Złość, wściekłość oraz rozpacz.
Te trzy uczucia mieszały się we mnie, tworząc bezlitośnie wyżerający moje wnętrze roztwór. Gałki oczne bolały od samego patrzenia na nich, prościej byłoby je wydłubać. Żołądek utworzył pogmatwany węzeł, natomiast dłonie niekontrolowanie zacisnęły się w pięści. Odczucie wbijających się w skórę paznokci przy tym wszystkim, było ledwo zauważalne. Ból psychiczny całkowicie zdominował ten fizyczny.
Brunetka chciała do mnie podejść, jednak męskie ramiona oplatające jej sylwetkę kategorycznie uniemożliwiały dziewczynie jakikolwiek ruch. To była idealna szansa na ucieczkę z tamtego strasznego miejsca.
Był jeszcze jeden problem – moje nogi były niczym z waty. Czułam, jakby ktoś specjalnie mnie przytrzymywał i tym samym zmuszał do oglądania brunetki w towarzystwie chłopaka. Najtrudniejsze było postawienie pierwszego kroku. Mijając ich, odwróciłam wzrok w drugą stronę oraz zacisnęłam zawistnie szczękę.
Zostałam skrzywdzona.
Trucht chyżo zmienił się w bieg. Prułam w stronę najbliższego przystanku autobusowego w niewiarygodnie szybkim tempie. Bezwzględny, jesienny wiatr dął prosto w moją twarz. Dodatkowo przyczyniając się do obecności słonawej, wodnistej cieczy na policzkach.
Zaprzestałam stawiania kolejnych kroków dopiero na postoju. Słaba kondycja, nie po raz pierwszy wdała się we znaki. Sprawdzając rozkład autobusów, starałam się unormować oddech. Obecnie, podstawowa czynność organizmu, zachodząca bezustannie była niebywale przytłaczająca. Nie ze względu na aktywność fizyczną, lecz z uwagi na wcześniej widziane zdarzenie. Ból był wszechobecny.
Wyjątkowo, nie musiałam długo czekać na pojazd komunikacji miejskiej. Sięgnęłam po bilet znajdujący się w przedniej kieszeni spodni, odbiłam go i pospiesznym ruchem usadowiłam się na końcu busa.
Dopiero teraz miałam chwilę, by ochłonąć. Na język snuło mi się kilka ostrzejszych słów, jednak nie chciałam zwracać na siebie uwagi innych pasażerów. Z resztą, rzucanie mięsem nie zmieniłoby tego, co ujrzałam kilka minut wcześniej. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Woods nie należała do takich osób. Nie zrobiłaby mi czegoś takiego, prawda? Gówno prawda.
Byłam w olbrzymim błędzie. Dotychczas nie wspominała, że ma kogoś. Widocznie chciała ten fakt pozostawić w sekrecie. A najlepsze z tego wszystkiego jest to, że na początku naszej znajomości, poinformowała mnie o swojej orientacji seksualnej. Tak jakby, jej aktualne czyny gryzą się z wypowiedzianymi wcześniej oświadczeniami. Chyba, że od samego początku wysłuchiwałam samych kłamstw. Czy ja ją w ogóle znałam?
Nic sobie nie obiecałyśmy. Nawet nie jestem pewna, czy byłyśmy ze sobą. Jednak jedno wiedziałam na pewno, było mi z nią niezmiernie dobrze. Czułam się przy niej bezpieczna, mogłam być w stu procentach sobą. Przy niej doznawałam przeróżnych odczuć oraz emocji, które tylko ona potrafiła wywołać. Miałam wrażenie, iż ona odczuwa to w podobny sposób.
Pomimo zaledwie trzymiesięcznej znajomości, przeżyłyśmy wiele wspólnych chwil. Niektóre lepsze, inne troszkę gorsze. Ale nie miało znaczenia jakie one były, ponieważ kiedy ona była obecna przy mnie, wszystko automatycznie stawało się bardziej znośne, a otoczenie niewytłumaczalnie przybierało cieplejsze barwy.
Nasz start do idealnych nie należał. Przez niepowtarzalny debiut w moich koszmarach, byłam uprzedzona do jej osoby. Postanowiłam, że będę unikać brunetki niczym płomieni, ale wszyscy dobrze wiemy jak się to skończyło. Gdybym nieustępliwie trwała przy swych postanowieniach, ta sytuacja nie miałaby miejsca.
Do tej pory sądziłam, iż goszczenie zielonookiej w mojej egzystencji wyszło mi na lepsze. Jednak ostatecznie, chyba mogę stwierdzić, że wyszłam na tym zdecydowanie gorzej. Wolałabym cierpieć z powodu koszmarów, aniżeli odczuwać tego rodzaju cierpienie, które w swojej intensywności nie miało porównań.
CZYTASZ
Nie rozpoznajesz mnie? | Clexa
FanfictionClarke od miesięcy nawiedzają niepokojąco realne sny. Kosmos, postapokaliptyczna Ziemia, jej znajomi, ciągła walka o przetrwanie. Ostatniej nocy ujrzała intrygującą dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widziała w rzeczywistości. To straszne, a jed...