Rozdział 14

231 28 11
                                    

**Tae pov**

Postanowiliśmy z Soo pojechać dzisiaj do tego domku i zostać w nim na kilka dni. Musieliśmy przecież go obejrzeć i należycie się nim zająć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zdecydowanie powinniśmy o niego dbać z uwagi na pamięć o jego właścicielu. Wciąż pamiętam tą pomarszczoną twarz, z której uśmiech nigdy nie schodził. Jego niebieskie oczy, które, mimo, że już dawno straciły blask i zmatowiały, wciąż biły optymizmem oraz miłością. Nie można, powiedzieć, że ten staruszek nie kochał ludzi, bo to byłoby chyba największe kłamstwo, jakie mógłbym usłyszeć. To był człowiek o złotym sercu, dlatego teraz mam zamiar skorzystać z jego rad i traktować moją Sophie dokładnie z taką czułością, jak on swoją żonę. Ich uczucie było wzorowe, bez zarzutu, więc muszę uczyć się od tego wzoru, bo nie chcę przez swoją głupotę stracić mojej kruszynki. Chyba bym tego nie przeżył. Wczoraj, gdy przyłapałem ją na paleniu i uścisnąłem jej dłoń, w jej oczach pojawił się strach. Wtedy dotarło do mnie, że przez własne czyny mogę ją do siebie zniechęcić. To pokazało mi, jak ważna jest dla mnie ta delikatna, bliska porcelanie istotka.

- Nie spodziewałam się, że będzie tutaj tak pięknie - szatynka wysiadła z auta i z zachwytem rozejrzała się dookoła. Po chwili przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech świeżego powietrza.

Jej rozwiane przez morską bryzę długie włosy powiewały na ciepłym wietrze, a wraz z nimi cienka, luźna koszulka. Dziewczyna rozłożyła ręce i przymknęła powieki. Wygładała wtedy tak cudownie. Prawie, jak aniołek, którego tylko ja mogę zobaczyć i dotknąć, który jest tylko mój. Była po prostu idealna, choć w moich oczach zawsze taka była. Uśmiechnąłem się do siebie i podszedłem do niej, obejmując od tyłu. Oparłem brodę na jej lekko kościstym, odsłoniętym ramieniu, które wcześniej ucałowałem. Na jej oświetlonej przez jasne promyczki twarzy dostrzegłem uśmiech. Po chwili ułożyła swoje dłonie na moich, ciaśniej się nimi otulając. Oboje w ciszy patrzyliśmy przed siebie, podziwiając bezkresny błękit oceanu, w którym odbijały się promienie popołudniowego słońca. Wydaje mi się, że w tamtej chwili nie potrzebowaliśmy żadnych słów. Były one wręcz zbędne. Było perfekcyjnie, a my rozumieliśmy się bez rozmów, więc uznałem, że nie warto tego psuć i po prostu staliśmy tak, rozkoszując się swoją obecnością.

- Ile tu zostaniemy? - Soo w końcu przerwała przyjemną ciszę swoim aksamitnym, melodyjnym szeptem, który zgrał się z falami uderzającymi o brzeg.

- Tyle ile tylko zapragniesz, kruszynko. Z tobą mógłbym zostać tutaj nawet na zawsze - uśmiechnąłem się półgębkiem, a ona odwróciła głowę w moją stronę, po czym musnęła przelotnie mój nos i z głośnym śmiechem zaczęła przede mną uciekać.

Chcesz się pobawić w berka? Nie ma sprawy. Rzuciłem się biegiem za moją uroczą dziewczyną, ale muszę przyznać, że jest dosyć szybka i łatwo nie było. Aczkolwiek po niespełna minucie udało mi się ją złapać. No może nie do końca, bo potknęła się, a gdy chciałem uchronić ją przed upadkiem oboje runęliśmy na piach. Wybuchliśmy chichotem, jednak nie trwał on długo, ponieważ brakowało nam tlenu, gdyż cały czas sapaliśmy po męczącej zabawie. Niespodziewanie poczułem, jak Sophie wtula się w mój bok. Tak bardzo lubiłem jej bliskość, przyjemny, delikatnie fiołkowy zapach i bijące od jej ciałka ciepło. Wsunąłem rękę pod jej kark, bawiąc się prostymi kosmykami jej ciemnych włosów i obserwując leniwie płynące po niebie chmury.

- Wiesz, chyba się zakochałam - oznajmiła mi ze stoickim spokojem, bawiąc się rogiem mojej białej koszulki.

- W kim?! - zerwałem się szybko do siadu, żeby móc na nią spojrzeć. Nie wierzę, że mogła mi zrobić coś takiego.

- W tym miejscu - odpowiedziała krótko i wzruszyła ramionami, a ja mysłałem, że zaraz mnie szlag trafi przez ten głupi żart, chociaż z drugiej strony poczułem ulgę.

- A ja to co? - zapytałem z udawanym wyrzutem i wydąłem dolną wargę. Koreanka zaśmiała się na ten widok.

- Przecież Ty już dawno skradłeś mi serduszko - spojrzała mi prosto w oczy, łącząc nasze usta w czułym pocałunku.

Mimo, że to nie był pierwszy raz, kiedy mówiła mi o swoich uczuciach, co do mnie to i tak poczułem się, jakbym nagle dostał skrzydeł. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie zimny dreszczyk, a serce, jakby się rozpuściło z nadmiaru gorąca oraz słodyczy.

- Ja też Cię kocham, kwiatuszku - pogładziłem palcem jej zarumieniony policzek i splotłem ze sobą nasze dłonie.

~•~

Około godziny dwudziestej pierwszej było już ciemno, a na niebie malowały się miliony błyszczących gwiazd. Księżyc świecił dziś niezwykle jasno, odbijając się na cichuteńko falującej wodzie. Głupio byłoby nie skorzystać z tak malowniczej scenerii, więc pomyślałem, że miło będzie popatrzeć w gwiazdy i posłuchać szumu morza z ukochaną osóbką. Przyniosłem z domku kilka lampionów i świec, które ustawiłem wokół rozłożonego wcześniej koca, a następnie przysiadłem na nim, czekając aż zjawi się moja księżniczka. No troszkę sobie poczekałem, nie powiem, bo ona raczyła się zjawić dopiero po jakichś dwudziestu minutach, kiedy ja zdążyłem przygotować dla nas nawet świeże owoce oraz dwa kubki gorącej czekolady.  Romantyczne, wiem. Wino jest już oklepane, a ja chcę być oryginalny. Poza tym nie potrzeba nam alkoholu, żeby było nam razem dobrze. To nie trunek tworzy klimat, lecz dwójka ludzi i ich miłość. Ostatni raz rzuciłem okiem na swoje dzieło byłem z niego bardzo dumny, choć stresowałem się, że jej się nie spodoba, że mnie wyśmieje.

- Tutaj jesteś. Szukałam Cię - poczułem delikatne dłonie oplatające mnie w pasie i kruche ciałko wtulające się w moje plecy.

- Już się stęskiłaś? - prychnąłem ze śmiechem, odwracając się do niej przodem, by móc spojrzeć w jej piękne oczy, które odbijały światło gwiazd.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo - naburmuszyła się i zagryzła wargę, zarzucając mi swoje ręce na szyję.

Uśmiechnąłem się na jej słowa, które wywołały u mnie multum pozytywnych emocji. Pociągnąłem ją na koc, a gdy już na nim usiedliśmy wręczyłem jej kubek z ciepłą jeszcze czekoladą. Przyjęła go ochoczo i bez zwłoki zatopiła usta w kakaowej cieczy. Poszedłem w jej ślady i sam upiłem kilka łyków. Muszę przyznać, że się postarałem, bo wyszła mi dosyć smaczna.

- Mmm! Tae, jak to zrobiłeś, że jest takie pyszne?! - zrobiła wielkie oczy ze zdziwieniem spoglądając to na mnie, to na kubek, a ja powstrzymywałem się od śmiechu, ponieważ jakoś tak nagle wyrosły jej brązowe wąsy.

- Mistrz nie zdradza swoich tajników - trąciłem ją w nosek, po czym starłem palcem resztki czekolady znad jej górnej wargi. - Ale z Ciebie brudasek - oblizałem swój palec na co zachichotaliśmy wspólnie.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Przepraszam, że musicie czytać coś tak okropnego, ale minęło dużo czasu od ostatniego rozdziału i było mi przez to głupio. Chciałam wreszcie coś dodać, bo czuję się względem was i tej książki zobowiązana, szczególnie, że mam do niej ogromny sentyment. Jeszcze raz przepraszam za taki kijowy rozdział 😞❤


I still love U •Kth•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz