Około drugiej nad ranem obudziło mnie natrętne bzyczenie. A właściwie obudziłoby, gdybym spał. Przez ostatnie godziny lewitowałem w dziwnym półświecie złożonym z krwawych pasów, cierpiętniczego płaczu i szeptanego imienia skrzywdzonej niewinności.
Po omacku wyciągnąłem rękę w stronę szafki i zacisnąłem palce na telefonie.
Na ekranie wyświetlił się nieznany numer. Z przyzwyczajenia nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem komórkę do ucha.
Mgnienie później serce podeszło mi do gardła, zatykając je i dusząc głos.
- Halo, Krystian...? – Cichy, stłumiony szept nosił znamiona wielu godzin udręki. - ...chciałem cię przeprosić... Ja... wiem, że wtedy, w domu, ty... - Ciężkie westchnienie. – Nie wiem, jak to powiedzieć... Proszę, nie rozłączaj się...
- Nie zamierzam – zapewniłem, siląc się na zachowanie spokoju. – Nie jestem zły.
W następnych słowach Aleksa uwidoczniła się namacalna ulga.
- Przepraszam, Krystian... - powiedział chłopak. – Ja... naprawdę mi przykro...
- Nic się nie stało.
Przez chwilę w słuchawce królowała napięta cisza.
- Krystian... mógłbyś się jutro ze mną spotkać? Chcę porozmawiać... na temat tego, co mówiłeś pod drzwiami...
- Oczywiście – zgodziłem się bez sekundy wahania.
- Dzięki... Naprawdę wielkie dzięki... Bądź pod sklepem ojca... Nie wchodź na górę...
- O której godzinie?
- ...chciałbym jak najwcześniej.
- Szósta rano? – zaproponowałem.
Wyraźnie zaskoczyłem Aleksa.
- Tak będzie dobrze... - przytaknął po krótkim milczeniu.
- Więc do jutra... A raczej do dzisiaj.
- Tak... I jeszcze raz dziękuję.
CZYTASZ
"Gorzej trafić nie mogłem..."
RomanceO oczach, których nie da się zapomnieć. O oczach pełnych łez.