Bambam
Siedziałem jak wmurowany, gdy mężczyzna oddalał się od stolika. Zerkałem co chwilę na jego wizytówkę, którą mi zostawił.
"Park Chanyeol - 'Twoja pała będzie stała'
Najtańsze usługi w mieście! Dzwoń: 696-696-696"
Nie wiedziałem, co mam sobie o tym myśleć. Niby propozycja, którą mi przedstawił była całkiem, całkiem. W końcu takie wielkie sumy dukatów piechotą nie chodzą. Musiałem to porządnie przemyśleć. Chanyolo dał mi kilka godzin do zastanowienia się i miałem zadzwonić do niego przed 00:00.
Zwinąłem szybko wizytówkę do kieszeni i udałem się w stronę stolika moich przyjaciół. Gdy do nich podszedłem wyżerka stała już przed nimi. Poczułem się jak w jednej z części Shreka, gdzie podano całego prosiaka śmierdziela.
Usiadłem z uśmiechem i zacząłem nieśmiało podbierać różne przysmaki.
-Yugi, mógłbyś mój kochany za mnie dzisiaj zapłacić? Oddam ci jutro. - szepnąłem dyskretnie do Yugyeoma.
Ten tylko skinął głową pałaszując właśnie łódeczki z szynki i papryki.
Odszedłem od stołu jako pierwszy pod pretekstem "akcja uwolnić orkę wzywa". Poszedłem prosto do pokoju, gdzie usiadłem na łóżku i zacząłem rozważać ofertę pracy.
*
-Nie bój się, to tylko raz lub dwa razy, a do tego z zaufanymi osobami, na pewno nie zrobią ci krzywdy. Nasi pracownicy też są przyjaźni i daliby ci kilka dobrych rad. - mówił Park.
-Ale nie uważa pan, że byłoby to trochę niekomfortowe dla kogoś takiego jak ja? Przecież noszę gacie w jednorożce. - pragnąłem zauważyć.
-To nie ma znaczenia, mój malutki. To są same plusy. - mówił przekonująco - przemyśl to. Tutaj zostawiam ci moją wizytówkę - mówił wysuwając kawałek papierku z marynarki - zadzwoń do północy i daj znać. Do zobaczenia. - powiedział, po czym wstał, wziął swoją walizkę i odszedł.
*
Przypominałem sobie cały czas tą rozmowę i nie mogłem poukładać swoich myśli. Stwierdziłem, że w sumie yolo. Wyszedłem na balkon i usiadłem na parapecie. Wpisałem do telefonu numer podany na wizytówce i zadzwoniłem.
Po kilku sygnałach usłyszałem w słuchawce znajomy głos
-Tak?
-Zgadzam się, Park.
Jackson
Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak nawpierdalałem, real talk. Ta restauracja była zajebista, żarcie było lepsze niż gdziekolwiek indziej. No, ale nie żyjmy tylko jedzeniem. Nadal myślałem o tym, co wydarzyło się rano. Siedzieliśmy przy stole i co chwilę zerkałem nerwowo w stronę Marka. Próbowałem jakoś zwrócić na siebie jego uwagę, ale na marne. Dopiero, gdy zapłaciliśmy i kierowaliśmy się do pokoi miałem szansę jakoś zadziałać.
Szliśmy ciemnym korytarzem. Złapałem Marka za rękę i pociągnąłem w stronę swojego pokoju. Popchnąłem go na łóżko i zamknąłem za nami drzwi i przekręciłem klucz.
-Słuchaj. - zacząłem - ja ci wszystko wyjaśnię.
-Co ty chcesz mi wyjaśniać?! -przerwał GROŹNIE (xD) Tuan.
-Jak myślisz, jak się tutaj dostałem razem z Kunpimookiem? No logiczne, że zajebałem samochód jakiemuś fagasowi. To znaczy wiesz, jechał z nami spokojnie, siedziałem obok. Stał na światłach, a ja mu JEB. Tak z zaskoczenia gonga w jape. Już myślałem, ze wykitował, ale zemdlał na moje nieszczęście. Wywiozłem go do jakiegoś lasu, zostawiłem na środku i spierdoliłem! Bambam spał więc spoko luziczek foczko nie było żadnych świadków, to była 5 nad ranem, błagam! Ale-
-Czekaj,stop, skończ. - przerwał Mark - wcale mnie to interesuje i nie jestem zły, nie musiałeś mi tego mówić. Przyzwyczaiłem się, że często jesteś na policji, naprawdę. - skończył stanowczo.
-O. - powiedziałem zdziwiony.
Mark wzdychał przez chwilę, po czym położył się na łóżku zamykając oczy.
-To może...-zacząłem.
-Może...? -zapytał Mark.
-Może dokończymy to, co zaczęliśmy wcześniej?
-A no może. - odpowiedział z lekkim uśmieszkiem.
~~~~~~~~~~~~~
ANJONG CZINGU
mówiłam, że wracam!!!!!! dziękuję bardzo Olisi, która w małym stopniu uczestniczyła w powstawaniu tego rozdziału, całuje stópki<3:)
Rozdział krótki, ikr, ale zaskocze was!!! bo kolejny jest już gotowy!! i mogę szczerze już powiedzieć, że rozdział 12 jest najtrudniejszym jaki kiedykolwiek pisałam, tak więc jest w trakcie poprawekXDD
Soon~