Rozdział 5

326 31 18
                                    

- A mi się marzy, żeby pouczyć naszą śliczną księżniczkę rzutów do kosza - puściłem oczko do dziewczyny, a ona spłonęła czerwienią.

- No, więc chodźmy – oznajmiła pewnie i pociągnęła mnie za rękę w stronę kosza.

Podałem dziewczynie piłkę, a sam usiadłem sobie na boisku obserwując jej poczynania. Szczerze to nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać. Szatynka rzucała do kosza dwoma rękami i w dodatku nie mogła do niego dorzucić. Już nie mogłem na to patrzeć, więc postanowiłem się odezwać.

- Podczas rzutu musisz wysunąć jedną dłoń do przodu i to nią później wypychasz piłkę – wytłumaczyłem jej i pokazałem jak ma to wyglądać.

Ona pokiwała głową na znak, że rozumie, ale w rzeczywistości nadal jej nie wychodziło, bo źle układała dłonie.

- Ech, nigdy mi się nie uda – marudziła zrezygnowania.

- Nigdy nie mów nigdy. Nie poddawaj się tak łatwo. Pomogę Ci. Mogę? – uśmiechnąłem się i wskazałem na piłkę.

- Tak. Jasne. Trzymaj – podała mi przedmiot, który od niej odebrałem.
Uśmiechnięty stanąłem za nią i wyciągnąłem ręce z piłką centralnie przed jej czołem.

- Przytrzymaj ją tutaj – Soo szybko wykonała moje polecenie. – Lewą rękę ułóż bardziej z boku, a prawą naprzeciwko swoich oczu – znowu zrobiła to o co prosiłem.

Objąłem ją delikatnie od tyłu chwytając piłkę w miejscach gdzie spoczywały dłonie Sophie.

- Teraz tylko wyprostuj prawy łokieć i rzuć – szepnąłem jej na ucho po czym poczułem jak jej ciało zadrżało.

Puściłem pomarańczowy przedmiot, a ona rzuciła i o dziwo trafiła. Zaczęła skakać i piszczeć z radości.

- Aaa! Trafiłam! Trafiłam! Widziałeś to?! Trafiłam! – cieszyła się jak małe dziecko, a już po chwili wskoczyła na moje plecy o mało mnie nie przewracając.

- No widziałem. Brawo – pochwaliłem ją i zaśmiałem się pod nosem. Fajnie widzieć ją taką zadowoloną. – Aigoo. Ile Ty ważysz kobieto? – zapytałem udając, że już nie mogę jej unieść choć tak naprawdę była lekka jak piórko.

- Pff. 52 kilogramy to prawie nic, więc nie oszukuj misiu – objęła moją szyję i puściła mi oczko. – A Ty ile ważysz klusko? – spytała przez śmiech.

Ja kluską? Ona chyba nie wie co mówi. Nie ważę wiele więcej od niej. Chyba muszę poważnie zastanowić się nad tym, czy się nie obrazić.

- Tylko 64 kilo – burknąłem zakładając ręce na piersi co spowodowało, że Soo musiała stanąć o własnych nogach. (Wiem, że tyle nie waży, ale ja dodaje mu mięśni, ok? XD)

- Ktoś tu się obraził? – jej twarz nagle pojawiła się tuż obok mojej.

Miałem wielką ochotę dać jej soczystego buziaka, ale nie ma przyjemności za obrażanie mojej osoby. Mruknąłem tylko krótkie „mhm” i poszedłem po moją zieloną deskorolkę. Uwielbiam ten kolor.

- No weź się na mnie nie fochaj – szatynka wyrosła przede mną tak znikąd robiąc przy tym minę zbitego psiaka.

- To na mnie nie działa, wiesz? – ominąłem ją nieugięty choć w rzeczywistości wiedziałem, iż po jakimś czasie jej ulegnę.

**Sophie pov**

Łaziłam za Tae jak głupia przez godzinę przepraszając go za nazwanie go kluską. No sorry, ale kto normalny obraża się za takie coś? Hm? No właśnie nikt. Ale cóż on nie jest normalny. Jest niezwykły. Mój kosmita.

I still love U •Kth•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz