Chyba nigdy nie widziałam nikogo bardziej zaskoczonego, niż Zandera w tamtej chwili.
Patrząc na jego minę, zamknęłam oczy. Od razu pożałowałam, tego co zrobiłam, a w mojej głowie pojawiło się setki wyjść, których mogłam użyć zamiast wyjawiania prawdy. Mogłam przecież po prostu odwrócić się i odejść, albo nic nie mówić już wtedy, gdy zaczął pytać o Vincenta. Uznałby, że rzeczywiście się w nim zakochałam i miałabym go z głowy.
Pomyślałam, że mogłabym uciec. Uwolniłoby mnie to od niezręcznej ciszy, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Poza tym to byłoby zbyt jednoznaczne. Zander pomyślałby, że naprawdę coś do niego czułam i zawstydziło mnie moje wyznanie.
Zresztą, czemu się bałam? Był opiekunem, był wampirem... I tak nic by z tego nie wyszło. Powinnam posłuchać Misurie i rozwijać znajomość z Dorianem, zamiast marnować czas i energię na kogoś tak niedostępnego jak Licavoli.
- Dafne powiedziała, że mamy dobry kontakt, więc coś musiało między nami zajść. - powiedziałam niemal szeptem, czując wewnętrzną potrzebę usprawiedliwienia swoich ostatnich słów. Moje zbolałe serce biło jak oszalałe. - Kiedy usłyszałeś, że nie zamierzam nikogo uwodzić, miałam na myśli to, że jesteś opiekunem i to byłoby nie na miejscu.
Chłopak wciąż milczał.
- Pewnie masz mnie teraz za kolejną czarownicę, która rozmawiała z tobą tylko po to, żeby cię poderwać. - zacisnęłam ręce w pięści. - Przysięgam, że tak wcale nie było, ale i tak zrozumiem jeśli nie będziesz chciał ze mną rozmawiać.
Odetchnęłam. Nie miałam pojęcia co bym zrobiła, gdyby rzeczywiście odparł, że powinnam go zostawić w spokoju.
- America... - zaczął Zander. - Posłuchaj...
- Tutaj pan jest, panie Licavoli!
Podskoczyliśmy jak oparzeni, słysząc nowy głos. To była Elisabeth Hills, która szła w naszym kierunku od strony szkoły i wymachiwała energicznie ręką.
- Ani słowa. - syknął Zander, odsuwając się na stosowną odległość.
- Panie Licavoli, wszędzie pana szukałam. - kobieta stanęła obok nas z szerokim uśmiechem. - Miał pan do mnie przyjść od razu po zajęciach z samoobrony. Czekałam na pana.
Chłopak skinął głową.
- Przepraszam. Rozmawiałem z panienką Dusney.
Nauczycielka wyglądała jakby dopiero mnie zauważyła.
- Ach, America. - ujęła moje dłonie w swoje. - Jak się miewasz moja droga? Ćwiczysz pieśń ochronną, tak jak prosiłam na ostatnich zajęciach?
Skrzywiłam się i nieznacznie pokiwałam głową.
- Dobrze, bardzo dobrze. - zwróciła się z powrotem w stronę Zandera. - To jak? Idziemy?
Chłopak zawahał się.
- Czy to pilne? - dyskretnie zaczął się wycofywać. - Musze jeszcze wyjaśnić z panienką Dusney jedną kwestię.
Ścisnęło mnie w gardle.
- Nie, nie trzeba. - zdobyłam się na wymuszony uśmiech. - Wszystko już rozumiem. Niech pan idzie z panną Hills.
Nastolatek chciał coś powiedzieć, ale nauczycielka chwyciła go za ramię.
- Świetnie. - pociągnęła go za sobą. - Załatwimy moją sprawę, a później, jeśli możesz, wpadniesz do pana Darnella. Chciałby cię prosić o malutką przysługę, mój drogi.
![](https://img.wattpad.com/cover/85346094-288-k284301.jpg)
CZYTASZ
Przebudzenie: Córka Wiatru [WYDANA]
FantasyTOM I |w trakcie korekty| America jest pół czarownicą. Świat ukrywa fakt istnienia nadnaturalnych istot, więc szesnastolatka, za użycie mocy, zostaje zesłana do szkoły dla Nersai i Careai, placówki powstałej, aby resocjalizować zbuntowanych przedst...