrze wiesz. Chętnie posłucham.
- Ja Ci rozwaliłam dzieciństwo? Ja?! A kto mnie obrażał, wyśmiewał? Kto kazał mnie pobić? Przez Ciebie wstydziłam się gdziekolwiek wychodzić, wszędzie rany... okropny ból, byłeś, jesteś i będziesz dla mnie największym koszmarem.
- I dobrze, ale dopiero teraz zobaczysz, co to znaczy prawdziwy koszmar... - spogląda na mnie parszywym wzrokiem i wyciąga pistolet. - Czekałem na to bardzo długo.
Cholera. Znowu to samo. Najpierw mój ojciec, teraz on. Czego mnie to spotyka, Boże? Co ja Ci takiego zrobiłam? Czy byłam złym dzieckiem? Nie rozumiem. Niczego nie rozumiem. Nie chcę umrzeć, całe życie przede mną. Pewnie mojej matce byłoby na rękę. Lufa pistoletu coraz bliżej kieruje się w stronę mojej skroni. Boję się. Chcę żyć. Chcę trwać. Chcę po prostu być...
- To jeszcze nie Twój czas. Licz się z tym, że w każdej chwili będę gotów na to, by odebrać Ci to, co mi zabrałaś - życie... - wbiega w głąb lasu, zwinnie omijając drzewa, która torują mu drogę.
Ten strach, ten ból... To wszystko wróciło, wspomnienia wracają, boję się. Muszę uciec, daleko, tak aby mnie nie znalazł. Niech ten cały koszmar się skończy, chcę wreszcie normalnie żyć!
- S-Sally? C-Co Ty tutaj r-robisz? - słyszę głos bruneta z oddali.
- Shawn? Jak się cieszę, że tu jesteś! - podbiegam i rzucam się w jego ramiona. Strasznie za nim tęskniłam, nie mogłam znieść tego, że nie było go koło mnie, myślałam, że go straciłam, a wszystko dlatego, że nie byłam z nim szczera.
Nie wiem, czy powiedzieć mu, co tutaj zaszło przed chwilą. Nie chcę go zadręczać moimi problemami, nie chcę go w to wciągać, boje się, że David mógłby go skrzywdzić. Nie wybaczyłabym sobie tego, ale z drugiej strony miałam być z nim szczera. Nie chcę go okłamywać.
- Sally, co Ty tutaj robisz? Jesteś przygnębiona, czy chcesz mi coś powiedzieć?... - spytał przygnębiony chłopak.
- Jestem Ci chyba winna wyjaśnień... - powiedziałam i zapadłam w chwilową ciszę, by wszystko jeszcze raz dokładnie przemyśleć.
CZYTASZ
Uprowadzona |S.M.
FanficKiedy w dzieciństwie śmierć się do Ciebie uśmiecha, a ty przeżywasz chwilę grozy to nie zapomnij, że koszmar dopiero się zaczyna... Sally Collins, 17 letnia dziewczyna mieszkająca w Kanadzie z pochodzenia Angielka, po adopcji rozpoczyna swoje nowe ż...