Zadzwonił telefon. Poczułem wibrowanie u boku.
Spojrzałem na idącą obok mnie brunetkę.
- Mogłabyś sprawdzić, kto to? – poprosiłem. – Zostawiłem jedenastoletnią siostrę w domu.
Zwolniłem, by ułatwić dziewczynie wyciągnięcie komórki z mojej kieszeni. Pokazała wyświetlacz.
Na ekranie widniało stare zdjęcie Kamili. Zrobiłem je, gdy moje droga przyjaciółka kichała, więc do najpiękniejszych nie należało...
- Odebrać? – zapytała brunetka.
- Tak. Powiedz, że oddzwonię, gdy tylko będę mógł.
Dziewczyna wymamrotała kilka słów do słuchawki i oddała mi telefon.
- Dzięki – mruknąłem.
Pani Jesień ciążyła mi w ramionach, lecz zbliżaliśmy się już do celu i wiedziałem, że dam radą ją donieść.
Niebo powlekły ołowiane chmury. Gdy skręciliśmy w ulicę Deszczową, mój policzek ochłodziła pierwsza anielska łza.
- Który dom? – zapytałem. Odpowiedziała mi cisza. Spojrzałem na niebieskookie. Coś mi się nie zgadzało. – Czy któraś z was była w ogóle u...? – ugryzłem się w język, nie chcąc zdradzić swojej wiedzy.
- U Roksany – uzupełniła blondynka. – Nie, nie byłyśmy... Ale Roksi mówiła, że mieszka nad sklepem spożywczym.
Poszukałem wzrokiem kolorowego neonu. Był tam. Z lewej strony, pięć domów dalej.
Ruszyłem ku budynkowi. Była to czteropiętrowa kamienica z ciemnoszarego kamienia. Środkowa część dachu była płaska, boczne zaś opadały ku dołowi pod kątem czterdziestu pięciu stopni. W sześciu oknach paliło się światło. Konstrukcja przytłaczała. Stanąwszy przed barwną sklepową witryną, poczułem się jak niechciany gość. Jakby budynek był niezadowolony z moich odwiedzin.
Jedna z trzecioklasistek pchnęła szklane drzwi. Rozległ się cienki pisk dzwonka.
Za ladą siedziała wysoka blondynka w różowej koszulce i czarnych getrach. Widząc siostrę, poderwała się z krzesła, przewracając je.
- Roksi!
CZYTASZ
"Gorzej trafić nie mogłem..."
RomanceO oczach, których nie da się zapomnieć. O oczach pełnych łez.