Koniec

88 16 1
                                    

Nie wyglądały, jakby chciały się zaprzyjaźnić. Pies rzucił się na mnie. Przykucnęłam szybko i dzięki temu uniknęłam jego ataku. Zwierzę wylądowało metr za mną i szybko się podniosło. Wilk obserwował mnie uważnie. Pies obnażył kły i zawarczał groźnie. Gdy skoczył, uniosłam miecz. Odtrąciłam go. Poleciał n ścianę i nie wstał, ale też nie zamienił się w kamień, więc jeszcze będę musiała z nim walczyć. W tym momencie usłyszałam jakiś hałas. Michał pokonał kolejnego ptaka. Został mu tylko koń, z którym toczył zażartą walkę. Spojrzałam ponownie na mojego przeciwnika. Wilk obnażył kły, ale nie atakował mnie. Chciał, żebym to ja zrobiła pierwszy ruch. Miały wtedy łatwiej. Nic z tego, pomyślałam. Nie dam mu tej satysfakcji. Obserwowałam go z uniesionym w pogotowiu mieczem. W końcu zaatakował. Odskoczyłam na bok, dzięki czemu uniknęłam zwierzęcia.  Odwróciłam się szybko na pięcie, żeby go widzieć. W tym momencie pies skoczył na mnie. Uniosłam miecz i zwierzę nabiło się na niego. Zamieniło się w kamień. Jednego wroga mnie. Został już tylko wilk. Widziałam chęć mordu w jego ślepiach. Obejrzałam się za siebie. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Zaczęłam uciekać. Zwierzę oczywiście pobiegło za mną. Kilka metrów przede mną, pod ścianą stała jakaś skrzynka. Gdy byłam niedaleko niej, wskoczyłam na nią i spadłam obok. Wilk nie wyhamował i uderzył w nią. Niestety to go nie powaliło na ziemię. Podniósł się szybciej niż sądziłam. Chciałam unieść miecz, ale nie zdążyłam. Wilk skoczył na mnie. Broń wypadła mi z rąk i przewróciłam się. Zwierzę od razu wskoczyło na mnie. Pochylał się nad moją twarzą. Zasłoniłam ją rękoma i wtedy poczułam potworny ból. Po chwili nie było nic słychać. Odsłoniłam się. Nade mną stał Michał, a obok leżał posąg wilka. Chłopak pomógł mi wstać.

-Co z twoją ręką? - zapytał.

-Ugryzł mnie - powiedziałam.

Michał rozdarł rękaw swojej bluzki i owinął nią ranę na mojej ręce.

-Wynośmy się stąd - zaproponował.

-Świetny pomysł - zgodziłam się.

Ruszyliśmy do wyjścia po przeciwnej stronie. Gdy wchodziliśmy już po schodach, wróciłam się. Zabrałam złotą tarczę, miecz i zbroję. Podałam tarczę i zbroję chłopakowi.

-Bez tego nie moglibyśmy wrócić - wyjaśniłam. - Za dużo przeszliśmy, żebym to tu zostawiła.

Po kilkunastu minutach wyszliśmy na zewnątrz.

-Gdzie jesteśmy? - zapytałam.

-Nie wiem - odparł.

W tym momencie odezwała się krótkofalówka. Widocznie nie zgubiła się i była wodoodporna. Michał wyciągnął ją.

-Gdzie jesteście? - zapytała głos. Był to pan Mikołaj.

-Nie wiemy - odparłam.

-Rozejrzyjcie się - nakazał.

Zrobiłam, co mówił. W oddali zobaczyłam duży biały budynek.

-Na południe od nas chyba jest Partenon - powiedziałam.

-Ile od was?

-Na oko 5 kilometrów. Stoimy na jakimś wzgórzu - dodał Michał. -

-Już was zlokalizowaliśmy. Niedługo będziemy.

-Pospieszcie się. Martę ugryzł wilk.

-Wilk? - zdziwił się pan.

-Wyjaśnimy później - odparłam.

Po niecałej pół godzinie niedaleko nas zatrzymało się czarne auto. Wysiedli z niego pan Mikołaj i Maria.

-Jak to dobrze, że jesteście cali.

-Pomożecie jej? - zapytał Michał wskazując na moją rękę.

-Oczywiście - pan Mikołaj wskazał na Marię.

Kobieta podeszłą o mnie i dała mi coś do picia. Wypiłam wszystko. Odwinęłam prowizoryczny bandaż. Po ranie nie było śladu.

-Ambrozja - powiedziałam.

-Tak - przytaknęła i uśmiechnęła się.

-Dziękuję - rzekłam.

-Opowiadajcie wszystko - powiedział mężczyzna.

-Mamy coś dla pana - powiedział Michał i pokazał mu artefakty.

-To nie była świątynia Afrodyty, tylko Aresa. Gdy zobaczyliśmy rzeźby na ścianach, myśleliśmy, że to świątynia Afrodyty, ale gdy ujrzeliśmy artefakty, dopiero skojarzyliśmy fakty, że to jednak świątynia boga wojny. W końcu Ares miał romans z Afrodytą, dlatego t wszystkie rzeźby.

-Niesamowite - powiedział pan Mikołaj. Wziął do ręki miecz. - Prawdziwy miecz Aresa. Nie wiem, jak wam dziękować. Wsiadajcie do auta - wskazał niedaleko stojące bmw.

Wsiedlimy do środka i pojechaliśmy do apartamentu.

"Zwyczajna" wycieczka do GrecjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz