Nadal nie mogę uwierzyć, że to, o czym myślę może okazać się prawdą. Czy moje życie to naprawdę stado pokaźnych porażek? Nie mogę przestać wierzyć także, że Shawn i Caroline nie są w nic zamieszani. Chciałabym żeby to był tylko koszmar, ale uszczypnięcia nic nie dają, nie budzę się ze snu, to realne życie...
*Perspektywa Shawna*
Ciekawe co słychać u Sally. W przyszłym tygodniu są jej urodziny, więc mamy zamiar zrobić niespodziankę z Caroline i matką Sally. Biedna dziewczyna, tak się zapędziła do cukierni przed zamknięciem, że spadła z wielkiego pagórka i cała się poobijała. Nie potrafię okłamywać Sally, ale nie możemy zdradzić niespodzianki. Ona dalej myśli, że ktoś pobił Caroline, a ona nadal próbuje wytłumaczyć Sally, że po prostu upadła - w takiej sytuacji prawda jest po prostu najlepsza, bo niczego nie ujawnia - ale moja panna Collins uparła się na to pobicie i trzyma tą wersję. Mam nadzieję, że Caroline pod wpływem presji niczego jej czasem nie wyjawi. W ogóle skąd takie spekulacje o pobiciu? Widać, że dużo w swoim życiu przeszła, stąd takie myśli. Nie mogę się doczekać naszej niespodzianki, wraz z jej matką najpierw przygotujemy przyjęcie niespodziankę w jej domu, a później planuję wyjazd we dwójkę nad jeziorko, mam nadzieję, że się ucieszy. Mam chwilkę czasu, muszę iść porozmawiać z jej matką. Mam szczerą nadzieję, że jej serduszko nie wypowiedziało niepotrzebnych słów przy Sally. Widać w niej, że ją bardzo kocha, ale wolałbym, żeby nie powiedziała jej o tej niespodziance.
***
Widzę jej przepiękny biały domek, jej matka lubi dbać o ogród, Sally nie za bardzo jest tym zainteresowana, więc jej nie pomaga. Widać, że dba o niego i codziennie go pielęgnuje. Podchodzę pod dość duże drewniane drzwi i z średnią głośnością zaczynam pukać. Otwiera Sally.
Cholera, to nie tak miało być. Myślałem, że jest dzisiaj w pracy.
- Cześć, co słychać? - powiedziałem milutkim głosikiem, nie chciałem dać po sobie nic poznać.
- No cześć, nie mam czasu na razie, możesz wpaść później? - Coś ją rzeczywiście gryzło. Pewnie jej matka się wygadała. Muszę z nią porozmawiać, miała przecież o niczym nie mówić...
- Właściwie... to ja przyszedłem porozmawiać z Twoją mamą. Jest może w domu?
- Siedzi w kuchni, wejdź. - Widać było w jej oczach mocne zdziwienie, że wolę rozmawiać z jej matką, a nie z nią. To nie tak Sally, skarbie. Ja tylko przygotowuję dla Ciebie niespodziankę, chyba nic nie wie, bo po słowach, że chcę rozmawiać z jej matką zwiędła jej mina.
Wchodzę do kuchni, na stołku przy stole siedzi jej adopcyjna matka Sara, siedzi przy laptopie i coś stuka na klawiaturze.
- Dzień dobry. - odpowiadam wyraźnym głosem.
- Cześć, Shawn. - odwróciła wzrok z laptopa - Usiądź, proszę. Sally, możesz nas na chwilkę zostawić?
- Oczywiście. - wkurzona wyszła z kuchni.
- Mam nadzieję, że pani nic jej nie powiedziała. Wszystko idzie w dobrym kierunku. - powiedziałem spokojnym głosem.
- Oczywiście, że nie. Możesz być o to spokojny. - uśmiechnęła się przyjemnie i zaczęła dalszą konwersację.
*Perspektywa Sally*
- Mam nadzieję, że pani nic jej nie powiedziała. Wszystko idzie w dobrym kierunku.
- Oczywiście, że nie. Możesz być o to spokojny.
Zaraz, zaraz. Czy moja matka spiskuje razem z nim? To nie jest normalne, to jest jakaś patologiczna rodzina. Nie mogę na to pozwolić, nie dam się im wywieźć, nigdy w życiu.
- Czyli w przyszły czwartek jesteśmy umówieni? Sally powinna być już w domu, wtedy ją obejdziemy dookoła i zaskoczymy wszyscy razem. - powiedziała matka. - Dobra, idź już do niej, zanim coś się zorientuje.
- Do widzenia! - powiedział Shawn i zaczął zbliżać się w stronę schodów.
Słychać kroki.
Nie mogę dać się przyłapać na podsłuchiwaniu. Lecę szybko w stronę pokoju, nie może mnie zauważyć. Wskoczyłam szybko na swoje łóżko i udaję, że śpię.
- Sally słonko, jesteś bardzo piękna jak śpisz, ale to już wiesz. Wiele razy Ci to mówiłem. Wszystko będzie dobrze, chcę Twojego dobra, więc nie masz czego się martwić. W następnym tygodniu Twoje smutki przeminą. Obiecuję.
W jakimś burdelu, czy Bóg wie gdzie? Nie sądzę. Proszę, zabierz te łapska ze mnie. Nie chcę żeby dotykał mnie jakiś alfons. Proszę. Nie mogę dać po sobie poznać, że nie śpię, ale nie chcę też żebyś mnie dotykał.
- Śpij słodko, nie będę Cię budzić. - powiedział kochanym głosem i zamknął drzwi.
- Nareszcie. - odpowiedziałam tak cicho do siebie, aby tylko nie usłyszał.
Otworzyłam szybkim ruchem oczy. Muszę znaleźć plan, żeby zdążyć uciec przed czwartkiem. Tylko gdzie? Przecież nie mam żadnej rodziny... Trudno. Jestem samodzielna. Poradzę sobie bez problemu, bez nich równie dobrze, jak z nimi. Nie jestem już wrakiem człowieka i zdaną na łaskę innych sierotą. Mam tydzień na wymyślenie - jak wyrwać się z tego domu? W czwartek, nie wrócę do domu. Ucieknę najbliższym autobusem na drugi koniec Kanady. Nie znajdą mnie, za dużo kilometrów. Tylko jak zabrać ze sobą dużą torbę nie zwracając na siebie uwagi rodziny? Ciężko będzie zaplanować wszystko w tydzień, ale mam nadzieję, że się uda. Nigdy się nie poddam, muszę iść spać, bo od jutra rozpocznie się pracowity tydzień. Wcale nie chodzi mi o moją pracę, którą od jutra zaczynam. Muszę wymyślić plan idealny...
CZYTASZ
Uprowadzona |S.M.
FanfictionKiedy w dzieciństwie śmierć się do Ciebie uśmiecha, a ty przeżywasz chwilę grozy to nie zapomnij, że koszmar dopiero się zaczyna... Sally Collins, 17 letnia dziewczyna mieszkająca w Kanadzie z pochodzenia Angielka, po adopcji rozpoczyna swoje nowe ż...