Anubis

48 3 0
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Anu! – krzyczała moja siostra. Serio? Akurat teraz, kiedy chciałem pobić swój rekord?! Im dłużej jej nie odpowiadałem, tym bardziej krzyczała. W końcu poddałem się. Wstałem, odłożyłem swoje przedmioty do ćwiczeń i wyszedłem z pokoju. Wpadłem akurat na nią.
-Fuj! Jesteś cały spocony! – krzyknęła, zatykając sobie nosek. To prawda, nawet koszulek już nie miałem czystych.
-Przepraszam, że wyrwałaś mnie z moich codziennych ćwiczeń i nie zdążyłem się umyć, ale krzyczałaś jak opętana – odparłem. Chciałem, żeby szybko mi powiedziała o co chodzi i abym mógł się iść wykąpać. Dzisiaj było wesele, na które zostałem zaproszony. Mój dawny znajomy się żenił. Od razu gdy dostałem zaproszenie oświadczyłem mu, że przyjdę sam. Nie miałem nikogo. Każda, która mnie poznawała patrzyła tylko na moje mięśnie. Nie na mój charakter. A później dopiero się okazywało jaki ze mnie zimny drań.
-Powiesz mi o co chodzi? Chciałbym się umyć i przygotować do wesela znajomego – powiedziałem.
-Nie mówiłeś, że idziesz na wesele! – fuknęła na mnie. Ehh... Dlaczego ona zawsze tak utrudniała mi życie?!
-MÓW! – krzyknąłem.
-Dobra dobra. Pamiętasz tego mojego chłopaka?
-Którego?
-Jak to którego? Nie miałam ich aż tylu!
-Doprawdy? Czyli to „aż tylu" to cały tuzin...
-... przestań! Chodziło mi o Astera!
-No dobra. Co z nim?
-Okłamał mnie.
-Jak każdy poprzedni.
-No okej. Ale tamci się różnili od niego!
-Czym?
-Byłam u niego. Ktoś zapukał do drzwi, otworzyłam. Aster powiedział, że dziewczyna jest niemową i się nią opiekuje. A w tedy ona się przedstawiła. Powiedziała, że ona jest jego dziewczyną! Wkurzyłam się, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Kątem oka dostrzegłam, że Aster siłą wciągnął tą biedną dziewczynę do swojego domu!
-...
-Ona jest słabsza ode mnie! Proszę cię, musisz jej pomóc – błagała mnie siostra. Widziałem, że zaraz się rozpłacze. Dlaczego akurat w tak ważnym dla mnie dniu ona musiała coś takiego odwalić?! Westchnąłem.
-Daj mi pół godziny. Muszę się ogarnąć, a potem pomyślę. – powiedziałem i ruszyłem w stronę łazienki.
-On jej coś zrobi! On chciał mnie bić, pamiętasz?! – krzyczała, gdy ja zamknąłem za sobą drzwi od toalety. To była prawda. Kiedyś moja siostra poskarżyła mi się, jak to ten jej chłoptaszek chciał ją uderzyć. Wkurzyłem się i poszedłem mu wygarnąć wszystko. Od tego czasu ani razu jej nie podskoczył. Wystraszył się, że ma takiego brata? A może teraz wziął sobie kolejną? Co, jeżeli tamta dziewczyna była naprawdę słabsza od niego? Co jeżeli mógł jej coś zrobić? Powinien zadzwonić na policję, ale... Jaką miał pewność, że to co powiedziała jego siostra było całkowitą prawdą? Kiedys zdarzało jej się kłamać. Przez co on obrywał. Gdy ich rodzice wyjechali, to na niego spadł obowiązek wychowywania młodszej siostry. Ona usilnie jednak chciała znaleźć sobie kogoś z kim mogłaby zamieszkać. Spotykała się z każdym facetem w okolicy byleby tylko uciec z domu. I tak kończyły się jej zabawy, że ja musiałem ingerować. Za każdym razem. Zawsze. I teraz znowu, tylko tym razem miałem pomóc jakiejś innej dziewczynie.
Wyszedłem z łazienki. Zobaczyłem, że moja siostra siedzi pod drzwiami i wpatruje się we mnie. Niekiedy tak robiła gdy było coś ważnego. Nie byłem jednak pewien, czy kłamała, czy... nie wiem. Może znowu chciała mnie z kimś zeswatać? Książę na białym koniu – w moim wypadku w białym sportowym samochodzie – ratuje z opresji małą zbłąkaną owieczkę i żyja długo i szczęśliwie razem?
-Dobra. Podjade tam i sprawdzę. – powiedziałem w końcu. Czyli musiałem się szybciej zebrać, żeby mieć tam jakies pół godziny na obadanie sprawy.
-Dziękuję! – krzyknęła Asma i przytuliła się do mnie.
-Dobra, bo musze szybciej wyjechać przez Ciebie. – powiedziałem i puściła mnie. Poszedłem do pokoju się spakować, garnitur wziąłem w łapę i zaniosłem do samochodu. Jeżeli moja siostra nie kłamał wolałem nie bić się – w razie czego – w garniturze. Ubrałem jakąś starą koszulę i spodnie, a następnie pożegnałem się z siostrą.
-Baw się dobrze! – powiedziała z uśmiechem.
-Ta, jasne – powiedziałem i wsiadłem do samochodu. Nim ruszyłem zastanowiłem się czy mówiła to do tego, bym dobrze „bawił" się u Astera, czy na weselu? Westchnąłem i ruszyłem przed siebie. Doskonale wiedziałem gdzie chłopak mieszka. Byłem pod jego domem już nie raz. Dlaczego? Po to by sprawdzić czy dotrzymał obietnicy i nie skrzywdził już mojej kochanej siostrzyczki. Na szczęście ani razu jej nie tknął. A może wiedział, że ja tam jestem i w tedy się powstrzymywał? Nie. Asma by mi od razu powiedziała. Może czasami zdarzało jej się kłamać, ale zawsze mi o wszystkim mówiła. Nie mieliśmy przed sobą tajemnic. W sumie cieszyłem się z tego powodu. Okej, czasami zapominaliśmy sobie czegoś powiedzieć, ale rzadko kiedy to się zdarzało. Na przykład teraz ja i to wesele. Przez to wszystko zapomniałem jej powiedzieć, że się wybieram. Ale może sam tego nie chciałem zrobić z tego powodu, że ona zaraz znalazła by mi jakąś partnerkę? Ciągle mi wypominała, że nadal jestem sam. Tyle kobiet wokół mnie się kręciło i nadal kręci, a ja jestem sam jak palec. Ah, gdyby ona znała całą prawdę... W końcu dotarłem pod jego dom. Zaparkowałem trochę dalej, żeby czasem nic nie zrobił mi z samochodem i skierowałem się w stronę domu. Zapukałem. Nic. Zapukałem głośniej. Nadal nic.
-Aster! – krzyknąłem. Usłyszałem kroki i drzwi się otworzyły.
-Co? – spytał z lekkim strachem w głosie. Spodziewał się mnie?
-Dlaczego okłamałeś moja siostrę? – zapytałem. A co miałem zrobić? Przecież nie powiem mu o jakiejś dziewczynie. Nie byłem tego pewien.
-Nic. Przecież wiesz, że ona czasami kłamie... - powiedział. Nadal wyczuwałem nutkę strachu w jego głosie. Nie chciał mnie tu? Bał się?
-Musze do toalety – odparłem i wszedłem. Nie próbował mnie nawet zatrzymać, tylko wskazał gdzie się ona znajduje. Wszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. Załatwiłem swoją potrzebę a następnie umyłem ręce i wyszedłem. Stał przy drzwiach i czekał na mnie. Myślał, że zrobię coś głupiego?
-Gdzie dziewczyna? – spytałem w końcu.
-Jaka dziewczyna? – spytał, udając głupiego. Przewróciłem oczami. Zacząłem chodzić po domu i otwierać wszystkie drzwi, zaglądając do środka. Możliwe, że robiłem z siebie totalnego idiotę, który wszedł do jego domu i teraz robił mu rewizję mieszkania, ale... co, jak Asma nie kłamała? Co, jak była tutaj jakaś dziewczyna? Natrafiłem w końcu na zamknięte drzwi.
-Co tam jest? – zapytałem się go.
-Nic. Zamknięty pokój, nie można? – odparł.
-Otwórz.
-Nie.
-Otwieraj, albo sam je wywarzę!
-Nie. Nie masz prawa. Wzywam policję. – powiedział i skierował się do kuchni, gdzie zawsze miał telefon. Raz kozie śmierć pomyślałem i wywarzyłem drzwi. Bolało mnie ramię, ale to co ujrzałem... dziewczyna leżała na ziemi, oddychała ciężko... Co on jej robił?! Wkurzony poszedłem w stronę kuchni i zaatakowałem wilka. Ten chciał się bronić, ale mu nie wychodziło. Wiadome, byłem od niego dwa razy silniejszy. W jakiś sposób przywiązałem go do krzesła – nie pamiętam skąd wziąłem sznur! Następnie poszedłem po dziewczynę. Wziąłem ją w ramiona i wyszedłem z jego domu. Otworzyłem z trudem samochód i posadziłem ją na siedzeniu, zapinając pasy. Usiadłem za kierownicą, odpaliłem samochód i spojrzałem na zegarek.
-Matko jedyna! – powiedziałem z przerażeniem. Miałem siedemnaście minut by zdążyć do kościoła na ślub – oraz by się przebrać w garnitur. Nie zdążyłbym zawieźć wilczycy do szpitala więc... pojechała ze mną. Gnałem dosyć ostro. Gdyby była po drodze jakaś policja zaraz bym dostał mandat – albo nawet kilka! Dojechałem pięć minut przed rozpoczęciem. Wziąłem garnitur i dziewczynę w ramiona. Trudno. Musiała iść ze mną. Nie miałem jej z kim zostawić a samej i nieprzytomnej nie zostawię jej w samochodzie! Poprosiłem jakiegoś kolegę by z nią posiedział, a ja poszedłem do toalety się przebrać. Wyszedłem, znowu wziąłem wilczkę w ramiona i poszedłem na salę. Usiadłem gdzieś z tyłu, w kącie. Tak, by nikt nas nie widział. Wyciszyłem telefon uprzednio pisząc siostrze, że znalazłem dziewczynę. Ceremonia rozpoczęła się.
Po niej Państwo Młodzi wyszli z kościoła. Mieliśmy pojechać na jakąś salę, gdzie miała być zabawa do rana. No i tu powstał ogromny problem. Co miałem zrobić z wilczycą? Postanowiłem, że pojadę do domu i zostawię ją pod opieka mojej siostry. Znowu trzeba było ją przenieść do samochodu. W końcu wyjechałem. Ledwo wyruszyłem, a ona obudziła się.
-Gdzie ja...
-... jesteś w moim samochodzie. Anubis. Spóźniony przez Ciebie na wesele kolegi. – powiedziałem szybko. Spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.
-Wesele! Mój brat się dzisiaj żeni! – krzyknęła i rozglądała się z przerażeniem dookoła. Jej brat? Dzisiaj?
-Jak się nazywa? – zapytałem.
-Aran. Po co Ci to? – zapytała. Zakrztusiłem się wodą którą właśnie się napiłem. Zakręciłem ją, rzuciłem do tyłu i napisałem do kolegi. Moje przeczucie potwierdziło się, więc zawróciłem. Spojrzałem na nią i zdałem sobie sprawę, że... nie. Tak nie mogła iść na wesele! Skierowałem się w stronę centrum handlowego.
-Idziemy na zakupy. – stwierdziłem
-Musze iść na wesele, ono już trwa, ja...
-... jestem spóźniony na to samo wesele co Ty, a w takim stroju nie pójdziesz – zakończyłem i pociągnąłem ją za sobą. Szybko wybrała sukienkę, która... Nie podobała mi się. Nie pasowała do niej.
-Nie. – powiedziałem i pociągnąłem ja dalej.
-Ej, to mój wybór. Ja w niej mam chodzić, nie ty! – fuknęła na mnie.
-Ale moje pieniądze. – dodałem. W końcu znalazłem to, czego szukałem. Weszliśmy do sklepu i poprosiłem sprzedawczynię, aby dała przymierzyć jej sukienkę, która była na wystawie. Gdy wyszła... szczeka mi opadła! Wyglądała w niej nieziemsko! Nigdy jeszcze nie spotkałem tak pięknej kobiety, jaka była ona...
-Jest piękna, ale... strasznie droga – powiedziała dziewczyna, smutniejąc. Jej się też bardzo podobała. Poszedłem do kasjerki.
-Bierzemy tamtą. Proszę, aby pozostała już na niej – powiedziałem. Kasjerka zgodziła się.
Wyszliśmy ze sklepu. Wziąłem ją za rękę, żeby szybciej szła, bo byliśmy bardzo mocno spóźnieni. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Gdy w końcu dojechaliśmy zabawa była już rozkręcona. Dziewczyna jednak nigdzie nie potrafiła znaleźć swojego brata. Posmutniała.
-Ej, powinnaś się bawić, a nie zamartwiać. – powiedziałem i wyciągnąłem ją na parkiet. Co jakiś czas był „odbijany" i traciłem ją, ale szybko odzyskiwałem. Chciałem mieć tylko dla siebie. Muzyka przycichła, rozległ się znajomy głos. Spojrzał na małe podwyższenie i scenę. Stał na niej jego kolega, a brat tej piękności, która z nim tańczyła.
-Musimy państwa przeprosić, ale... dostałem informację, że moja siostra zaginęła. Nie mogę się bawić gdy wiem, że coś jej się mogło stać. Wy jednak bawcie się! – powiedział i zszedł ze sceny. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie widziałem mojego anioła. Może pobiegła do brata wyjaśnić mu, że się odnalazła? Na pewno.
Czekałem na nią ale... nie przychodziła. Nie miałem z kim tańczyć. No dobra, kobiety które były wolne, które przyszły same zapraszały mnie do tańca ale ja... nie. Chciałem tylko ją. Wypatrywałem jej, ale nigdzie nie potrafiłem dostrzec. Pojechała do domu odpocząć? Byłem coraz bardziej przygnębiony. W tedy podeszła do mnie Młoda.
-Dlaczego nie tańczysz? – spytała. Spojrzałem na nią.
-Mój anioł gdzieś uciekł – odparłem ze smutkiem i znowu spojrzałem na stół. Chyba mnie nie zrozumiała, bo odeszła. Zabawa dobiegała końca, a ona nie przyszła ani razu. W końcu trzeba było zakończyć. Ostatni taniec. Łudziłem się, ze ją gdzieś spotkam, ale... Nigdzie jej nie było. Wyszedłem z sali ostatni. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do domu.

Dnimijały, a ja przestawałem być sobą. Moja siostra to dostrzegła. Chciała mipomóc, ale nie udawało jej się to. Siedziałem w pokoju sam, coraz dłużej idłużej, rozmyślając o moim aniele. Gdzie ona się podziała? Dlaczego uciekła odemnie? Dlaczego nie przyszła? Nie pożegnała się? Nie podziękowała? A może byłałasa na pieniądze? Nie. Przecież nie chciała tej sukienki. Ale... mogła udawać,bym poczuł się winny jej smutku. W tem zadzwonił mój telefon. Chciałem sięrozłączyć, ale spojrzałem na wyświetlacz. Nieznany numer. Odebrałem. Po drugiejstronie usłyszałem ją. Przepraszała mnie za wszystko, ale rodzina gdy tylko jąujrzała zaraz zawieźli do szpitala na badania, czy nic jej nie jest. Bardzo sięo nią martwili. To było zrozumiałe. Płakała.
-Nie płacz, proszę... - powiedziałem. Nie chciałem, żeby płakała. Chciałem bardzoją zobaczyć. Jeszcze raz. Nie ważne czy miała kogoś, czy nie. Chciałem... jej.Potrzebowałem.
-Ja... Ja chciałabym... się spotkać... - powiedziała. Na to tylko czekał. Umówilisię, że on do niej przyjedzie następnego dnia.
Tak tez się stało. Jednak nim do niej zajechał pojechał do sklepu po noweubranie. Przecież musiał jakoś wyglądać, prawda?
-Witaj – powiedziała z uśmiechem na twarzy. Wszedłem, zaprowadziła mnie dopokoju gościnnego w którym siedzieli jej rodzice i młodzi małżonkowie.
-dziękujemy Ci, że znalazłeś nasze dziecko – odezwał się starszy mężczyzna.Uśmiechnąłem się do niego. Nie dane mi było odpowiedzieć, bo wszyscy zaczęli midziękować.
-Ja tez Ci dziękuję – powiedziała. Odwróciłem się w jej stronę. Mój anioł.
-Nie. To ja Ci chcę podziękować – powiedziałem.
-Za co?
-Za wszystko – powiedziałem z uśmiechem i wyszedłem z domu, zamykając za sobądrzwi. Skierowałem się do samochodu. Wsiadłem i już miałem ruszać gdy drzwi odpasażera otworzyły się i wsiadła do nich wilczyca, zamykając.
-Naprawdę Ci dziękuję. Kupiłeś mi sukienkę, a nie musiałeś...
-... musiałem.
-Nie musiałeś mnie zawozić na to wesele, ale...
-...musiałem.
-Nie musiałeś mnie rato...
-...musiałem! Przestań gadać głupoty kobieto! – powiedziałem głośniej. Chyba sięmnie wystraszyła. Poznała prawdziwego mnie. Teraz zapewne ucieknie ode mnie ityle żeśmy się widzieli. Ale przynajmniej zobaczyłem ją. Poczułem jej zapach.Pokochałem.
-Wiesz... dziękuję. – powiedziała i już chciała wysiąść, ale zatrzymałem ją.Spojrzała na mnie z pytającym wzrokiem. Pokręciłem przecząco głową i puściłemja. Wysiadła a ja odjechałem. Nie dane mi było daleko odjechać, bowiem silnikzgasł. Wkurzony wysiadłem z samochodu i... ktoś na mnie wpadł!
-Przepraszam! – powiedziała i wstała. – Nawet Ci się nie przedstawiłam! Ty mitak bardzo pomogłeś, ja...
-...kocham cię – wymsknęło mi się. Wiedziałem doskonale jak ma na imię. Onaspojrzała na mnie, uśmiechnęła się i... pocałowała mnie! To było coś pięknego,coś niebywałego!
Jesteśmy parą od tegoż czasu. Nic nas nie jest w stanie rozdzielić. 

Kroniki FurryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz