*Rozdział 10 cz.2*

9K 867 201
                                    

Pod koniec następnego tygodnia zakończyły się egzaminy poprawkowe i zagrożeni uczniowie nareszcie mogli odetchnąć z ulgą. W szkole gołym okiem widać było luźniejszą atmosferę, ponieważ więcej osób zaczęło wychodzić na spacery wokół szkoły, czy odwiedzać salę gier, żeby w coś zagrać. Nawet ci, którym nie udało się zbyt zjawiskowo zmienić stopni, odczuwali błogi spokój i cieszyli się, że mieli ciężkie dni za sobą. Duże ilości pracy domowej, na czele z odpytywaniem na lekcjach, nie potrafiły zepsuć radosnego nastroju.

Jedyną nieszczęśliwą osobą w całej szkole była Dafne, której przez kolejne dwa miesiące kazano chodzić na zajęcia z samoobrony, aby nauczyciel zaliczył jej wychowanie fizyczne.

– Właśnie w tej chwili byłabym na randce z Willem – marudziła, kiedy pewnego dnia odprowadzałam ją na lekcje. Z wisielczym humorem ciągnęła po ziemi swoją torbę i posyłała nienawistne spojrzenia w stronę hali sportowej widocznej w oddali. – Zamiast tego każą mi się pocić w brudnej sali w towarzystwie napakowanych dziewczyn z drugiego roku.

Parsknęłam śmiechem.

– Daj spokój. – Poklepałam ją po ramieniu. Wyczułam przy okazji jej stwardniałe mięśnie, a raczej ich zarys. Była spięta. – Nie będzie tak źle. Poza tym chodzą tam też pierwszoroczniaki.

Dafne spojrzała na mnie z cierpiętniczą miną.

– Łatwo ci mówić. – Wsadziła rękę do kieszeni bluzy. – Ty na wf–ie martwisz się tylko tym, czy włosy nie wpadają ci do oczu.

Uniosłam z rozbawieniem brwi.

– Nie przesadzasz trochę? – schyliłam się, aby podnieść jej plecak i tym samym uratować go przed szuraniem po żwirze. Wcisnęłam go dziewczynie w dłonie. – Mnie też pan West nie oszczędza.

Gdybym mogła, pokazałabym jej na dowód siniaki na ciele. Niestety, akurat dzień wcześniej wszystkie nagle zniknęły, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Z początku było mi przez to niezręcznie. Tak przyzwyczaiłam się do fioletowo-brązowych śladów i plam zdobiących moje ciało, że poprzedniego wieczoru, oglądając się w lustrze po ich zniknięciu, czułam się nienaturalnie blada.

Miało to jednak swoje plusy; dzięki temu mogłam wreszcie założyć koszulkę z krótkim rękawkiem.

– Ty przynajmniej lubisz sport – westchnęła Dafne. – Ja w swoim życiu biegałam tylko wtedy, gdy w domu skończył się chleb i musiałam lecieć po niego do sklepu. Nigdy nawet nie jeździłam na zwykłym rowerze, chociaż obiecywałam sobie, że się nauczę.

Kopnęła kamień, który akurat znalazł się obok jej buta.

– Teraz będzie z tym ciężko – przyznałam. – Nie wiem, czy rowery dla nastoletnich czarownic mają doczepiane kółka.

Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

– Próbujesz mnie przebić w rzucaniu kiepskich żartów? – zdjęła kaptur.

Wzruszyłam ramionami.

– Warto spróbować.

Przyjaciółka popatrzyła na mnie z wdzięcznością.

– Dzięki, że próbujesz mi poprawić humor. – Podała mi plecak, wyciągnęła z kieszeni gumkę i zaczęła wiązać włosy w kok. W sumie rzadko widywałam ją w upiętych fryzurach, wolała zostawiać włosy rozpuszczone, aby jasne pasemka swobodnie opadały na jej ramiona. – Czuję się jak dzieciak, który udawał chorobę, a i tak kazano mu iść do szkoły.

Roześmiałam się.

– Dasz sobie radę – powiedziałam. – To tylko sto dwadzieścia minut tygodniowo.

Przebudzenie: Córka Wiatru [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz