Rozdział 7

310 34 14
                                    

Przez resztę nocy nie zmrużyłam oka. Bez przerwy zastanawiałam się co, by było gdyby. A właściwie co, by było gdyby Tae mnie nie osłonił przed strzałem albo co, by było gdyby V nie przeżył. Wiem, iż niby już wszystko z nim w porządku, ale gdyby jednak wystąpiły jakieś powikłania nie darowałabym sobie tego. Właściwie przez tą sytuację uświadomiłam sobie jak bardzo mi na nim zależy. Jest on dla mnie najważniejszą osobą. Nie wiem co bym zrobiła gdyby go zabrakło. Z cichym westchnięciem spojrzałam na zegar wiszący na jasnej ścianie.

- Już siódma? - jęknęłam szeptem, aby nie obudzić śpiących chłopców.

Całą noc przesiedziałam na tym jakże nie wygodnym łóżku i nawet nie drgnęłam. Przeciągnęłam się delikatnie. Poczułam piekący ból na całej długości kręgosłupa. Skrzywiłam się lekko i ręką zaczęłam rozmasowywać odrętwiałą szyję. Nigdy więcej nie będę tak długo siedzieć w jednej pozycji. Rozejrzałam się po pokoju i odnotowałam brak Jina i Yoongiego. Pewnie pojechali do domu, żeby zabrać jakieś potrzebne rzeczy. Właściwie nie wiem po co reszta siedzi tutaj ze mną. Mówiłam im, że mogą jechać, a ja sobie poradzę, ale oni uparli się, iż muszą mieć mnie na oku. Rozumiem, że się o mnie troszczą, ale ja nie jestem już małą dziewczynką, która potrzebuje opieki. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Uniosłam wzrok i napotkałam pokrzepiający uśmiech Hobiego.

- Czemu tak szybko wstałeś? Śpij jeszcze - uśmiechnęłam się do niego serdecznie.

- Nie chcę już spać. Poza tym obiecałem Ci, że będę Cię wspierać. Nadziei nie po będziesz się tak łatwo - zaśmiał się cicho, a ja razem z nim.

- Jesteś wielki Jung. Rzeczywiście doskonała z Ciebie Nadziejka - oboje uśmiechnęliśmy się szeroko, a chłopak mnie przytulił.

Muszę przyznać, że fajnie przytula, ale brakuje mi tych silnych ramion Tae, które dawały mi niezmącone poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Tylko te ramiona sprawiają, że cała drżę, a po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Znów posmutniałam na myśl, iż przez jakiś czas nie będę mogła zaznać tego uczucia. Drzwi od sali momentalnie się otworzyły i stanął w nich lekarz w długim, białym fartuchu z lekką łysiną na głowie oraz dwie pielęgniarki wiozące nieprzytomnego Taehyunga na łóżku. To niespodziewane wejście poskutkowało obudzeniem się pozostałych chłopaków. Niczym strzała zerwałam się z łóżka i w kilka sekund stałam obok medyka.

- Doktorze, co z nim? Czemu jest nieprzytomny? - zadałam mężczyźnie najbardziej nurtujące mnie pytania, a zaraz obok nas pojawił się Hope otaczając mnie swoim ramieniem.

- Widzi pani, niestety Pan Kim stracił dużo krwi, a zabieg trwał długo. Dlatego też musieliśmy wprowadzić to w stan narkozy, aby organizm się zregenerował - wyjaśnił patrząc na kartę pacjenta, a w mojej głowie roiły się już tysiące myśli i czarnych scenariuszy.

- Czyli on jest w ś...śpi...śpiączce? - kolejne pytanie padło z moich ust, ale ostatnie słowo z ledwością przeszło mi przez gardło. A co jeśli on się nie obudzi?

- Tak, dokładnie - mruknął poprawiając swoje okulary.

- A kiedy się wybudzi? - tym razem głos zabrał brunet stojący obok mnie.

- Raczej szybko. Wydaję mi się, iż powinien się obudzić w ciągu maksymalnie pięciu dni. Ja już muszę iść. Proszę się nie martwić. Pan Taehyung jest silny. Da sobie radę. Do widzenia - mężczyzna opuścił salę nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź.

- Pięć dni? Przecież to wieczność - szepnęłam przygnębiona sama do siebie.

Nie zwlekając już ani chwili dłużej wyswobodziłam się z objęcia przyjaciela i podbiegłam do pogrążonego we śnie Tae.

I still love U •Kth•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz