Krzyknęłam z bólu. Złapałam się za rękę. Bardzo bolała.
-Co pani?! - wykrzyczałam.
-To cię oduczy spóźniania.
Wściekłam się. Wiele nie myśląc, zdrową ręką złapałam jej rękę i wykręciłam ją z tyłu pleców. Teraz to ona zawyła z bólu. Przycisnęłam mocniej.
-Zgłoszę to dyrektorowi - powiedziała.
-A ja pójdę na policję i zgłoszę zawiadomienie na panią - odparłam.
-Kto ci uwierzy? Zaraz idę do dyrektora. Pokażę mu swoją rękę.
-Proszę bardzo. Nic na niej nie widać. Nie jestem głupia. Umiem wykręcić rękę bez żadnych konsekwencji.
Puściłam ją i wyszłam. Trzymałam się za nadgarstek. Czułam ból od nadgarstka, aż po palce. Albo mi ją stłukła, albo złamała mi dłoń. Poszłam do pielęgniarki. Kazała mi jechać na pogotowie. Mama była w szpitalu, więc mogłabym do niej jechać, ale nie miałam jak. Auto i prawo jazdy zostały w domu, a poza tym nie mogłabym kierować z tą ręką. Moją ostatnią nadzieją był Michał. On tez miał prawo jazdy. Poszłam go poszukać. Znalazłam go pod klasa biologiczną.
-Michał.
-Cześć Marta.
-Mam do ciebie prośbę - wydusiłam.
Odeszliśmy na bok. Spojrzał na moją dłoń.
-Co jest? - zapytał.
-Masz prawo jazdy, prawda?
-Tak.
-Poszedłbyś ze mną do domu? Potrzebuję kierowcy.
-Co się stało? - zaniepokoił się.
-Muszę jechać do szpitala - wskazałam na dłoń. Dotknął jej. Cofnęłam ją szybko.
-Jedziemy.
Zabrał plecak i wyszliśmy ze szkoły. Doszliśmy do domu. Zostawiliśmy rzeczy w salonie. Dałam mu kluczyki do auta. Tata kupił mi czarne bmw. W szpitali byliśmy w ciągu 10 minut. Michał gnał przez miasto 140 km/h. Wysiadłam i poszliśmy do budynku. Znalazłam mamę. Poszłyśmy do gabinetu, a Michał został na korytarzu. Opowiedziałam jej wszystko. Była oburzona. Zrobiła mi prześwietlenie. Miałam mocno stłuczoną dłoń. Mama posmarowała mi maścią i owinęła mocno bandażem. Popłakałam się z bólu. Dostałam tabletki przeciwbólowe.
-Jak przyjechałaś? - zapytała mnie mama.
-Michał mnie przywiózł.
-Ooo. To twój kolega z klasy? Tego, którego nie lubisz?
-Tak, ale nie jest taki zły, na jakiego wygląda - przyznałam.
-Zmykaj do domu i dobrze pozamykaj wszystkie drzwi i okna. Ten przestępca może nadal być w pobliżu.
-Mamo, nie martw się. Do zobaczenia.
Wyszłam z gabinetu. Michał odwiózł mnie do domu.
-Przepraszam, że wyciągnęłam cię ze szkoły.
-To nic. Co z twoją ręką? - zapytał.
-Mam mocno stłuczoną rękę - odparłam.
-Co się tak w ogóle stało? - spytał.
Opowiedziałam mu wszystko. Zdenerwował się.
-Pójdziemy na policję i zgłosimy pobicie - powiedział.
-My? - zdziwiłam się.
-No tak. Potowarzyszę ci - odparł.
-To miłe, dziękuję, ale nie musisz. Sama dam sobie radę.
-Pojadę z tobą.
-Dzięki. Chcesz może coś do picia?
-Masz wodę?
-Jasne - poszłam do kuchni i wyjęłam butelkę wody. Odkręciłam ją i chciałam nalać jej do szklanki. Nie miałam jak jedną ręką.
-Naleję sobie - koło mnie pojawił się chłopak.
-Nie wyganiam cię ani nic. Możesz zostać, ale muszę zrobić teraz obiad, bo mama niedługo wróci z pracy.
-Pomogę ci. Z tą ręką to nawet garnka na kuchenkę nie postawisz - uśmiechnął się.
Ugotowaliśmy obiad. Koło 14 mama zadzwoniła i zakomunikowała, że musi zostać do wieczora. Z racji, że oboje byliśmy głodni, to zjedliśmy razem obiad. Michał pozmywał naczynia. Zadzwonił mój telefon.
-Nom?
-Może Michał zostałby u nas w domu, dopóki nie przyjadę? Nie chcę, żebyś była sama.
-Mamo, dam sobie radę. Mam już 18 lat.
-Daj mi go.
-Nie ma opcji - sprzeciwiłam się.
Niestety jednak uległam i przekazałam komórkę chłopakowi.
CZYTASZ
"Zwyczajna" wycieczka do Grecji
AdventureCześć. Jestem Marta i mam 18 lat. Chodzę do liceum o profilu humanistycznym. Od zawsze interesuję się mitologią grecką i rzymską. Ciągnie mnie do starej historii, do przedmiotów starożytnych, których znaczenia nikt nie zna. Takie rzeczy intrygują mn...