12

389 71 28
                                    

* Harley's POV *

- Panie Arkham, czy ta wizyta będzie konieczna? Potencjalnie jej brak nie naruszyłby żadnych reguł, a i pan zaoszczędzi trochę czasu, przecież to świetna propozycja i dla mnie i dla Pana - odparłam lekko zmieszana i spojrzałam na starszego mężczyznę poprzez przymrużone powieki, starając się wzbudzić w nim litość, ale jego niewzruszona mina bynajmniej na to nie wskazywała.

- Harleen doskonale wiesz, że ta wizyta jest aż nadto konieczna.
Moim obowiązkiem jest pomoc ludziom, ale także kontrola pracy tych osób z którym ufam, nigdy nie wiesz kto może okazać się twoim najgorszym wrogiem
Nie mogę tak po prostu tego nie zrobić, to nie etyczne i samolubne - szef poprawił okulary, które jak na złość leciały mu z nosa i wbił we mnie swój wzrok , zupełnie tak jakby czekał na jakieś wyjaśnienie.

- Tak oczywiście, nie podważam Pana metod pracy, nawet nie myślałam o czymś takim, ale Joker... Ehhh to ciężki przyapadek. Jego nie da się do nikogo porównać, naprawdę.
To chory szaleniec, a zarazem zagubiony człowiek, który się nie kontroluje i nie wie na czym ta kontrola polega. To człowiek, który jest całkowicie pozbawiony empatii i garstki uczuć, naprawdę.
Nie jestem w stanie przewidzieć co może zrobić ani co planuje.
Do mnie się już co prawda przyzwyczaił i daży mnie pewnego rodzaju sympatią, ale nie wiemy co może zrobić na Pana widok, aż boję się o tym pomyśleć.
Myślę, że on raczej wolałby zachować dotychczasową intymność, która między nami jest niż otwierać się przed kimś komu boi się zaufać i kogo nie chce poznawać - wydusiłam praktycznie na jednym tchu, żeby potem łapczywie wciągnąć powietrze.
Z uwagą obserwowałam mimikę twarzy przełożonego, która co chwilę się zmieniała, a to wprawiało mnie w zakłopotanie i w uczucie dezorientacji.

- Nie wiem co masz na myśli mówiąc "intymność", ale nie będę się nad tym teraz rozwodzić.
Dobrze wiesz, że mam doświadczenie w kwestiach wariatów, bez obaw.
Nie muszę rozmawiać z Jokerem, wystarczy mi tylko zobaczyć jak wam się razem pracuje, to wszystko.
Głowa do góry panno Quinzel.
Jesteś utalentowana i masz dryg do ludzi.
Jestem pewien, że nie masz się czego obawiać, po prostu bądź sobą i rób to co zawsze robocie podczas spotkań - posłał mi szczery uśmiech, który z zamierzenia miał mnie wesprzeć na duchu, ale tylko pogorszył sprawę.

"Normalnie pan powiada? To znaczy, że mamy się całować, gadać o seksie z domieszką chamskich podtekstów i rozmawiać o jak to Joker mówi moim potrójnym dziewictwie?"

Przełknęłam głośno ślinę i nerwowo potatłam dłońmi o siebie.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, dlatego w odwecie pokiwałam lekko głową i zmusiłam się na najbardziej szczery uśmiech jaki tylko mogłam.
Musiałam wyglądać jak zestersowany jeżozwierz albo jak kot z pęcherzem, przynajmniej idąc w ten deseń.

- Coś nie tak Harleen? Wyglądasz jakby coś Cię trapiło - mężczyzna spojrzał na mnie z troską, a ślad po jego zwycięskiej minie zniknął, a jego twarz wyglądała na zasmuconą.

- Ja? Skądże czuję się świetnie Panie Arkham, proszę mi wierzyć na słowo.
To wspaniale, że nie boi się pan Jokera, w takim razie możemy spokojnie do niego iść i zobaczy pan jak doskonale nam idzie - zaśmiałam się z deka histerycznie i wskazałam ręką w stronę samotnej celi na końcu korytarza, żeby potem z impetem ruszyć w jej kierunku.

Szef wyglądał na zdziwionego, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
Po prostu posłusznie szedł za mną nie wydając z siebie żadnych odgłosów.

Krótka i zasadnicza wymiana zdań ze strażnikami poszła gładko, a Ci, bez zbędnych ceregieli wypuścili nas do środka przez masywne, żelazne drzwi.
Mrok i niepokój, które aż biły od tego miejsca jakoś niekoniecznie mnie przerażały.
Być może wynikało to po prostu z tego, że już zdążyłam się przyzwyczaić?
Dziwne byłoby gdyby tak się nie stało, w końcu spędzałam tam całkiem sporo czasu.

Uprowadzona przez PączusiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz