Wiedziałem, że coś jest nie tak, już gdy wchodziłem na zarośniętą posesję. Instynktownie przeczuwałem, że moje wyjście będzie brzemienne w skutkach, a teraz nie mogłem pozbyć się strachu przed zobaczeniem owoców zostawienia Aleksa samego.
U progu usłyszałem brzęk tłuczonego szkła, który podziałał na mnie jak oliwa dolana do ognia. Przez całą drogę powrotną szedłem szybciej, niż pozwalała mi na to kondycja. Teraz zacząłem biec, byleby jak najszybciej dotrzeć do Aleksa.
Znalazłem chłopaka tam, gdzie go pożegnałem, choć teraz nie siedział, a leżał. Uściśliwszy: leżał na wyblakłej kapie nasączonej rozlanym winem i przyprószonej drobinkami szkła. Aleks ściskał w dłoni zielony tulipanek; reszta butelki właśnie rozsypywała się po podłodze w postaci szmaragdowych odłamków.
Chłopak spojrzał na mnie nieprzytomnie, ale mnie rozpoznał, o czym świadczyły wrogie błyski w szarych oczach.
- Cz-czego tu jeszcze chcesz – wymamrotał. Ciężko było go zrozumieć, bo ledwo rozchylał usta.
Zrobiłem kilka kroków w jego stronę, lecz gdy już się zbliżyłem, Aleks warknął na mnie, wymachując tulipankiem.
- Spierdalaj... - mruknął, nagle opadając z sił. – Nie chcę cię tu widzieć.
Raz jeszcze spróbowałem do niego podejść, lecz już po drugim kroku musiałem się schylić, by uniknąć butelki lecącej w moją stronę.
- Spierdalaj! – krzyknął ochryple, usiłując podnieść się na kolana.
Był już bezbronny, więc zbliżyłem się do posłania. Usiadłem obok Aleksa, który nieudolnie spróbował się odsunąć. Był tak pijany, że cudem utrzymywał przytomność.
- Zostaw mnie – wydukał, niezgrabnie usiłując przykryć głowę kraciastym kocem.
- Nie – powiedziałem stanowczo. Sumienie mnie gryzło. A raczej pożerało. Zostawiłem Aleksa na niecałą godzinę, a on zdążył się upić... Wiedziałem co prawda, że ma w planach to dziś zrobić. Co więcej, byłem gotów dotrzymać mu towarzystwa.
Ale znalezienie chłopaka pijanego, podczas gdy sam go wcześniej zostawiłem, to zupełnie co innego.
- Przepraszam, że wyszedłem – powiedziałem ze ściśniętym gardłem. – Moja przyjaciółka właśnie rozstała się z chłopakiem, musiałem się upewnić, czy wszystko z nią w porządku...
- A ja? – warknął Aleks, na nowo napełniając się złością. – Nie obchodzi cię, czy u mnie wszystko gra? Oczywiście, że nie! Zwyczajnie masz mnie gdzieś, bo twoja przyjaciółeczka jest ważniejsza! Zostawiasz mnie w takim dniu, w takim momencie, żeby pobiec do kogoś, kto nie miał prawa potrzebować cię teraz choć w jednej setnej tak, jak ja cię potrzebowałem! – Po bladej twarzy spłynęły pierwsze łzy. Pierwsze od paru minut, bo przed moim przyjściem Aleks bez wątpienia płakał. Szare oczy wyrażały wyrzut, ból i poczucie zdrady. – Jesteś taki, jak oni wszyscy. Nienawidzę cię.
Trwałem w bezruchu, sparaliżowany szokiem. Nigdy bym nie przypuszczał, że usłyszę takie słowa z ust Aleksa.
Nigdy bym nie przypuszczał, ile będą one dla mnie znaczyć.
I jak bardzo podsycą głód potwora, który właśnie pałaszował moje sumienie.
Gdy się otrząsnąłem, Aleks zdążył na dobre się rozpłakać. Wyciągnąłem ku niemu rękę, zawahałem się, cofnąłem ją i raz jeszcze wyciągnąłem, by ostatecznie położyć dłoń na łopatce chłopaka.
CZYTASZ
"Gorzej trafić nie mogłem..."
RomansO oczach, których nie da się zapomnieć. O oczach pełnych łez.