Rozdział 2

356 39 6
                                    

- To ja. Cześć Tae – uśmiechnęłam się delikatnie i z całych sił aczkolwiek niepewnie wtuliłam się w blondyna chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.

Tak bardzo mi tego brakowało. Już od tak dawna nie czułam jego słodkiego zapachu, ciepła jego ciała. Od tak dawna nie widziałam jego kwadratowego uśmiechu, tych czarnych oczu, nie słyszałam tego głębokiego głosu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo tęsknię za tym wszystkim, za jego silnymi ramionami obejmującymi mnie w talii, za nim całym. Nie wytrzymałam i dałam upust łzom.

- Wiesz, że złamałaś mi serce tym wyjazdem? – spytał spokojnie, bez żadnych pretensji, ale on też płakał.

- Wiem – przyznałam pociągając nosem. – Tak bardzo Cię przepraszam – wyszeptałam cichutko.

- Wybaczam Ci. Tobie zawsze wybaczę – mówiąc to odsunął mnie na odległość ramion i patrzył mi prosto w oczy.

- Dziękuję – rozpłakałam się jeszcze bardziej i ponownie przytuliłam się do V.

Staliśmy tak prze dłuższą chwilę w ciszy przytuleni do siebie ciesząc się swoją obecnością. Chłonęłam ten moment całą sobą. Czułam, iż jestem we właściwym miejscu z właściwą osobą. Jak ja mogłam przedtem go tak zostawić? Tak bardzo zranić? No jak? Przecież on na to nie zasłużył. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać swoje błędy. Czyżbym w wieku 21 lat wreszcie przejrzała na oczy?

- Chodźmy do środka – powiedział chłopak i wziął moje bagaże wchodząc do domu.

Bez zastanowienia ruszyłam za nim po drodze ocierając twarz z resztek łez. Pamiętam doskonale cały ten budynek. Nic się nie zmieniło. Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech. Weszłam do salonu. Jakże ogromne było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłam tam wszystkich siedmiu przyjaciół patrzących w moją stronę.

- Um... cz...cześć – odezwałam się nieśmiało spuszczając wzrok na czubki swoich butów.

Nie bardzo wiedziałam jak powinnam się zachować w tej sytuacji. Było mi głupio stać tak przed nimi po tym jak ich zostawiłam. Jak mam po tych dwóch latach spojrzeć im w oczy? W jednej chwili poczułam ogromne ciepło i obejmujące mnie siedem par ramion. Czy to znaczy, że nie mają mi za złe? Po moich policzkach znowu zaczęły spływać gorące krople.

- Dziewczyno, ale co Ty tutaj robisz? Przecież napisałaś, że wyjeżdżasz, żeby zająć się ciężko chorą matką – stwierdził Namjoon uwalniając się z grupowego miśka.

- No tak – wetchnęłam smutno. – Ona...ona po prostu popełniła samobójstwo – opuściłam głowę czując jak multum łez ciśnie mi się do oczu. W tym momencie chłopcy wzmocnili uścisk.

- A...Ale jak to? – dopytał oszołomiony.

- Podcięła sobie żyły. Stwierdziła, iż tylko w ten sposób przywróci mi wolność. Bardzo chciała, żebym była szczęśliwa. Przed śmiercią wręczyła mi kartkę z 9 życzeniami, które mam spełnić. Jednym z nich był powrót tutaj – odetchnęłam kończąc swoją wypowiedz. Bądź co bądź mówienie o czymś takim nie jest wcale proste.

- Boże, tak nam przykro – przejął się Hobi i posmutniał, a wszyscy skinęli głowami na jego słowa uśmiechając się pokrzepiająco.

- Nie przejmujcie się. Daję sobie radę – zapewniłam ich pocieszająco. – Jakoś – dodałam tak cicho aby nikt tego nie usłyszał.

Później nasza rozmowa zeszła na tysiące innych tematów. Rozmawialiśmy jak za dawnych czasów. Bardzo mi tego brakowało. W USA praktycznie nie miałam do kogo otworzyć ust, a tutaj jest całkiem inaczej! Miło widzieć te roześmiane mordki.

- Ej Soo, wiesz, że J-hope i Jin już nie są parą? – mówił roześmiany Jimin.

- Teraz już wiem – również zachichotałam, lecz było mi przykro, iż chłopaki zerwali. Byli zgraną parą.

- A nasz Yoongi zdążył się już oświadczyć swojej Taeyeon – oznajmił dumnie Tae puszczając do mnie oczko, a Suga delikatnie się speszył.

Bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość. Kiedy ostatnio tutaj byłam widziałam, iż ta dwójka bardzo się kocha. W pełni zasłużyli na wspólną, szczęśliwą przyszłość.

- Jejku, gratuluję – powiedziałam radośnie i poklepałam wspomnianego chłopaka po ramieniu, a on mi podziękował z uśmiechem.

- No to teraz czas na Ciebie Sophie. Co robiłaś przez te 2 lata? Opowiadaj! – rozkazał entuzjastycznie zielonowłosy poprawiając się na kanapie.

- W zasadzie to nic ciekawego. Po prostu zajmowałam się Eleną i domem. Czasami dorabiałam w kawiarni jako kelnerka. Generalnie to tyle – skrzywiłam się lekko na myśl o moim nudnym, szarym życiu.

- Nie miałaś chłopaka?! – wypalił Chim zszokowany moją wypowiedzią, ale szybko dostał kuksańca w ramię od Mona za niestosowne pytanie. – Ał! No przepraszam! – pisnął masując obolałe miejsce, a ja zaśmiałam się cichutko.

- Nie, spokojnie – zaczęłam opanowana. – Skoro chcesz to wiedzieć to odpowiedź jest bardzo prosta. Czekałam na tego jedynego – ostatnie zdanie skierowałam w stronę Taehyunga, ale on chyba nie zrozumiał co miałam na myśli.

- No dobra. My będziemy lecieć, bo już późno – oznajmił Namjoon stając na równe nogi.

- Na razie – pożegnali się chórkiem Jin, Jimin i Hoseok, a już po chwili ich nie było.

**Tae pov**

Czemu tak na mnie spojrzała, gdy mówiła, że czeka na tego jedynego? Jeśli to nic nie znaczyło to lepiej niech tak nie robi. Nie chcę zbędnej nadziei i ponownie złamanego serca. Chociaż, moje to jest taka ruina, że gorzej już chyba być nie może. Ziewnąłem przeciągle. Oho. To oznaka, iż pora spać. Ten dzień był taki męczący. Za dużo emocji jak dla mnie.

- Idę się położyć. Dobranoc – oznajmiłem i ruszyłem w kierunku swojej sypialni.

Gdy znalazłem się w odpowiednim pokoju zabrałem czyste bokserki i dresy. Zaspany poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Gdy wróciłem do siebie dostrzegłem w moim łóżku śpiącą postać. Zdziwiłem się tym widokiem. Po cichu zbliżyłem się do mebla i uniosłem kołdrę. To była Soo, ale co ona tutaj robi? Chyba coś jej się pomyliło. Już miałem ją budzić, lecz dostrzegłem na jej nadgarstku bransoletkę, którą jej dałem. W dodatku tak smacznie spała, aż żal było mi ją budzić. Mimowolnie szeroko się uśmiechnąłem. Może myślała o mnie przez cały ten czas? Cieszyłem się jak dziecko widząc na jej ręku ten jeden głupi przedmiot. To miało dla mnie ogromne znaczenie, ponieważ dzięki temu wiem, że ja też jestem dla niej w jakiś sposób ważny.

- A jednak nie zapomniałaś o mnie! – szepnąłem uszczęśliwiony. Niestety za głośno przez co obudziłem dziewczynę.

- V? Co Ty tu... –rozglądnęła się zdezorientowana po pomieszczeniu. – Co ja tu robię? – zapytała mnie.

- Chyba lunatykowałaś – zaśmiałem się ciepło, a ona oblała się rumieniem. – Ale jak już tu jesteś to możesz spać ze mną. Jeśli chcesz – przybrałem cwaniacki wyraz twarzy.

- Hmm... no może – udawała niezdecydowaną.

- Nie to nie – wzruszyłem ramionami udając, że mnie to nie obchodzi.

- No, ale jednak zostanę – znów ten uroczy śmiech. – To jak? Mogę? – zrobiła słodkie aegyo. I jak tu jej odmówić?

- A co ja będę z tego miał? – zapytałem poruszając brwiami.

Szatynka nic nie odpowiedziała tylko chciała ucałować mnie w policzek, ale ja byłem szybszy i jej usta wylądowały na moich. Ach, jak dobrze po tak długim czasie zasmakować tych malinowych, aksamitnych warg. Szatynka ku mojemu zdziwieniu oddała pocałunek, a nawet go pogłębiła...

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Hej, hej! Jest i rozdział. Może lekko przykrótki i bez sensu ;-; ale jest. Przepraszam, że taki beznadziejny. Nie miałam za bardzo na niego pomysłu... wybaczcie.
Dodałam to wczoraj ale jak widać wtt lubi mi robić żarty.  😒

I still love U •Kth•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz