**Sophie pov**
Chyba Tae ma rację. Pomimo tych wszystkich przeciwności losu nie powinniśmy rezygnować ze swoich uczuć. Musimy stawić czoła tym wszystkim problemom i brnąć do przodu, ale razem. Nie osobno. Nasza miłość nie może być słabością. Może stać się naszą bronią. Szczególnie jeśli jest tak silna jak nasza. Przecież nie będę rezygnowała z osoby, którą kocham, żeby ta suka dała nam spokój, bo nawet gdybyśmy zerwali w żadnym razie nie moglibyśmy czuć się bezpiecznie.
- Soo, proszę obiecaj mi, że już nigdy nawet tak nie pomyślisz. Ja nie poradzę sobie bez ciebie. Może to idiotyczne, ale to Ty dajesz mi chęci do życia i siły na kolejne dni w tej chorej sytuacji - pogłaskał mój policzek i oparł się swoim czołem o moje. Teraz miałam idealny wgląd do jego pięknych, czarnych i błyszczących jak węgielki oczu.
- Obiecuję - wyszeptałam, po czym złożyłam na jego ustach krótki, delikatny, przepełniony smutkiem pocałunek.
- Dziękuję - mruknął wprost do mojego ucha i pociągnął mnie za dłoń mi wyjściu. Ostatni raz rzuciłam okiem na zakryte białą tkaniną ciało zmarłego.
Był takim dobrym człowiekiem. Oby spotkała go nagroda. Mamo, zaopiekuj się nim tam na górze...
**Tae pov**
Sophie wróciła do domu z Jiminem i Jungkookiem. Po tym co miało miejsce w życiu bym jej samej nie puścił. Po ich wyjściu poszedłem pożegnać się z Janem, który zginął niesłusznie.
- Cześć staruszku - zaśmiałem się głośno, roniąc przy tym kilka łez i usiadłem na twardym krzesełku. - Przepraszam, że nie zjawiłem się wcześniej. Gdybym zareagował już wtedy, gdy siedziałem z tym bobasem nic by się nie stało.
- To moja wina - ucisnąłem skronie palcami, zaciskakąc powieki. - Gdyby mnie nie przenieśli... Aish, nie pozwoliłbym na to, a nawet sam oddałbym życie. Przepraszam - westchnąłem smutno i spuściłem głowę, łapiąc jego lodowatą dłoń. - To... żegnaj. Dziękuję Ci za wszystko - puściłem bezwładną rękę, po czym otarłem łzy i wstałem z krzesła.
Podszedłem do drzwi, rzuciłem ostatnie spojrzenie zakrytemu ciału i już miałem wychodzić, gdy ktoś wszedł do środka. Uniemożliwiając mi tym samym opuszczenie sali. Zaskoczony podążałem wzrokiem ku górze, zaczynając od butów poprzez biały kilt i kończąc na postarzałej twarzy lekarza.
- Pan Kim Taehyung? - zapytał sprawdzając coś w, trzymanych w ręku dokumentach.
- Tak, to ja. O co chodzi? - zapytałem. Kompletnie nie wiedziałem czego on może chcieć. W końcu w szpitalu mam zostać do jutra.
- Zmarły uwzględnił pana osobę w swoim testamencie, który spisał dwa dni przed zgonem. Musiał to zrobić, ponieważ był świadom, iż przez jego ciężką chorobę miał kilka miesięcy życia. Jak widać nie miał nawet tych kilku miesięcy - wciągnął powietrze do płuc z cichym świstem, po czym poprawił okulary na nosie i spojrzał na mnie przeszywjącym wzrokiem.
Świetnie. To teraz okazuje się, że był ciężko chory, a ja odebrałem mu ostatnie chwilę życia! Czuję się podle. Czemu tak dziewczyna musi być pozbawiona sumienia i skrupułów? Czemu nie może sobie odpuścić? Nie mam już siły...
- A-ale ja nie mogę nic przyjąć - próbowałem jakoś się od tego wymigać. Przecież nie mogę tego wziąć. Nie zasłużyłem. Szczególne, że przyczyniłem się do jego zgonu.
- Oczywiście może Pan się zrzec, ale ostatnią wolę powinno się uszanować. Dla zmarłego było to bardzo ważne, aby stało się tak jak napisał w testamencie - mężczyzna cały czas patrzył na mnie surowo, jakby chciał na mnie wymusić zgodę na udział w spadku. - A o jeszcze jedno - dodał po chwili i wyjął z kieszeni jakieś zdjęcie, które mi podał.
Odebrałem od niego fotografię, dokładnie ją oglądając. Zorientowałem się, że ukazuje ona uśmiechnięte małżeństwo sprzed kilkunastu lat. Rzeczywiście Jan i jego żona nie byli już wtedy zbyt młodzi, ale widać było ich miłość, a także emanującą od nich radość. Uśmiechnąłem się słabo i odwróciłem zdjęcie. Na jego tyle znajdował się napis: "Drodzy Tae i Sophie. Jeśli to czytacie to zapewne nie ma mnie już na tym świecie. Ale wiedzcie, iż od dawna wyczekiwałem dnia, w którym odejdę i ponownie zobaczę moją ukochaną. Nie smućcie się, bo nie stało się nic złego. Bądźcie szczęśliwi i kochajcie się tak mocno, jak wtedy, gdy mogłem patrzeć na was z uśmiechem i myślą: 'Tak idealnie do siebie pasują. Oboje się uzupełniają i z daleka widać jak bardzo im ma sobie zależy. Jestem pewien, że doskonale znają definicję miłości'. Lubiłem obserwować waszą radość, gdy byliście razem. Życie jest ulotne, więc nie marnujcie ani chwili na smutek i kłótnie, bo uwirzcie mi, że będziecie tego żałować. Jestem wdzięczny, że mogłem was poznać." Czytając to łzy cisnęły mi się do oczu, ale z ledwością je powstrzymałem. Tae, idioto pamiętaj. Masz się nie smucić.
- Dobrze, przejmę to co mi zapisał. Dziękuję bardzo - ukłoniłem się i poszedłem do swojej sali.
**Sophie pov**
**Następnego dnia**Pojechałam do szpitala, żeby odebrać Taehyunga. Cieszę się, że wreszcie go wypisali i mogę mieć go przy sobie. Kiedy on ostatnio w ogóle był w domu? Aish, już sama nie wiem. Najważniejsze, że już może w miarę normalnie funkcjonować.
- Kochanie, Jan uwzględnił nas w testamencie - szatyn odezwał się niepewnie i podrapał nerwowo po głowie. Jego zakłopotanie nie umknęło mojej uwadze.
- Jak to? Przecież byliśmy sobie obcy. Łączyła nas jedynie przyjaźń i serdeczność tego człowieka - posmutniałam i spuściłam wzrok. Jednak szybko przypomniałam sobie, iż właśnie prowadzę samochód.
- No niby tak, ale... - uciął, głośno wypuszczając powietrze z płuc. - Z resztą sama zobacz - powiedział po czym przekazał mi zdjęcie.
Zaparkowałam pod naszym domem i odebrałam od niego fotografię. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopak wysiadł z auta, zostawiając mnie samą. Zdziwiona zaczęłam się jej przyglądać, po czym ją odwróciłam.
**Tae pov**
Wszedłem do ciepłego domu, po czym zdjąłem kurtkę oraz buty i ruszyłem do salonu. Gdy tylko przekroczyłem próg Jungkook z Sugą zerwali się na równe nogi, stając obok mnie.
- Hyung! - uśmiechnął się brunet i przytulił mnie delikatnie. - Dobrze Cię widzieć - dodał po chwili na co posłałem mu serdeczny uśmiech.
- Cześć młody - zaśmiał się Suga i podszedł do mnie, żeby również mnie uściskać.
- Jesteś ode mnie tylko rok starszy - burknąłem przez śmiech, klepiąc go po plecach.
- To zawsze coś - wyszczerzył się chytrze i odsunął się ode mnie.
- Powiedz mu czego się dowiedziałeś - upomniał zielonowłosego Jungkook.
- Ach, no tak zopmniałbym! - walnął się otwartą ręką w czoło. - Mam dobre wieści. A konkretnie ta świrnięta laska po tym jak uciekła że szpitala. Popełniła samobójstwo, bo była pewna, że zabiła właśnie ciebie. Chciała się z tobą spotkać w zaświatach -
Może to była dobra wiadomość, bo już nie zrobi nikomu krzywdy, ale jednak nie uszczęśliwił mnie fakt, iż ona nie żyje. Nie zasłużyła na śmierć. Powinna teraz siedzieć w psychiatryku i żyć ze świadomością, że zabiła niewinną osobę. A tak w ogóle ciekawe, czy Soo przeczytała już ten dopisek z tyłu. Mam nadzieję, że nie płakała. Aish, mogłem zostać z nią w tym samochodzie. Jaki ja jestem głupi.
- Nie cieszysz się? - spytał Kook widząc moje zamyślenie.
- Cieszę. Oczywiście, że cieszę - odparłem.
- A zmieniając temat. Wszystko już z tobą w porządku? - zapytał zmartwiony Cukier, siadając na kanapie. Poszliśmy z maknae w jego ślady.
- Tak. Wyniki podobno mam bardzo dobre i nic nie wskazuje na to, żeby wystąpiły jakieś powikłania pourazowe - powtórzyłem im to co mówił mi doktor. Widziałem ulgę na ich twarzach.
Niedługo później przyszła Sophie...
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Wiem, że dawno nie było rozdziału, dlatego bardzo przepraszam, ale teraz myślę, że rozdziały będą pojawiać się częściej. Przynajmniej się postaram. ❤❤

CZYTASZ
I still love U •Kth•
Fanfiction[W TRAKCIE REMONTU] Do Sophie powoli dociera to, co czuje. Postanawia wrócić do Korei i być szczęśliwą, pomimo straty bliskiej osoby. -------------------------------------------------- Druga część "Notice me baby" ściśle z nią związana...