*Rozdział 2 cz.2*

16.3K 1K 255
                                    


Poderwałam się zdezorientowana, gdy rozległ się głośny, przerywany dźwięk. Na wpół przytomna spojrzałam na budzik. Była równo czwarta czyli przespałam ponad półtorej godziny. Dzwonek pewnie oznaczał wezwanie na podwieczorek.

Zwlokłam się z łóżka i poważnie przemyślałam, czy chciałam iść coś zjeść. W sumie oznaczałoby to pierwszą prawdziwą konfrontacje z uczniami i mogłabym zobaczyć, kto z kim przystawał. Problemem było jednak to, że nawet nie wiedziałam gdzie znajdowała się jadalnia, albo stołówka. Nikt mi tego nie powiedział, a pytanie przypadkowych osób na korytarzu jakoś mi się nie uśmiechało.

Z drugiej jednak strony byłam głodna. Drzemka tylko wzmogła mój apetyt.

Zanim wyszłam z pokoju, ekspresowo się przebrałam. Nie zamierzałam popełnić drugi raz tego samego błędu i paradować przed wszystkimi w krótkich spodenkach, więc zamieniłam je na czarne legginsy, a bluzkę na wygodną bluzę. Zawahałam się przed założeniem dłuższej koszuli z napisem „Abrakadabra", ale uznałam, że lepiej będzie zostawić ją sobie jako piżamę. Dyrektorka raczej nie zrozumiałaby żartu.

Wyciągnęłam z dna plecaka pomiętą różową tasiemkę i machnięciem ręki sprawiłam, że moje włosy związały się w luźny kok. Tasiemka posłużyła jako prowizoryczna gumka, wiążąc się w kokardę. Kilka pasemek opadało mi na twarz, ale był to zamierzony efekt. Taka fryzura nie rozpadała się przynajmniej kilka godzin.

Zamknęłam pokój i wyszłam na korytarz. Przy okazji zauważyłam, że breloczek przy kluczu także był w kształcie herbu szkoły; przedstawiał trzy skrzyżowane róże na jasnym tle. Każda coś symbolizowała. Błękitna po prawej reprezentowała czarodziei, czerwona po lewej, wampiry, a biała na środku, pokój pomiędzy tymi dwoma grupami.

Niestety w salonie nie zastałam już dwóch, czytających dziewczyn. Było już dosyć późno, więc pewnie wróciły do swoich pokoi, albo poszły na podwieczorek. Zawiodłam się, bo wyglądały na miłe i miałam nadzieję, że powiedzą mi, jak trafić do jadalni. Tak musiałam jej szukać na własną rękę.

Na szczęście droga, którą dostałam się do skrzydła magów, nie była skomplikowana, więc bez trudu wróciłam do głównego holu. Dopiero wtedy zauważyłam, że był o wiele większy niż na początku zakładałam i odchodziło od niego o wiele więcej korytarzy, stworzono go na planie prostokąta. Przede wszystkim dostrzegłam, że pomieszczenie urządzono w wyjątkowo specyficzny sposób. Była to mieszanka najróżniejszych stylów. Rozpoznałam barokowe kolumny i ozdobne, ale delikatnie wzory na suficie charakterystyczne dla rococo (dziękowałam w duchu panu od historii, bez którego w życiu nie rozpoznałabym ani jednego, ani drugiego stylu). Przy ścianach stały marmurowe popiersia, a także nieduże, realistyczne figurki przedstawiające mityczne postacie i zwierzęce hybrydy. Wyżej wisiały obrazy, prawdopodobnie kwalifikujące się do malarstwa surrealistycznego, ale do końca nie byłam pewna. Wszystko razem wyglądało jakbym przeniosła się w przeszłość do jakiegoś starego zamku.

Westchnęłam. Jak miałam się połapać w takim miejscu skoro na każdym kroku istniało ryzyko natknięcia się na wampiry lub trafienia do pomieszczenia, w którym akurat nie wolno było przebywać. To ani nie funkcjonowało, ani nawet nie wyglądało jak normalne liceum.

Poczułam deja vu. Chyba coś podobnego pomyślałam o zewnętrznej części szkoły.

Przygryzłam dolną wargę i wykrzesując z siebie resztki entuzjazmu, brnęłam dalej. Pomimo uprzedzeń, musiałam przyznać, że w Cennerowe'ie, panowała przyjemna atmosfera. Pokoje wyglądały schludnie, a na korytarzach panowało przyjemne ciepło. Szefostwo zadbało aby uczniowie czuli się komfortowo. No, przynajmniej takie było moje początkowe wrażenie, gdyż nie miałam bladego pojęcia, co będzie po tym, jak zacznę chodzić na lekcje i poznam innych „zbuntowanych" magów.

Przebudzenie: Córka Wiatru [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz