26

52 12 6
                                    

Kamila siedziała na lodowatym chodniku, obejmując kolana ramionami i łkając w rękawy kurtki. Nie zauważyła mnie, dopóki nie usiadłem obok niej.

- Jestem - powiedziałem cicho. - Co się stało? - zapytałem z troską.

Dziewczyna uniosła głowę. Gdy tylko upewniła się, że to ja, rzuciła mi się w ramiona i wybuchła jeszcze potężniejszym płaczem.

- Krystian, dziękuję... - zawyła. Ledwo udawało mi się zrozumieć jej słowa, ponieważ mówiła do mojego płaszcza. - Przepraszam, że tak cię traktowałam, przepraszam... Byłam głupia, że oddałam cię za Karola, byłam tak cholernie głupia... Proszę, wybacz mi, błagam cię...

Pewnym gestem przytuliłem przyjaciółkę i wyszeptałem jej do ucha:

- Wybaczam. Każdy z nas popełnia błędy.

- Ale nie takie! - wykrzyknęła Kamila, odrywając się ode mnie. Zdążyłem się już odzwyczaić od jej zmiennych nastrojów, więc zdziwił mnie ten wybuch. - Byłam ślepa. - Wściekłość odebrała jej chęć do płaczu. - Widziałam wszystko, co robił, ale nie chciałam tego zrozumieć! Przekonywałam samą siebie, że tylko mi się wydawało, a ten chuj przez cały czas... - Zawiesiła głos. Spojrzała na mnie z konsternacją.

- A ten chuj? - zapytałem taktownie, dając Kamili znak, że może dalej się złościć.

- Zdradzał mnie - powiedziała i znowu usiadła na krawężniku. Znowu była przygaszona.

Znowu wyglądała jak Kamila w złym humorze, a nie jak zombie.

Objąłem ją ramieniem. Oparła się o mnie.

- Opowiedz mi, jak to było - poprosiłem.

Dziewczyna parsknęła.

- Żebym ja to wiedziała - zadrwiła. - Nie wiem, ile miał ich na boku, ale z jedną go przed chwilą nakryłam. - Uśmiechnęła się gorzko. - Przepraszam, że dzwoniłam do ciebie w takim stanie. Powinnam była najpierw się opanować. - Zrobiła krótką pauzę. - Jakoś od dwóch tygodni nie układało mi się z Karolem. Myślę, że już wcześniej straciłam do niego zaufanie.

Przyłożyłem policzek do czubka głowy Kamili.

- To znaczy, że nie będziesz przechodzić przez poważne załamanie nerwowe z racji utraty chłopaka? - dociekałem.

Dziewczyna wybuchła śmiechem.

- Tak mu nawymyślałam, że przez pięć lat się z nikim nie zwiąże. Wie, że jestem w stanie kompletnie zniszczyć mu reputację.

Odetchnąłem z ulgą.

- Czuję się uwolniona - dodała Kamila.

Uśmiechnąłem się. Moja przyjaciółka wracała do siebie, i to szybciej, niż umiałby jakikolwiek człowiek na świecie.

Podziwiałem ją za to, jaka jest silna i wytrzymała.

- Cieszę się - powiedziałem szczerze. Delikatnie wyswobodziłem się z jej ramion i wstałem. Wyciągnąłem do niej rękę. - Odprowadzę cię kawałek.

Dziewczyna momentalnie się ożywiła.

- A może pójdziemy do kina? Albo na pizzę? Uu, albo posiedzisz u mnie chwilę? Mam akurat wolną chatę, chodźmy... - urwała, spojrzawszy na moją twarz. - Nie chcesz? - spytała niepewnie.

Powoli pokręciłem głową.

- Nie chodzi o to, że nie chcę, tylko... - Podrapałem się po głowie. Niezręczna sytuacja. Nigdy nie umiałem z takowych wyjść. - Po twoim telefonie wyszedłem ze spotkania i powinienem na nie wrócić... Jestem tam potrzebny...

Kamila nieco oklapła.

- Z kim się teraz spotykasz? - spytała. Wbiła wzrok w ziemię. - Masz dziewczynę?

Zarumieniłem się lekko. Cieszyłem się, że zapadające ciemności skutecznie to ukryły.

- Nie, nie mam - zapewniłem. - To tylko przyjaciółka... Dziewczyna, do której tak ciągnęło mnie we wrześniu...

Źle się czułem, mówiąc tak o Aleksie, ale Kamila znała wersję wydarzeń sprzed miesięcy. Gdybym teraz powiedział jej, kim naprawdę jest owa "przyjaciółka", musiałbym przy okazji wiele wyjaśniać, a nie miałem na to czasu.

Kamila znów się ożywiła.

- Rozumiem. - Podskoczyła kilka razy, by się rozruszać. - Idź randkować. Dobrze ci to zrobi. Ja już lecę. Cześć!

Przytuliła mnie na pożegnanie i znikła za zakrętem.

- Ale ja wcale nie randkuję... - powiedziałem w przestrzeń.

"Gorzej trafić nie mogłem..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz