Po zajęciach z eliksirów, kończyłam lekcje, ale czekały mnie jeszcze zajęcia dodatkowe z Czterech Żywiołów. Chciałam się udać do klasy, ale po drodze zatrzymał mnie Zander, który jak widać tylko czekał, aż nikt nie będzie mógł nas usłyszeć.
- Poczekaj Americo. - poprosił, gdy zostaliśmy sami na korytarzu. - Muszę z tobą porozmawiać.
Speszyłam się.
- Nie trzeba. - zaschło mi w ustach. Zaczęłam szukać drogi ucieczki. - Wszystko rozumiem.
- Właśnie o to chodzi, że nic nie rozumiesz. - powiedział poważnie. - Wiem, że idziesz teraz na zajęcia, ale potem chcę, żebyś przyszła do sali gimnastycznej. Jeśli tego nie zrobisz, złożę ci wizytę w pokoju.
Otworzyłam ze zdziwieniem usta.
- Ale...
- Będę czekał, od razu po przerwie. - odparł i odszedł.
Jęknęłam głośno. W duchu zaczęłam przeklinać, że nie potrafiłam załatwić tej sprawy raz, a dobrze i tak strasznie ją odwlekałam. Najwyraźniej Zander stracił cierpliwość i postanowił wziąć sprawy we własne ręce.
Przygryzłam kciuk. Chłopak powiedział, że jeśli nie przyjdę, pojawi się w moim pokoju. Czy naprawdę byłby do tego zdolny?
Odłożyłam przemyślenia na później, bo nie mogłam się spóźnić na zajęcia z panem Harshem. Chciałam się także zobaczyć z Dorianem, który również uczęszczał na jego wykłady.
W sumie to było dziwne, że uczniowie z drugiego roku, chodzili na zwykłe i dodatkowe lekcje z Jedynkami. Czy nie było pomiędzy nami, aż tak dużej różnicy poziomów, że uczyliśmy się tych samych rzeczy? Albo może wręcz przeciwnie; Dwójki miały więcej zajęć i dodatkowo wpadały do młodszej klasy, aby przypomnieć sobie podstawowy materiał.
Zapomniałam na jakiś czas o Zanderze i zaczęłam rozważać, która opcja była bardziej prawdopodobna. Obstawiałam drugą, ale nie było żadnej pewności, że pierwsza nie pasowała. W końcu Cztery Żywioły były trudnym przedmiotem. Niektórzy pojmowali go szybciej, inni wolniej, bez względu na wiek, czy klasę.
Na zajęcia dodatkowe pana Teodoziusa, włącznie ze mną, chodziło jedynie piętnaścioro uczniów z całej szkoły. Klasa liczyła osiem Dwójek i sześć Jedynek, ale, jak można się było spodziewać, to osoby z bardziej zaawansowanej klasy lepiej radziły sobie z zaklęciami i przyswajaniem wiedzy. Jak dotąd żadnemu pierwszoklasiście nie udało się osiągnąć ich wysokiego poziomu.
- Dzisiaj zajmiemy się samokontrolą. - powiedział pan Harsh, kiedy zaczęły się zajęcia. Z założonymi rękami, spokojnie przechadzał się od ściany do ściany, nie zwracając uwagi na coś, na co od dzwonka gapili się wszyscy inni. Na środku sali, w powietrzu, lewitowały cztery, przeźroczyste kule, w których znajdowały się żywioły. W jednej niespokojnie poruszał się czerwono-pomarańczowy płomień ognia, w drugiej była woda, w następnej leżała ziemia, a w ostatniej szalała błękitna łuna, która symbolizowała powietrze.
Nauczyciel zdawał się nie zauważać nowego wystroju wnętrza, co jeszcze bardziej wzmagało naszą ciekawość. W końcu, ktoś nie wytrzymał i uniósł rękę.
- Tak? - nauczyciel wyglądał jakby wyrwano go z głębokiego zamyślenia.
- Będziemy coś robić z... tym? - wskazał na kulę.
Nauczyciel pokiwał głową.
- Oczywiście. - podrapał się po brodzie. - Chodźcie tu wszyscy i stańcie wokół kul.
Posłusznie wykonaliśmy polecenie. Mężczyzna ustawił nas tak, aby przy każdym stanowisku znalazły się cztery osoby. Jako że była nas nieparzysta liczba, przy kuli z ogniem, były tylko trzy osoby. Żeby jednak było sprawiedliwie, pan Harsh przydzielił do niej najlepszych uczniów, w tym Doriana.
CZYTASZ
Przebudzenie: Córka Wiatru [WYDANA]
FantasíaTOM I |w trakcie korekty| America jest pół czarownicą. Świat ukrywa fakt istnienia nadnaturalnych istot, więc szesnastolatka, za użycie mocy, zostaje zesłana do szkoły dla Nersai i Careai, placówki powstałej, aby resocjalizować zbuntowanych przedst...