Artefakty

68 15 1
                                    

-Jaką misję? - spytał Michał.

-Od dawna eksperymentujemy. Odkryliśmy tu, w Grecji już kilka starożytnych przedmiotów.

-No i co z tego? - zapytałam.

-To nie są zwykłe przedmioty - wyjaśnił pan Mikołaj. - Spójrzcie. To są zdjęcia przedmiotów, które znaleźliśmy - pokazał nam tablet.

Spojrzeliśmy z chłopakiem na ekran, a później na siebie. Byliśmy w szoku.

-To niemożliwe - powiedziałam szeptem.

-Możliwe i żeby nie było wątpliwości, tak to są atrybuty niektórych bogów greckich. Egida Zeusa, łuk i strzały Artemidy, lira Apolla, włócznia i tarcza Ateny, a także mamy ambrozję, choć przyznam, że trochę ją przerobiliśmy.

-Po co jesteśmy wam potrzebni?

-W Partenonie znaleźliśmy tajemne wejście, ale niestety nie możemy tam wejść.

-Czemu? - zapytałam.

-Ustaliliśmy, że wejście może otworzyć jedynie osoba, która skosztowała ambrozji, czyli ty.

 -Specjalnie mnie wybraliście?

-Wybraliśmy ciebie i Michała, bo macie dużą wiedzę na te tematy. Mieliśmy spowodować jakiś wypadek, żeby podać wam napój, ale nie musieliśmy. 

-A co jeśli nie zgodzimy się tam iść? - zapytał Michał.

-Ty nie musisz Wystarczy jeśli tylko Marta pójdzie.

-A co, jak odmówię?

-Puścimy was.

-Tak po prostu?

-Nie. Wcześniej będziemy musieli wyczyścić wam pamięć, a przyznam, że będziecie pierwsi. Jeszcze nie testowaliśmy urządzenia, i jak mi się wydaję, nie chcecie tego testować, więc nie ma czasu do stracenia.

-Zgadzacie się? - zapytała Maria.

-Tak - odezwaliśmy się.

Pan Mikołaj dał nam dwie latarki i odbiornik. Gdy coś znajdziemy. mieliśmy mu o tym zameldować.

-Ruszajcie - powiedział. - Będziemy tu na was czekać.

Odetchnęłam głęboko i poszłam, jako pierwsza. Michał dogonił mnie. Weszliśmy na Partenonu. Znaleźliśmy znak na kolumnie, o którym mówiła nam Maria. Dotknęłam go. Cos zazgrzytało, a później zobaczyliśmy, jak podłoga się zapada. Odsunęliśmy się.  Gdy wszystko się uspokoiło, podeszliśmy do dziury. Naszym oczom ukazały się strome schody.

-Idziemy - powiedziałam.

Michał zszedł pierwszy, a zaraz za nim byłam ja. Ostrożnie stawiałam kolejne kroki, jednocześnie świecąc latarką przed siebie i po ścianach. Po kilku minutach schody się skończyły. Obróciłam się wkoło własnej osi, żeby zorientować się, gdzie jesteśmy. Michał tez świecił latarką na wszystkie strony. Byliśmy w jakimś korytarzu. Z tego, co ustaliliśmy, był to długi korytarz. Ruszyliśmy przed siebie. Po jakiś 100 metrach zobaczyliśmy rozwidlenie.

"Zwyczajna" wycieczka do GrecjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz