Rozdział XXX - "Nie tracąc nadziei"

976 79 10
                                    

Jest ciemno, dopiero się obudziłam. Zostałam czymś uśpiona, ktoś przyłożył mi coś do ust i usnęłam. Czuję pod sobą siedzenie, jestem położona w pozycji pionowej, wszystko mnie boli, mam na głowę założony jakiś materiał, który ogranicza mi widzenie. Dopiero teraz zorientowałam się, że to wszystko jest jawą, ja faktycznie zostałam uprowadzona. Nie mogę uwierzyć, że moj ojciec potrafił sprzedać własną córkę. Cóż, on nawet nie był moim ojcem, bo takiego miana nie mogłam mu nadać nigdy. Ciekawe, co się dzieję z Shawnem, mam nadzieję, że nic mu się nie stało... To wszystko z mojej winy. Jego strach w oczach, ból, który przeżywa i wszystko przez co cierpie - to moja wina. Zatrzymaliśmy się, ktoś mnie zabrał na ręce, próbowałam się wyrywać.

- Uspokój się i zamknij jadaczkę, jeśli chcesz jeszcze pożyć. - zostałam mocno uderzona w twarz, wiedziałam, że to nie koniec...

***

*Perspektywa Shawna*

Jak mnie cholernie boli głowa... Co się stało? Gdzie jest Sally? Te myśli miotały moją głową przez krótki czas, aż przypomniałem sobie, co się stało. Złapałem się za głowę, krew - cholera. To nic, ważne żeby nic się nie stało Sally. Nie wyobrażam sobie, jak bardzo musi się bać! Dzwonię na policję, to im nie ujdzie płazem.

- Halo? Policja?! Chciałbym zgłosić uprowadzenie. Tak, uprowadzenie. Sally Collins. Aha, wie Pan gdzie? Proszę przyjechać, mamy mało czasu... Dziękuję. - odłożyłem słuchawkę.

Sally... Sally... gdzie Ty jesteś? Zaraz, przecież mam nagranie! Muszę zrobić kopię, zanim zabierze je policja. Zabrałem laptopa, zgrałem film na płytkę. Schowałem ją do szafy, odłożyłem wszystko i spanikowany usiadłem. Jak to się mogło stać? Jej ojciec to potwór, jak można sprzedać własną córkę? Mój skarb, boję się, że jej nigdy nie zobaczę. - Shawn, nie mów tak! - Odpowiadam sobie na wzajemne pesymistyczne myśli. Choćbym miał zginąć to ją znajdę. Policja mało może zdziałać, zrobię więcej. Na pewno. Obiecuję przed sobą, że ją znajdę, a jeśli nie to umrę, bo życie bez niej, nie ma żadnego sensu. Mój umysł wariuje, nie czułem się tak nigdy. Ona została uprowadzona, to wciąż do mnie nie dociera. DO CHOLERY?! GDZIE TA POLICJA!?! Zdenerwowany zacząłem krzyczeć w kierunku sufitu nie móc patrzeć na ten dom, który przypomina o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Zaraz, zaraz. Która godzina? O nie, minęła już godzina. Zazwyczaj po 72 godzinach od uprowadzenia zanika szansa na odnalezienie, czas to pieniądz. A ja do kurwy nędzy siedzę tu tak bezczynnie! Do cholery jasnej, co się ze mną dzieję. Shawn, zrób coś. Ale co?! Właśnie - co? Dopóki Policja nie będzie reagować to ja mogę tak naprawdę nic. Słyszę syrenę, przyjechali, czuję na swych policzkach wielki płacz. Emocje targają mną, jak nigdy.

- Dzień dobry, to pan dzwonił? - usłyszałam z niedużej odległości głos jakiegoś gościa. Odpuściłem głowę nie patrząc już na sufit i rozpocząłem krótką konwersację.

- Tak, ratujcie ją, błagam... - pogłębiłem ocean łez na mojej twarzy.

- Proszę się uspokoić. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by ją uratować. Proszę dokładnie opowiedzieć, co się wydarzyło? - uspokajał mnie policjant.

- Mieliśmy z Sally lekcję gry na gitarze,  jakieś typy ubrani w kominiarki wparowali do domu wyważając drzwi, krzyczeli coś, że ojciec Sally ją sprzedał, by spłacić długi. Próbowałem ją ratować, ale zostałem ogłuszony. - wskazałem ręką na ranę powstałą z zadanego ciosu. - Założyli jej materiał na głowę i zaprowadzili do samochodu, straciłem później przytomność. Nic więcej nie pamiętam.

- Czy widział pan coś szczególnego? - zapytał policjant.

- Nie, ale każdą naszą lekcję nagrywaliśmy z Sally, może będzie coś na nagraniu widać.

- Proszę dać mi to nagranie. Dziękuję za zeznania, będziemy się jeszcze z Tobą kontaktować. Czy jest może jej matka?

- Nie, nie było jej tutaj. Od razu po moim przebudzeniu zadzwoniłem do państwa. Minęła wtedy godzina od porwania, mam nadzieję, że...

- Poinformujemy osobiście matkę dziewczyny, proszę się nie martwić. Znajdziemy ją.

- Mam taką nadzieję, dziękuję. - skinąłem głową w stronę odchodzącego policjanta.

Wstawałem z siedzenia, a mój wzrok przykuł pojazd, którym rzekomy policjant przyjechał. Był podobny do tego, którym została porwana Sally... To dziwne, naprawdę dziwne. Samochód odjechał z piskiem opon...

***

*Perspektywa Sally*

Słyszę głosy jakiś ludzi dookoła, nie znam tych głosów, żaden nie jest podobny do tych, które słyszałam wcześniej.

- Tu masz nagranie, chłopak za wiele widział. Trzeba coś z tym zrobić. - powiedział jeden z nich.

- Bez tego nagrania gówno może zrobić, zostaw go w spokoju, za dwa dni mamy statek do Europy, nikt nas nie złapie. Tym bardziej taki gówniarz...

- Jesteś tego pewny?

- Tak, a teraz zabierz naszą nową podopieczną do hotelu, szef kazał przywieźć towar w idealnym stanie. Już jest trochę poobijana, ale nie robi to wielkiej różnicy. Staruszek zapewniał, że jest dziewicą. Lepiej się sprzeda. Tak to jest, jak się długów nie spłaca - ciekawe kiedy zostanie znaleziony w tym jeziorze.

- Jak jego zwłoki wypłyną, haha. - zaśmiał się dość głośno.

- Ty idioto, miałeś je przywiązać głazami i wtedy wrzucić.

- Spokojnie, zrobiłem jak kazałeś. Dobra, biorę ją zanim ktoś nas zauważy.

Czułam, że mnie przenosi do samochodu, nie miałam już siły się bronić. Trafiłam nadzieję, że ktoś jeszcze będzie w stanie mi pomóc.

***

*Pespektywa Shawna*

Zrobiłem na wszelki wypadek kilka kopii, żeby nie zgubić tych płytek. Przezorny zawsze zabezpieczony. Usłyszałem kroki, spojrzałem wprost i zobaczyłem sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Był chyba ubrany w mundur policyjny...

- Dzień dobry, czy to pan dzwonił? - czuję Deja-vu.

- Tak, ale byliście już Państwo tutaj...

- Ależ skądże, nie mieliśmy możliwości dotrzeć wcześniej z powodu zamieszek niedaleko miejsca państwa zamieszkania, wszystkie radiowozy próbowały opanować sytuację.

- To w takim razie, kto był tutaj przed chwilą?

Uprowadzona |S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz