- Krystian? Witaj, witaj... - rozświergotała się pani Halina, wychodząc zza lady. – Co cię do nas sprowadza?
Skłoniłem się lekko.
- Jestem umówiony z Sabiną – odparłem. – Mam jej pomóc w nauce angielskiego.
Gospodyni najpierw uniosła brwi, a potem uśmiechnęła się ciepło.
- Oczywiście. Trafisz na górę?
- Oczywiście.
Wspiąłem się po schodach, otworzyłem wiekowe drzwi.
- Nadal masz za wąskie spodnie – przywitała mnie Emila. Siedziała przy stole w jadalni i rysowała.
- Te też wstąpiły się w praniu – wyjaśniłem. – Wiesz, gdzie znajdę Sabinę?
- W jej pokoju. Zaprowadzić cię?
- Proszę.
Dziewczynka zeskoczyła z krzesła i ruszyła ku schodom. Zgrabnie wspięła się na trzecie piętro (zakładając, że kuchnia znajdowała się na pierwszym) i powiodła mnie ku miodowym drzwiom.
Nie zapukała – po prostu weszła, od razu robiąc trzy kroki w głąb pokoju.
- Marcel, a ty co tu jeszcze robisz? – fuknęła dziewięciolatka.
Niepewnie wychyliłem się zza futryny. Pokój był różowo-biały. Na różowo-białym łóżku leżało kłębowisko, które pierwotnie było Sabiną i jej chłopakiem, lecz teraz nie sposób odróżnić, gdzie kończyło się ciało jednego, a zaczynało drugiego.
- Sabina ma lekcje angielskiego! – mówiła dalej Emila. Używała takiego tonu, jakby ganiła dziecko w przedszkolu za rozsypanie klocków. – Wynoś się, już! Chcesz, żeby Twoja przyszła żona była bez matury?
Chłopak wstał. Uśmiechnął się przepraszająco – najpierw do ukochanej, potem do jej nadopiekuńczej siostry – i wyszedł z pokoju, wciąż się rumieniąc.
- Nie chciałem przeszkadzać – powiedziałem, stając u progu.
Sabina szybko podniosła się z łóżka i doprowadziła strój do porządku.
- Nie, nie, nic się nie stało – zapewniła. Miała czerwone plamy na policzkach, jej wzrok błądził po ścianach. – Dzięki, że zgodziłeś się przyjść.
- Nie ma za co. – Z trudem powstrzymałem śmiech. – To co, zabieramy się do pracy?
- Tak, oczywiście. – Dziewczyna zakrzątnęła się przy biurku. Zgarnęła niepotrzebne książki do pojemnej szuflady, wygrzebała podręcznik z torby. – Chodź, siadaj.
Przysunąłem sobie krzesło spod szafy (zapewne służyło jako pomoc przy sięganiu do wyższych półek).
Wyjąłem teczkę, wyszukałem odpowiednią kartkę.
- Tu masz tekst, o który prosiłaś. Zawiera pytania na poziomie maturalnym.
- Ile mam czasu?
- Ile potrzebujesz, ale nie przesadzajmy.
Sabina pokiwała głową. Wzięła długopis i pochyliła się nad sprawdzianem.
Sięgnąłem po podręcznik dziewczyny i zacząłem go wertować. Musiałem przygotować plan pracy na najbliższe (przynajmniej) tygodnie.
CZYTASZ
"Gorzej trafić nie mogłem..."
RomanceO oczach, których nie da się zapomnieć. O oczach pełnych łez.