22

54 14 1
                                    

Około drugiej nad ranem obudziło mnie natrętne bzyczenie. A właściwie obudziłoby, gdybym spał. Przez ostatnie godziny lewitowałem w dziwnym półświecie złożonym z krwawych pasów, cierpiętniczego płaczu i szeptanego imienia skrzywdzonej niewinności.

Po omacku wyciągnąłem rękę w stronę szafki i zacisnąłem palce na telefonie.

Na ekranie wyświetlił się nieznany numer. Z przyzwyczajenia nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem komórkę do ucha.

Mgnienie później serce podeszło mi do gardła, zatykając je i dusząc głos.

- Halo, Krystian...? – Cichy, stłumiony szept nosił znamiona wielu godzin udręki. - ...chciałem cię przeprosić... Ja... wiem, że wtedy, w domu, ty... - Ciężkie westchnienie. – Nie wiem, jak to powiedzieć... Proszę, nie rozłączaj się...

- Nie zamierzam – zapewniłem, siląc się na zachowanie spokoju. – Nie jestem zły.

W następnych słowach Aleksa uwidoczniła się namacalna ulga.

- Przepraszam, Krystian... - powiedział chłopak. – Ja... naprawdę mi przykro...

- Nic się nie stało.

Przez chwilę w słuchawce królowała napięta cisza.

- Krystian... mógłbyś się jutro ze mną spotkać? Chcę porozmawiać... na temat tego, co mówiłeś pod drzwiami...

- Oczywiście – zgodziłem się bez sekundy wahania.

- Dzięki... Naprawdę wielkie dzięki... Bądź pod sklepem ojca... Nie wchodź na górę...

- O której godzinie?

- ...chciałbym jak najwcześniej.

- Szósta rano? – zaproponowałem.

Wyraźnie zaskoczyłem Aleksa.

- Tak będzie dobrze... - przytaknął po krótkim milczeniu.

- Więc do jutra... A raczej do dzisiaj.

- Tak... I jeszcze raz dziękuję.

"Gorzej trafić nie mogłem..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz