》15《

1.1K 130 20
                                    

Shining Armor wraz z Twilight szukał mrocznego króla. Lawendowa klacz uwzięła się, by zacząć poszukiwania od canterlockich ogrodów. Wspominała, że właśnie tam ostatnio się spotkali. Sombra opowiadał jej jak w dawnej przeszłości tam było ich ulubione miejsce spotkań. Nic dziwnego, że chciał na początku pójść tam z Księżniczką Przyjaźni. Zaś ona z pewnością zapamięta tę noc na bardzo długo. Była to ich pierwsza... randka...? Nieważne. Istotne było to, że doszło do pocałunku.

Twilight Sparkle poczuła przyjemny dreszcz, gdy tylko wróciła do tego pamięcią. Nie przeczuwała, że do takiego momentu dojdzie w relacjach z kimkolwiek i to już przy pierwszym spotkaniu sam na sam. Zabawne było to, że jej największy wróg, który chciał kiedyś pozbawić ją życia, zamykając w kryształowej klatce bez wyjścia, stał się kimś najważniejszym w jej życiu.

Nagle stanęła jak wryta, obserwując dwa kucyki przechadzające się po ogrodach pomiędzy krzewami. Powierniczka Elementu Magii poczuła, jak braknie jej tchu. Przy okazji cały szacunek do Celestii jakby natychmiast wyparował. Odetchnęła pełną piersią, gdy kopyto brata dotknęło jej grzbietu.

- Twily, co jest?

- Nic nie mów, Shining. Daj im chwilę... – zdecydowała i wróciła do obserwacji.

Król szedł powoli obok alabastrowej władczyni. Widział wahanie w jej każdym kroku, słowie, czy nawet najmniejszym geście. Czuła się niepewnie w Jego towarzystwie. Dokładnie tak, jak za starych czasów. Miała utkwiony wzrok w brukowanej ścieżce. Za nic nie ośmieliła się go podnieść na Niego. Jakimś sposobem schlebiało Mu to, choć nawet nie wiedział dlaczego.

Nagle poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. To na pewno była Twilight. Skoro tu przyszła to widocznie jej zależało. Uśmiechnął się na tę uwagę i zatrzymał. Pani Słońca poszła w Jego ślady. Stała naprzeciw szarego ogiera ze spuszczoną głową. Dało się zauważyć narastające między nimi napięcie.

- Sporo czasu minęło, odkąd ostatni raz cię widziałem, Celestio – zaczął. Jednak odpowiedziała Mu tylko niezmącona niczym cisza. Rozmowa z nią zawsze się tak zaczynała. Dosłownie zawsze. – Nie opowiesz mi nic...? Co się działo u ciebie? U twojej ogromnie silnej psychicznie siostry? Nic?

- Sombra, to, co się wtedy stało...

- Ach, o tym mówisz? Kto by jeszcze to pamiętał? W końcu minęło dwa tysiące lat – mówił, wciąż się uśmiechając.

Po tych słowach wreszcie zyskał spojrzenie władczyni Equestrii. Widział w nim aż nadmiar znaków zapytania. Zabawa rozumem za każdym razem Mu się podobała.

- Czyli... Wybaczyłeś mi? – zapytała niepewnie.

- Ależ oczywiście, że mógłbym to zrobić. Gdybyś dała mi szansę...

- Szansę? Jaką szansę? Chyba nie myślisz, by... - Nie dokończyła zdania, czując jak na jej rogu coś się pojawia. Chciała go dotknąć, żeby się upewnić, czy to jest to, o czym myśli, lecz przeszkodził jej On. Położył kopyto na jej pyszczku, upewniając się, że nie przeszkodzi Mu.

- Nie mów tyle, Celestio. Pamiętasz, do czego to ostatnio cię doprowadziło? – zadał jej pytanie, ale klacz niekoniecznie wiedziała, jaka jest na nie odpowiedź. – Wracając... Wszyscy zapominają. Lecz na pewno nie ja – Jego czerwone oczy otoczyła w tym momencie fioletowa mgła. Róg rozjaśnił się czarno-fioletową aurą. – A teraz... daj mi szansę na dokończenie tego, co niegdyś zaczęłaś.

Pani Dnia uniosła się nieco nad ziemię za sprawą Jego magii. Jej serce niewyobrażalnie szybko przyspieszyło. Bała się. Najzwyczajniej bała się tego, co miało za chwilę nastąpić. Była pewna, że na jej magicznym rogu pojawiły się czarne kryształki wysysające jej moc. Tylko nie to, pomyślała. Natychmiast usłyszała odpowiedź w swojej głowie. No tak, zaklęcie telepatii. Nareszcie to skończymy, nie cieszysz się? Tyle na to czekałaś, tyle nocy przepłakałaś i przeżyłaś natłok wyrzutów sumienia, mówił Sombra. Jego lekko zachrypnięty głos odbijał się echem w jej umyśle, powodując nasilający się ból głowy. Z jej oczu zaczęły sączyć się pojedyncze łzy, które piekły ją w policzki. Nienawidziła uczucia Jego magii na sobie.

- Przestań, Sombra! Milcz już! – zawołała. Już? Dopiero zaczynam, odparł.

Celestia skrzywiła się na te słowa. W tym czasie strumień zaklęcia uderzył w jej klatkę piersiową. Złoty ryngraf z fioletowym diamentem rozpadł się na mniejsze części. Księżniczka poczuła, jak wszelkie wspomnienia od niej odchodzą. Wszystko znikało z jej pamięci. Jeszcze tylko moment i o wszystkim i wszystkich zapomni. Gdyby był ktoś, kto mógłby jej teraz w jakikolwiek sposób pomóc...

- Zostaw ją! – krzyknął głos za jej plecami.

- Czyżby książę Kryształowego Imperium nagle się postawił? – zadrwił mroczny król. – Stałeś tam kilka minut. Odwaga dopiero teraz się odezwała?

- Proszę cię, twoje sztuczki już nie działają.

- Nie? Zabawne stwierdzenie – powiedział przez śmiech. – Dalej będziesz tak myślał, jeśli nie twój róg nie wygeneruje żadnego zaklęcia?

Shining Armor zacisnął zęby i wymierzył pocisk w Jego stronę. Lecz zamiast zamierzonego efektu, ze źródła magii wypadły tylko dwie małe iskierki.

- Co jest...?

Lecz odpowiedzią stał się Jego szyderczy uśmiech. Białego jednorożca przeszedł przejmujący dreszcz, gdy tylko go usłyszał.

Nagle do ogrodów canterlockich wbiegły powierniczki Elementów Harmonii wraz z księżniczkami i smokiem. Stanęły znieruchomiałe, widząc rozwijającą się sytuację. Ich wzrok na zmianę przemieszczał się z Władcy Cieni na Twilight.

- Nic z tym nie zrobisz?! – zawołała Rainbow Dash, zwracając się do lawendowej alikorn.

- Obawiam się, że nie tym razem – odrzekł za nią Sombra. Zakończył zaklęcie, upuszczając Celestię na ziemię. Alabastrowa klacz spadła bezwładnie na grunt. Przez wyczerpanie straciła zupełnie siły. Nie umiała się podnieść.

- Zamknij się – prychnęła Luna, chcąc podejść do siostry. Postawiła krok do przodu, ale jedyne z czym się spotkała, to czarny diament, który wyrósł tuż przed nią. – Nie masz prawa – syknęła.

- Ja? Ja nie mam prawa? – powtarzał. – Mam je. Teraz nawet większe niż ty. Jednak jak pragniesz. Proszę, podejdź do niej. Lecz czy cię rozpozna?

- Co? O czym ty mówisz?

- Sama się przekonaj – odparł, wciąż się szczerząc.

- Sombra, przestań. Wystarczy już – zaoponowała Twilight. – Zacząłeś się zmieniać. Szło ci bardzo dobrze. Co się nagle stało...? – zapytała, spoglądając w głąb Jego rubinowych oczu.

- Ty mi to powiedz, księżniczko – powiedział i zbliżył się do niej jeszcze bardziej.

Lawendowa klacz nie odsunęła się od Niego. W żaden sposób nie chciała Mu odmówić, mimo że wiedziała, jakie są Jego zamiary. Ogier musnął jej pyszczek swoim. W tej chwili poczuła Jego ciepłe wargi na swoich. Oddała pocałunek, uśmiechając się i przymykając powieki.

Reszta wpatrywała się w nich jak w obrazek, nic zupełnie nie rozumiejąc. Co się właśnie stało? Czy to możliwe, by ich obawy się spełniły? Powierniczki chciały im przerwać, lecz wokół niecodziennej pary zawirowały cienie. Zamknęły ich w wirze, który nagle się rozwiał, tworząc barierę i wypychając wszystkich prócz nich poza granice zamku.

Kiedy w końcu władca oderwał się od klaczy, nabrał powietrza. Jego oczy otoczyły się fioletową mgłą. Alikorn trwała w ciszy, jakby zahipnotyzowana pięknem Jego źrenic... W tym momencie poczuła tę mgłę również na sobie. Pojawiła się nagle i równie szybko zniknęła. Król uśmiechnął się. Lecz nie był to serdeczny uśmiech. Wydał jej się szyderczy i zwiastujący coś złego. A może tylko sobie to wyobraziła?

- Przyjęcie jest odwołane. Nikt tu nie przyjdzie, a ty już nie potrzebujesz swoich przyjaciółek, rozumiesz? – mówił jednoznacznym tonem.

- Tak, rozumiem... - odparła.

Ogier zmienił się w fioletowy dym i skierował do pałacu. Najważniejsze było za Nim.

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Mają Swój Początek [Twibra/Somlight]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz