10

245 13 7
                                    

Chyba zauważył, że nie mam czym oddychać, bo się ode mnie oderwał na moment. Niestety chwila wolności nie trwała długo.
N: Zostaw mnie! Co ty robisz?!
Niedość, że złapał mnie i zaczął iść w kierunku zimnej wody!
- Sama się prosiłaś ! - oznajmił uśmiechnięty.
-COO?!- wrzasnęłam i poczułam zimną ciecz.
Wrzucił mnie do lodowatej wody, oj ma gnojek przechlapane. Z początku podniosłam się w wodzie tak, aby moje piersi nie wystawały, co nie było najprostszym zadaniem, bo ON szedł prosto w moją stronę. Nie myśląc (bo kiedy ja myślę przed dokonaniem czynu?).
- Jeden niewłaściwy ruch i oberwiesz! - ostrzegłam.
Złapał mnie w pasie na co ja pisnęłam.
-Twój plan się nie powiódł!
Miałam ochotę go udusić własnymi rękoma.
Florian był już przy ręcznikach, gdy ja, pływałam w najlepsze.
-Natala! Chodź tu szybko!- zawołał mnie.
Pędem wybiegłam z wody i pobiegłam do chłopaka, ten tylko okrył mnie ręcznikiem i wskazał głębię lasu.
-Widzisz jak tam się coś porusza? - zapytał.
Po głębszym przypatrzeniu się, dojrzałam zielonożółte ślepia wpatrujące się w nas.
- Powolnym krokiem wejdź do auta, pod żadnym pozorem nie rób gwałtownych ruchów.- ostrzegł szeptem.
Tak jak wyszeptał, tak zrobiłam. Będąc już bezpiecznie w aucie spojrzałam przez okno. No tak! Przecież Florian musi se zawsze kłopotów narobić  ...  Cztery głodne wilki szły w jego stronę. Najdelikatniej jak potrafiłam uchyliłam drzwi od samochodu. Na moje szczęście pod moimi nogami leżał gruby patyk. Chwyciłam go i zapaliłam używając zapałek, które uprzednio wyjęłam ze schowka. Zrobiłam kilka kroków w przód przez co wilki przestraszyły się i zwiały.
- Dzięki Bogu! - Florek podbiegł i mnie przytulił, po czym odebrał ode mnie pochodnię i wrzucił ją do wody.
- Na imię mi Natalia, nie Bóg - zażartowałam - Wracajmy już
-Pakuj się, zajedziemy do restauracji i coś zjemy- oznajmił.
Spakowałam  wszystkie rzeczy. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy.
Po drodze się przebrałam, aby nie iść do miejsca publicznego półnaga.
Gdy byliśmy na miejscu, nie wiem jakim cudem, Flo był ubrany. Usiedliśmy przy wolnym stoliku i nastała krępująca cisza. Przerwał ją dopiero kelner proszący o zamówienia. Ja wybrałam pierogi z jagodami polewane śmietaną z cukrem, a Florian, jak to on, schabowego.  Jedzenie było estetycznie wykonane, ale w smaku było słabej jakości.
- Gdzie pani sobie życzy pojechać? - zapytał
-Do domu
- Super interesujące plany!- zaczęliśmy się oboje śmiać z jego wypowiedzi.
Dojechaliśmy do domu i pierwsze co zobaczyłam w środku,  to leżącego Dezyderego. Wyglądał tak słodko jak spał, jak pluszowy misiek. Chciałam w tamtym momencie zadzwonić do Jasia i zapytać gdzie jest, ale Florian mnie wyprzedził. Długo nie czekaliśmy, gdy usłyszeliśmy telefon w domu, pobiegliśmy we dwójkę na górę,  zobaczyć co się dzieje. Janek poszedł śladami Dezego i też postanowił się zdrzemnąć, z tą różnicą, że jeden w sypialni Floriana, a drugi na sofie w salonie.
- Florian ... Ja idę do mojego domu, za 30 minut wracam- pocałował mnie w czoło na odchodne i poszłam.
Wcale nie skierowałam się do domu, tylko do mojej serdecznej przyjaciółki, Wiktorii.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Znowu poprawiony rozdział! Niedużo w nim zmieniłam :/
To Bajoo!
🍌
Bananki ❤

Kotek Edwarda //SKKF //AbraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz