- Spóźniłeś się - oznajmiła sucho Liv, gdy wchodziłem do "Vives".
- Przepraszam. Musiałem zrobić coś ważnego. Sprawy... rodzinne - wyjaśniłem, idąc w stronę łazienki, by tam założyć uniform.
- Mogłeś zadzwonić.
Przystanąłem, zdenerwowany tonem dziewczyny.
- Dzwoniłem. Powiedziałem, że spóźnię się kilkanaście minut.
Ciemnowłosa spojrzała na mnie. Przynajmniej tak mi się wydawało, ponieważ jej oczy przykrywały duże, ciemne okulary przeciwsłoneczne.
- Faktycznie - powiedziała po chwili zamyślenia. - Sory.
Bez słowa poszedłem do łazienki, by się przebrać.
Gdy z niej wyszedłem, Liv już nie było.
Udałem się w stronę wyjścia z zaplecza. W sklepie panowałaby zupełna cisza, gdyby nie muzyka wydobywająca się z głośników, powieszonych pomiędzy ciemnym sufitem a ścianami.
Nagle zza perkusji usłyszałem głośny huk. Pobiegłem szybko w tamtą stronę. Na ziemi, obok bębnów, leżała ciemnowłosa. Okulary, które spadły z jej oczu w trakcie upadku, leżały dwa metry od niej. Sama dziewczyna nie wyglądała na zbytnio obolałą. Jednak coś w jej wyglądzie było nie tak. I przyprawiało mnie to o dreszcze.
Pomogłem Liv wstać z podłogi.
- Chyba oboje jesteśmy pechowcami! - zaśmiała się, gdy stała już o własnych nogach. - Raz upadasz ty, raz ja... I musimy sobie pomagać.
- Kto ci to zrobił? - zapytałem, ignorując słowa dziewczyny. Cały czas wpatrywałem się w nią.
Liv podeszła do miejsca, w którym leżały okulary, podniosła je i założyła z powrotem na oczy.
- Przecież widziałeś, że się przewróciłam. Przy okazji uderzyłam o talerz i teraz zsiniało mi to miejsce pod okiem. Bywa - powiedziała ciemnowołosa z udawanym uśmiechem i odeszła w stronę lady. Nawet nie usłyszałem, że do sklepu wszedł jakiś klient.
Gdy Liv obsługiwała kobietę, wziąłem się za ustawienie perkusji w bezpieczniejszym kącie. Zajęło mi to dobrą chwilę. W tym czasie miałem przed oczami twarz dziewczyny. Uderzone miejsce tak od razu nie sinieje. Chciałem dowiedzieć się, o co chodzi, ale nie chciałem na nią naciskać, więc postanowiłem, że poczekam.
- Michael, możesz mi pomóc? - usłyszałem wołanie Liv dochodzące z zaplecza. Udałem się za głosem i wszedłem do mniejszego pomieszczenia.
Tam, przy stercie papierów, stała dziewczyna. Podszedłem do niej i spojrzałem na zawalony stolik.
- Pomógłbyś mi powypełniać te gwarancje? Jest ich trochę dużo. Sama nie dam rady. Zostawię otwarte drzwi i jak ktoś przyjdzie to go usłyszymy - wyjaśniła ciemnowołosa, podając mi długopis.
Nigdy nie wypełniałem gwarancji. Mogło być ciekawie.
***
- Widzimy się jutro! Austin powinien już być - pożegnała się ze mną Liv, gdy wychodziliśmy z "Vives".
W trakcie pracy z gwarancjami przyszło może z siedem klientów, ale nie przeszkadzało nam to w rozmowie. Ponieważ takowej nie było.
Dziewczyna znowu zamknęła się w sobie i nie odzywała się do mnie aż do zakończenia pracy. Wtedy tak jakby nigdy nic uśmiecha się i radosna odchodzi.
W ciągu całego dnia zamieniamy ze sobą tylko kilka zdań i na tym koniec. Możliwe, że to ja robię coś źle. Albo przeszkadza jej to, że po prostu jestem. Nie wiem.
CZYTASZ
Little Rose ||M. Clifford
Fanfiction- Dlaczego Pan płacze? - Nie mów do mnie "Pan", bo czuję się staro. Michael jest osiemnastolatkiem, skrzywdzonym przez los. Ma listę, która jest dla niego czymś ważnym. Czy idąc krok po kroku, punkt po punkcie, odnajdzie lepszą przyszłość?