- Jesteś dobrym nauczycielem – powiedziała Sabina. Siedzieliśmy w jej pokoju przy zapalonym świetle. Na dworze było ciemno, jak przystało na koniec października.
W ciągu ostatniego miesiąca zdążyłem polubić ten biało-różowy pokój. Może i wyglądał jak twierdza kolekcjonerki lalek Barbie, ale jego właścicielka była totalnym przeciwieństwem typowej „landryny". Dobrze rozumiałem się z Sabiną. Zdarzało mi się przychodzić przed naszymi lekcjami albo zostawać po nich tylko po to, by rozmawiać z maturzystką.
Albo z jej rodzeństwem. Stałem się kimś w rodzaju najlepszego przyjaciela Emili. Dziewięciolatka mówiła mi dosłownie o wszystkim. O swoich snach, o problemach z nauczycielami, o kłopotach w nauce, o kłótniach z rodzicami. Poznałem nawet jej koleżanki z klasy.
Z resztą młodych Majkowskich też się dogadywałem, choć nie tak dobrze, jak z Emilą. Damiana bawiła moja niewiedza dotycząca sportu. Kacpra rzadko widywałem – pożytkował większość czasu na naukę. Basia była zbyt nieśmiała, by ze mną rozmawiać (w końcu byłem obcym prawie-mężczyzną), ale instynktownie przeczuwałem, że żywi do mnie sympatię.
Wdzięczność Roksany zgasła. Dziewczyna nadal mnie lubiła, lecz nasza relacja straciła charakter jednostronnego uwielbienia. Tak było lepiej. Zdrowiej.
Pani Halina natomiast zwyczajnie mnie ubóstwiała. Przynajmniej dwa razy w tygodniu przychodziłem na darmowe lekcje z Sabiną. Kilka razy spotkałem się z Emilą, by pomóc jej w nauce; dwukrotnie tłumaczyłem Basi podstawy angielskiego.
Pan Maciej też mnie lubił, choć przez większość czasu nie było go w domu. Albo siedział na kasie w sklepie, albo jeździł na zlecenia (dorywczo pracował jako technik majsterkowicz-artysta).
Z Majkowskimi mieszkała także siostra pana Macieja, Antonina. Wiekiem zbliżała się do pięćdziesiątki. W połowie października wróciła z sanatorium, dokąd pojechała po operacji. Była bardzo chorowita i bardzo uciążliwa. Ciężko byłoby znaleźć osobę o takim talencie do narzekania.
W całej ogromnej kamienicy mieszkała tylko jedna osoba, którą widywałem rzadziej niż panią Antoninę.
Mowa o Aleksie. Chłopak spędzał dosłownie CAŁY czas w swojej sypialni na poddaszu. Często dobiegały stamtąd dudnienia ciężkiej post-hardcore'owej muzyki.
Domownicy zdawali się nie przejmować zachowaniem Aleksa. Owszem, może trochę się martwili, lecz nikt nie próbował ingerować.
Aż do dzisiaj.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziała Sabina.
Miodowe skrzydło uchyliło się niepewnie. W szparze pojawiła się okrągła twarz otoczona złotym sianem.
Niby była to Emila, ale nie do końca. Energia zniknęła z jej oczu i ruchów. Radość na twarzy została zastąpiona przez przygnębienie.
- Coś się stało? – zapytała Sabina z niepokojem.
Siostra zerknęła na nią, po czym skupiła błagalne spojrzenie na mnie.
- Krystian, możemy porozmawiać? – poprosiła słabym głosem.
- Oczywiście – powiedziałem, zrywając się z łóżka. Zwróciłem się do Sabiny. – Za chwilę wrócę – obiecałem.
Blondynka przygryzła wargę.
- Właściwie to umówiłam się z Marcelem do kina...
CZYTASZ
"Gorzej trafić nie mogłem..."
RomansaO oczach, których nie da się zapomnieć. O oczach pełnych łez.