Rozdział 10

281 30 24
                                    

Szybko skręciłam w boczną uliczkę, chcąc zgubić tamtą postać. W jednej chwili poczułam mocny ból...

Upadłam na ziemię. Bolała mnie głowa, którą w coś uderzyłam. Uniosłam wzrok, aby zobaczyć co się stało. Przede mną stał wysoki chłopak. Prawdopodobnie w niego wbiegłam.

- Nic Ci nie jest? - usłyszałam znajomy, zatroskany głos.

- Nie, nic. Ale co Ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona, a chłopak podał mi dłoń i pomógł się podnieść.

- Yoongi wysłał mnie i Jimina, żebyśmy ubezpieczali Ciebie oraz Tae - odpowiedział wychylając się zza budynku i rozglądając po ulicy.

- Ale po co? - kompletnie nie rozumiałam o czym on mówi.

- Amanda uciekła. Ma zamiar się zemścić - wytłumaczył, kładąc dłoń na moim ramieniu.

- Żartujesz - prychnęłam niedowierzając.

Czy ja nie mogę mieć chociaż chwili spokoju? Nie mogę być wreszcie szczęśliwa?! Naprawdę muszę cały czas się martwić o życie swoje i bliskich? Złapałam się za głowę i najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać.

- Chciałbym, żeby to był tylko żart - westchnął smutno, opierając się o ścianę.

- A gdzie Park? - martwiłam się tak bardzo, że aż cała się trzęsłam.

- Pobiegł za Amandą, bo przed chwilą Cię śledziła - kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Mam nadzieję, że ją złapie.

- Jungkook, czemu ja nie mogę wreszcie żyć normalnie? - zaszlochałam z wyrzutem, kopiąc z wściekłością leżącą na ziemi puszkę.

- Nie wiem, ale zawsze możesz liczyć na mnie i chłopaków. Jesteś moją kochaną siostrzyczką - starał się mnie pocieszyć i rozłożył szeroko ramiona. Bez namysłu wtuliłam się w niego, mocząc mu przy okazji koszulkę.

- Dziękuję. Jesteście wspaniali, ale może chodźmy do szpitala. Mam złe przeczucia - odsunęłam się od niego na długość ramion, by móc spojrzeć mu błagalnie prosto w oczy. Zacisnęłam dłonie na jego bluzce, widząc jak się zastanawia. Ja musiałam tam iść. Nie mogłam stracić Taehyunga. Nie teraz.

- No dobrze. Chodźmy - odetchnęłam na te słowa i puściłam jego ubranie. Nie czekając na nic biegiem rzuciłam się w stronę, z której przyszłam.

Niedługo będę kochanie.

~*~

Ja i Kookie przez całą drogę do szpitala biegliśmy, gdy dotarliśmy na miejsce czułam się tak jakbym miała zaraz wypluć swoje płuca. W dodatku moje nogi trząsły się jak galareta. Przystanęłam na moment aby złapać głębszy oddech.

- Jimin? Co Ty tu robisz? - usłyszałam zaskoczony głos mojego braciszka. Szybko się wyprostowalam i podeszłam do przyjaciół.

- Biegłem za nią aż dotąd, ale straciłem ją z oczu. Naprawdę mega szybko biega - wydyszał na resztkach sił rudowłosy.

- A jeśli ona jest w środku? - spojrzeliśmy z chłopakami po sobie wystraszeni i rzuciliśmy się pędem do wejścia.

Chyba ktoś nad nami czuwał albo mieliśmy zwykłego farta, bo nikogo w budynku nie zastaliśmy, więc obyło się bez zbędnych problemów i pytań o to co tutaj robimy. Pospiesznie weszliśmy do windy w celu wjechsnia na drugie piętro. Jazda strasznie mi się dłużyła. Powoli zaczynałam się niecierpliwić, że może stać się coś złego. W końcu drzwi otworzyły się na odpowiednim piętrze, a ja niczym strzała pognałam do sali mojego ukochanego. Kiedy otworzyłam drzwi momentalnie zastygłam w bezruchu. To co zobaczyłam było przerażające. Amanda stała nad łóżkiem z poduszką w rękach i przyciskała ją do twarzy Tae dusząc go. Chłopak leżał bezwladnie, nawet nie próbował się bronić.

I still love U •Kth•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz