Rozdział 27

1.6K 148 49
                                    

W przeciągu ostatnich trzech dni, byłam świadkiem wielokrotnej obecności uśmiechu na obliczu Lexy. Reszta klasy zaczęła podejrzewać, iż rozpoczęła stosowanie środków nieznanego pochodzenia lub uderzyła się w głowę. Nie można ich winić za takie, a nie inne myślenie, przecież brunetka sama stworzyła sobie reputację zimnej i niczym niewzruszonej dziewczyny.

Lecz teraz, porównując Woods chociażby sprzed tygodnia oraz tę obecną, bytującą od siedemdziesięciu dwóch godzin, zmiana aż bije po oczach. Oni byli święcie przekonani, że dziewczyna ogłupiała, jednak ja, jako jedyna znałam prawdziwą przyczynę uniesionych kącików jej ust.

Aczkolwiek nie mylcie uśmiechu z brakiem temperamentu; nietuzinkowy charakter Woods nie uległ zmianie. Wciąż była sobą, tylko bardziej rozradowaną wersją. Zaczęła w większym stopniu uzewnętrzniać swoje emocję, ale oczywiście bez zbędnej przesady. Działo się to na poziomie przeciętnym.

Rozmowa, uformowana z uprzedniej kłótni, pozwoliła zrzucić część brzemienia, które samotnie dźwigała na swych barkach przez zdecydowanie zbyt długi okres. Tamto zdarzenie, znacznie nas do siebie zbliżyło. Tak, miałam pełną świadomość, że był to zaledwie wierzchołek góry lodowej pod nazwą przeszłością zielonookiej.

Absolutnie nie zamierzałam na nią naciskać. Obwieściłam jej, iż dysponuje taką ilością czasu ile potrzebuje, na całkowite wyznanie. Doskonale zdawałam sobie sprawę jak wielkie wydarzenie to będzie dla niej oraz mnie. Nie tylko chciałam dać jej dłuższy termin na przygotowanie się, ale także sobie samej.

Pod ówczesnym nagromadzeniem się całego szeregu różnorakich emocji, impulsywnie zdeklarowałam się do pozostania przy jej boku. Była to prawda, na dodatek płynąca prosto z serca. Jednak dopiero późną porą, gdy już ochłonęłam i rozpoczęłam analizowanie każdego, nawet najmniejszego element uczuciowej wymiany zdań, zaczęłam rozumieć do czego się zdeklarowałam oraz jakiej ciężkości brzemię na mnie spoczęło.

Nie spodziewałam się usłyszeć oświadczeń tego typu z jej ust. Skoro to był zaledwie początek, co może kryć się głębiej? Nie jestem pewna, czy to mnie nie przerośnie, ale to już mój problem. Wiele osób nie bierze dotrzymywania wcześniej składanych obietnic na poważnie. Cóż, ja należę do przeciwnego grona. Bez względu na wszystko, staram się z całej siły dotrzymać wcześniej danego słowa. Ta sytuacja nie jest wyjątkiem.

Ona wielokrotnie mi pomogła, nie zdając sobie z tego sprawy. Pisałam do niej cały szereg wiadomości, gdy nie mogłam spać przez nieubłaganie dręczące moją osobę koszmary. Zamiast je zignorować i ponownie pogrążyć się w śnie, odpisywała mi, za każdym razem. Korespondowałyśmy o przeróżnych nieistotnych rzeczach. Był to specjalny zabieg z jej strony, który miał za zadanie odwrócić moją uwagę od snów.

Dlatego zamierzam jej się odwdzięczyć, z nadwyżką.

Wciąż nie wiedziałam kim dla siebie jesteśmy, lecz zeszło to na dalszy plan. Przeświadczenie, które zyskałam tamtego dnia, głoszące, że te uczucia nie są jednostronne były wystarczające, przynajmniej na tym etapie.

Postanowiłyśmy razem zabrać się za rozwiązywanie problemów zielonookiej jak najszybciej, ale właściwie to nie wiedziałam od czego zacząć. Od dyktatorskiego ojca czy od chłopaka, który bezczelnie traktował ją jak swoją osobistą własność, zakupioną za grosze na eBayu.

Pragnęłam czym prędzej odnaleźć adres zamieszkania szatyna i powybijać mu wszystkie ząbki. Zawsze starałam się nie działać tak impulsywnie tudzież agresywnie, jednak nigdy również nie znajdowałam się w podobnej sytuacji.

Nie wiedziałam, w jaki sposób mogę jej pomóc. Czułam się bezsilna, gdy opowiadała mi jak to wszystko się rozpoczęło. Zakładam, że specjalnie ominęła najgorsze elementy, uważając, iż tak będzie dla mnie lepiej. To do niej podobne.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz