12

153 10 17
                                    

-Dy...Dylan.- chchiałam powiedzieć coś jeszcze, jednak zaczęłam ksztusić się własnymi łzami. Cała się telepałam. Nie pamiętam kiedy i czy w ogóle byłam wcześniej w takim stanie. Przy Dylanie czułam się bezpiecznie.

-Chodź, Sky. Odwiozę cię do domu.- powiedział i odsunął się ode mnie.

-Nie!- pisnęłam i znów zaczęłam szlochać.

-Sky, jestem tu.- powiedział łapiąc w ręcę moją twarz. Patrzyłam prosto w jego czekoladowe oczy.

-A...ale, jak o....on tam jeest?- zapytałam przez czkawkę od płaczu.

-Nie ma go tam, zająłem się nim w odpowiedni sposób.- otworzył drzwi od auta.- Chodź.

Złapał mnie za rękę i pomógł wysiąść z samochodu, po czym podniósł mnie w stylu "panny młodej" i kierował się na koniec uliczki, za którą wcześniej zniknął Liam.

Na samo wspomnienie tego imienia przeszły mnie ciarki. Bałam się. Nie wiedziałam do czego może być zdolny. A najbardziej nienawidziłam uczucia bezradności. Nic nie mogłam zrobić. I to było w tym wszystkim najgorsze.

Wyszliśmy na ulicę. Na poboczu stało kilka aut. Dyaln prowadził mnie do jednego z nich. Był to jego samochód. Odblokował samochód za pomocą kluczyków. Postawił mnie na ziemię.

Mięliśmy już wsiadać, gdy zza naszych pleców rozległ się śmiech, szyderczy, pełen grozy. Natychmiast oboje odwróciliśmy się.

Widziałam coś, czego nikt w życiu nie chciał by zobaczyć. Około 20 metrów od nas stał Liam z twarzą czerwoną od krwi i poplamionymi ubraniami. Uśmiechał się z pogardą, a w ręce trzymał broń. Pistolet skierowany prosto na nas. Na mnie i na Dylan'a.

W tamtym momencie oczy rozszerzyły mi się, a usta otowrzyły. Próbowałam wziąć oddech, jednak byłam zbyt sparaliżowana. Stałam wryta w ziemię nie mogąc się ruszyć. Jedyną czynnością, którą zrobiłam było kurczowe złapanie się za koszulkę Dylana, którą trzymałam już wcześniej, ale teraz chwyciłam za nią mocniej.

Chciałam spojrzeć na twarz stojącego obok mnie bruneta, ale tak jak wcześniej nie mogłam się ruszyć i nie chciałam. Bałam się, że jeden mój malutki ruch może spowodować, że broń z dłoni nieobliczalnego chłopaka wystrzeli.

-Hahaha, co Dylanku? Myślałeś, że jak rozkwasisz mi mordę, to się nie pozbieram? Bijesz jak baba!- mówił to co chwilę zmieniając ton. I wybuchając niekontrolowanym, przerażającym śmiechem.

-Nie spodziewałbym się tego po tobie. - kontynuował i spojrzał na Dylan'a tym razem... z wyrzutem?- Po 2 latach naszej cholernej współpracy ty mi odstawiasz takie coś?- pokazał na swoją twarz.- Dla niej?- pokierował spluwę w moją stronę na co pisnęłam i przytuliłam się w bok chłopaka.

-Liam, posłuchaj, odrzuć tą broń.- odezwał się Dylan.

Tak Dylan, on na pewno się ciebie posłucha. Sama sobie dziwiłam się, że w takiej sytuacji moja podświadomość mówi takie rzeczy.

-Ty się zamknij! Teraz ja tu mówię!- warknął Liam i skierował broń na brązowookiego. Czułam, że Dylan się spiął.

-Tyle dla ciebie poświęciłem, byłeś dla mnie najlepszym kumplem! A ty mnie zdradziłeś!- zaczął szlochać. Jednak nie spuszczał broni. Tak działały na niego narkotyki. Huśtawki nastrojów, niekontrolowane czyny, działanie pod wpływem impulsu...

-Liam, uspokój się. Jesteś pod wpływem....

-Noi kurwa!? To nie zmienia faktu, że mnie zdradziłeś!

-Nie zdradziłem cię.- odpowiedział ze spokojem w głosie. Mimo to czułam, że sie stresuje. No bo kto by się nie stresował, gdyby przyjaciel- diler celował do ciebie bronią!?

-Nie, kurwa wcale.- prychnął.- Czy ta suka jest tego warta? Warta naszej przyjaźni!?

-Ona nie stoi na drodze naszej przyjaźni!- krzyknął.

-A ja uważam inaczej... A co jeśli.- skierował broń na moją klatkę piersiową.- Będziesz patrzył na śmierć tej suki?- poczułam, że moje nogi robią się jak z waty. Po ciele przechodzą dreszcze. I fale gorąca jednocześnie.

-Liam, nie jesteś mordercą.- wyciągnął ręce w jego stronę.

-Jeszcze!- zaśmiał się.- Masz jakieś ostatnie słowa do powiedzenia przed śmiercią... Suko?- to pytanie pokierował do mnie. Nie mogłam nawet przełknąć śliny, a co dopiero się odezwać. Przymknęłam oczy i czekałam aż strzeli.

-Liam, zostaw ją! Załatw te sprawy ze mną, ona nie jest niczemu winna!- krzyknął do bruneta z bronią.

-W sumie dobry pomysł! Z nią pobawię się później.- zaczął powoli się zbliżać w naszą stronę. Dylan spojrzał na mnie i niemal niewidocznie poruszał ustami mówiąc: "uciekaj"

Postanowiłam mu zaufać, myślałam, że wie, co robi. Szybkim ruchem odskoczyłam od bruneta i zaczęłam biec. Po dosłownie 3 sekundach usłyszałam strzał. Z przerażenia upadłam na ziemię. Nie wiedziałam, gdzie został pokierowany. Przestraszona i oszołomiona spojrzałam na swoje ciało. Nie dostrzegłam żadnej krwi, ani niczego takiego.  Odwróciłam głowę do tyłu.

Ujrzałam Dyaln'a który w tym momencie upadł na ziemię. I Liam'a stojącego naprzeciwko niego z bronią. Zakręciło mi się w głowie. Nie czułam nic, totalną pustkę. Wstałam i zaczęłam kierować się w ich stronę. Nie zważałam nawet na to, że jeden z nich ma broń, którą wcześniej we mnie celował.

Brunet z bronią spojrzał na Dylan'a, potem na mnie. Po czym rzucił pistolet i zaczął uciekać. Po prostu uciekać! Podbiegłam do Dylan'a i uklęknęłam w powiększającej się kałuży krwi wokół niego. Dostał kulkę w brzuch, po lewej stronie, jednak nie w serce.

-Dylan!- krzyknęłam.- już wzywam pomoc. Tylko nie zasypiaj!- Chciałam zadzwonić po pogotowie, ale nie miałam przy sobie telefonu. Postanowiłam przeszukać jego kieszenie.

-Sky.- wychrypiał i złapał za mój nadgarstek, który trzymałam na jego barku.- muszę ci coś powiedzieć.

-Mów Dylan.- mówiłam przez łzy nerwowo przeszukując kieszenie.

-Ja...- zaczął kaszleć i się ksztusić. Nie wiedziałam co robić w takiej sytuacji. Na szczęście po chwili mu przeszło. Nie mogłam znaleźć nigdzie telefonu. Najzwyczajniej w świecie nie miał go przy sobie.

-Cholera.- powiedziałam cicho. I zaczęłam rozglągać się, ale nikogo nie było w pobliżu.- Pomocy!- krzyknęłam. Nic się nie wydarzyło.

-Sky, spójrz na mnie.- mówił coraz słabszym głosem. Patrzyłam na niego ze łzami w oczach, które zaczęły spływać po policzkach.- Ja...cię kocham.- powiedział to, po czym zsunął rękę z mojego nadgarstka. A jego oczy zamknęły się.

-Dylan! Dylan!- zaczęłam poruszać jego twarzą.- Dylan! Nie zasypiaj!- jego klatka piersiowa przestała się poruszać.

Zaczęłam szlochać, a nawet nie szlochać, wyć. Łapałam za swoje włosy prawie u nasady i zaczęłam je ciągnąć. Płacząc przy tym jak dziecko.

***
Witam was. Trochę się porobiło...
Do następnego! ;)

BETTER-this is a new beginning// Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz