Rozdział 57

1.5K 108 46
                                    

Lexa POV

Patrząc z perspektywy przeciętnego obywatela styl życia celebrytów wydaje się interesujący, przesycony pokusami i luksusem. W żadnym wypadku nie zamierzam mówić w imieniu osób często pojawiających się w środkach masowego przekazu. Otoczenie, w którym zostałam przymuszona się odnaleźć było jedynie namiastką katorgi, będącej normą dla cenionych gwiazd kina, mniejszego ekranu czy też muzyki z pierwszych stron kolorowych gazet. Byłam adoptowaną córką biznesmena, posiadającego niebywałe uznanie w swej branży.

Reporterzy oraz fotografowie nie wtrącali się nachalnie w nasze sprawy prywatne. W domu mogłam od nich odpocząć. Jednak uniknięcie kontaktu z nimi było niemożliwe podczas przyjęć, które zostały specjalnie zorganizowane po to, aby właściciele amerykańskich korporacji na wschodnim wybrzeżu mieli okazję wyjąć z przestronnych szaf najdroższe ubrania, buty, akcesoria i pokazać się wśród ludzi swojego pokroju. Bankiety urządzane przez nich samych były wspaniałymi godzinami, przede wszystkim spędzonymi na powielaniu ich nadętego ego. Uważali się za śmietankę towarzyską. Perfekcyjne miejsce, w którym żmija mogła pogawędzić z gadem swego pokroju o sposobie wykorzystania jak największej ilości ssaków celem uzyskania korzyści majątkowych, mających odcisnąć piętno na ich kontach bankowych.

Na zdjęciach ukazujących się następnego ranka w brukowcach wszystko było wyidealizowane. Aż można by pozazdrościć. Tymczasem ja oddałabym, co tylko mam w posiadaniu, żeby wywinąć się od obecności na tych uroczystościach. Aczkolwiek nie były one najgorszym elementem składającym się na moją rutynę. Znienawidzoną częścią spłacania długu było umawianie się z potomkami klientów Titusa. Po akcji związanej z Tylerem prawny opiekun łaskawie pozwolił mi trochę odsapnąć od przymusowych randek. Siniaki na ciele zagoiły się pod czujnym okiem mojej prywatnej pani doktor. Griffin skrupulatnie rozsmarowywała na stłuczeniach wszelakie maści, dzięki którym nie było widocznego śladu po dramatycznym wydarzeniu z udziałem bogatego dziedzica.

Zachowanie blondynki w ostatnim miesiącu uległo zmianie. Początkowo podejrzewałam, że nadal ma mi za złe układ, który zawarłam z Tylerem. Jednak tydzień temu dowiedziałam się, że jej podenerwowanie oraz smutek nie jest związany z moją osobą, bynajmniej nie bezpośrednio. Przymusiła się do zatajenia prawdy na temat koszmarów, co przyniosło odwrotne skutki od oczekiwanych. Miałam nadzieję, że sprawa z dręczącymi ją snami została permanentnie zamknięta, lecz nieoczekiwanie powróciły, mieszając niebieskookiej w głowie. Jedyne, co mogłam zrobić to udzielić jej potrzebnego wsparcia. Próbowałam ustabilizować nadwyrężoną psychikę niebieskookiej.

Współcześnie byłam rozzłoszczona na Titusa. Dla dobra Clarke zignorowałam moją dumę i poprosiłam go o dzień wolny od pełnienia obowiązków związanych z byciem jego córką. Parsknął śmiechem. Dotychczas żaden dowcip tak bardzo go nie rozbawił. Gdy zaczerpnął świeżego powietrza nabrał podejrzeń. Wpatrywał się w moją osobę jak sęp w padlinę. Zapytał, czy moja apelacja miała coś wspólnego z blondynką, która kiedyś była na tyle bezczelna, by podnieść na niego głos i to w dodatku stojąc na terenie jego prywatnej posesji.

Dłonie zacisnęłam w pięści, obserwując jak jego usta powoli formują się w szyderczy uśmieszek. Rysy twarzy tylko na taki mu pozwalały. Milczenie potraktował jako pozytywną odpowiedź. Przez wiele lat egzystencji obok siebie nabrał wprawy w trafnym odczytywaniu moich reakcji, chociaż nie należałam do grona nadmiernie ekspresywnych ludzi. Rzucanie oszczerstw na temat nastolatki, której wcale nie znał stanowiło nie lada rozrywkę. A jeszcze bardziej rozweseliła go moja reakcja. Choć na twarzy nie pojawił się zauważalny dla ludzkiego oka grymas, w środku gotowałam się niczym wulkan moment przed gwałtowną erupcją. Paznokcie wbijały się w wewnętrzną stronę dłoni. Nieznaczny ból fizyczny przypomniał o zachowaniu zimnej krwi. Zakończywszy monolog przepełniony obelgami rozkazał mi wrócić do sypialni oraz przyszykować na dzisiejszą gale.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz