》22《

1K 107 24
                                    

- Podsumowując – zaczęła Twilight, nie wiadomo który już raz z rzędu – należysz do zaginionego rodu Platinum, byłeś sprzymierzeńcem z Discordem, twoimi najlepszymi przyjaciółkami były Celestia i Luna, a Star Swirl Brodaty – największy magik podlegał tobie, jako następcy całego, starożytnego rodu?

- Tak z grubsza – odparł król, będąc trochę znudzonym jej pytaniami.

Katowała Go tym już ponad godzinę. Gdyby wiedział, że tak będą wyglądały skutki Jego opowieści, skończyłby na początku, pomijając wszelkie fakty. A tak musiał wysłuchiwać swojej ukochanej i jej wywodów na temat przeszłości Equestrii.

Twilight siedziała naprzeciw Niego, pisząc coś w jakiejś starej księdze. Skrobanie pióra po szorstkich kartach połączone z dźwiękiem aury jej magicznego rogu sprawiały, że powieki same Mu opadały, mimo stosunkowo wczesnej pory. Rozejrzał się dookoła, sprawdzając, czy ma miejsce wokół siebie. Położył się na fotelu i próbował zasnąć. Nie było to trudnym zadaniem, bo dość szybko znalazł się gdzieś pomiędzy jawą a snem.

Księżniczka zastanawiała się, jak ubrać w słowa informacje, które od Niego otrzymała. Wciąż była pod niemałym wrażeniem Jego wiedzy na temat przeszłości kraju. Nawet nie potrafiła przypuszczać, że On, bezduszny dyktator Kryształowego Imperium, jest następcą dynastii Platinum. Ostatnia wieść o niej skończyła się na panowaniu niejakiej White Glow i tyle. Nic więcej. Aż do teraz.

Cieszyła się, że wreszcie będzie w stanie uzupełnić tę lukę czasową. Zawsze ją to intrygowało, a odpowiedź miała tuż pod nosem. W końcu On wspomniał w swojej historii o Discordzie. Draconequus widocznie od samego początku o wszystkim wiedział, a nawet się tym nie podzielił. Jeśli kiedyś go zobaczy, zapyta. Jednak z drugiej strony, przecież Celestia i Luna też to wiedziały. A może specjalnie usunęły te fakty, by nikt nigdy się o tym nie dowiedział. Pytanie tylko, po co?

Zapisała ostatni wyraz, zakańczając zdanie. Odetchnęła głęboko. Miała już za sobą sporządzanie notatek. Teraz wszystko zależało od tego, czy Pani Słońca wyrazi zgodę na uznanie tego za kanon. Ale skoro wcześniej specjalnie to zataiły, to będzie z tym większy problem, niż myślała.

Zamknęła księgę i położyła ją obok siebie na łóżku. Spojrzała na króla, który już dawno zasnął. Mimowolnie uśmiechnęła się na Jego widok. Wyglądał tak... inaczej. Gdyby Go dłużej nie znała, nigdy by nie przypuszczała, że przesiąknięty jest bezgranicznym złem. Swoją drogą, szkoda, że sytuacja się tak przedstawiała. Wydawało jej się, iż właśnie Jego przeszłość stoi na drodze do Ich wspólnego szczęścia.

Podniosła się i chciała powoli wyjść, jednak gdy była już przy drzwiach, te momentalnie się zamknęły. Jedyne myśli, które teraz chodziły jej po głowie to ostatnie przyjęcie. Wtedy też zdarzyła się podobna sytuacja.

Powoli odwróciła się i spostrzegła króla stojącego naprzeciw niej z jak zwykle szerokim uśmiechem.

- M-myślałam, że śpisz – powiedziała, odwzajemniając gest.

- Niezupełnie. Gdzie zmierzałaś?

- Do biblioteki. Może znalazłabym coś jeszcze... – odparła, przełykając ostrożnie ślinę, jakby obawiając się Jego reakcji.

On zaś zmienił się w fioletową mgłę i zmaterializował tuż za jej grzbietem. Twilight od razu skierowała ku Niemu wzrok.

Zaczął iść przed siebie, spoglądając jej głęboko w oczy. Jednak gdy był na tyle blisko niej, by mogła czuć na sobie Jego oddech, cofnęła się o krok. Potem kolejny i jeszcze jeden, aż natknęła się na łóżko. Opadła na nie, a władca pojawił się nad jej pyszczkiem.

Uśmiechnął się, obejmując wzrokiem jej całe ciało. Była piękna. Zdecydowanie za bardzo. Jej granatowa grzywa układała się na pościeli wokół głowy, niczym aureola. Była aniołem. Jego aniołem.

- Coraz ciężej mi się powstrzymywać – rzekł. – Zachwycasz mnie za każdym razem. Chcę ciebie, moja księżniczko.

Powierniczkę zaskoczyły trochę Jego słowa. Wiedziała, że był w niej zakochany, ale nie do tego stopnia. Przecież ona jeszcze nie była na to gotowa. Dopiero co wahała się, czy na pewno Go kocha, a teraz? On pragnął czegoś więcej, niż tylko pocałunków. Znacznie więcej. Lecz ona nie potrafiła wejść głębiej w tę relację. To dla niej stanowczo za wcześnie.

- Sombra, ja... – zaczęła. – Ja nie mogę. Za dużo ode mnie chcesz.

Rozświetliła swój róg amarantową aurą i przeteleportowała się poza Jego zasięg. Nie chciała na razie wierzyć w Jego słowa. On za daleko się posuwał. Co będzie, jeśli straci nad sobą kontrolę? Skoro mówił, że coraz trudniej utrzymać Mu emocje na wodzy, to... powinna się Go bać?

Odwróciła się w Jego stronę. Leżał na łóżku, wpatrując się w nią. Twilight zauważyła, że już nie tylko kieruje swój wzrok na jej oblicze. Sięgał nim dalej i niżej. Czy nie pozwalał sobie na zbyt wiele?

Znów użyła zaklęcia teleportacji i znalazła się w canterlockich ogrodach. Próbowała skupić się na czymkolwiek innym, ale tylko to wciąż pojawiało się w jej umyśle. Żałowała trochę, że nie ma razem z nią jej przyjaciółek. Przynajmniej poradziłyby jej coś. Obawiała się też tego, że w razie czego nie ma gdzie uciec. Zamek Canterlot jest duży, ale... nie była pewna, czy On zna zaklęcia wyszukiwania. Jednak według Jego opowieści, mógł znać.

Westchnęła ze zrezygnowaniem i usiadła na pobliskiej ławce. Przymknęła powieki w zastanowieniu.

Jak ona w ogóle mogła się w Nim zakochać? To było dziwne, ale w końcu odkryła to, co już od dawna w niej siedziało. Wcale nie zdziwiłaby się, gdyby się okazało, że zgodziła się na zamieszkanie z Nim w zamku tylko dlatego, by spędzać z Nim więcej czasu. On podobał jej się i w jakiś sposób ją pociągał, odkąd zobaczyła Go po raz pierwszy w Kryształowym Imperium. Nie mogła zrozumieć samej siebie. Kochała Go? Nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

Nagle usłyszała niski głos za swoimi plecami:

- Naprawdę myślisz tak o mnie? – zapytał tym swoim cudownym tonem.

Twilight przeszły ciarki po grzbiecie. Nie wiedziała dlaczego, ale w Jego towarzystwie coraz częściej czuła się podobnie. Serce przyspieszało, a oddech stawał się płytki. A może... faktycznie Go kochała?

- Tak – przyznała bez wahania, czym zaskoczyła samą siebie. – Tak właśnie myślę.

- Więc...?

- Nie, Sombra. Nie tym razem. Za szybko chcesz wszystkiego – mówiła, przyglądając Mu się. – Po prostu potrzebuję więcej czasu. U mnie to może mieć poważne konsekwencje. Wiesz przecież – stwierdziła, uśmiechając się.

- Jesteś idealna – odezwał się. Odgarnął kopytem kosmyk jej grzywy i zaczął się nim bawić. – Tak bardzo niewinna. Jeszcze...

Twilight poczuła, jak oblewa ją rumieniec. Nie mogła już tak dłużej. Jego głos za bardzo ją uwodził. To... sprawiało, że wątpliwości coraz prędzej znikały. Co będzie, jeżeli to ona straci nad sobą kontrolę?

- Mógłbyś zostawić mnie na chwilę?

- Oczywiście. Przyjdź, jak się zdecydujesz – błysnął kłami i zmienił się w mgłę.

Przez moment w powietrzu unosił się Jego zapach. Słodka woń, która wywoływała nieznośne mrowienie na jej grzbiecie. To On był idealny.

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Mają Swój Początek [Twibra/Somlight]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz