Aster... Ten wilk oświadczył mi się. Obiecywał góry i doliny. Obiecywał, że zrobi to ponownie, tym razem przy moich rodzicach. Znał moja odpowiedź, ale... Nie sądziłam, że wydarzy się to, co się wydarzyło. Przyszła dziewczyna, powiedziała że on mnie zdradza. Nie wiedzieć dlaczego uwierzyłam jej na słowo. A nie powinnam. Ale dobrze zrobiłam. Do tego uratowałam ją od mojego byłego, który ją uwięził. Prawdopodobnie miał jej za złe, że się rozstałam z nim. Na szczęście mój kochany brat mi uwierzył i zanim pojechał na ślub swego znajomego, a o którym nic a nic mi nie wspomniał, pojechał do domu Astera. Zastał ją tam zamknięta w pokoju. Uratował ją, jego związał i zostawił. Ponoć sąsiedzi go takiego zastali i wypuścili. Nikt nie zgłosił niczego na policję, a wilk uciekł. Miałam nadzieję, że nikomu żadnej krzywdy już nie zrobi. A mój brat? Jest szczęśliwy z dziewczyna, która uratował! Kto by pomyślał, że ona okaże się siostrą Młodego, który brał ślub. Była siostrą najlepszego kolegi mojego brata. A teraz stała się jego narzeczoną. Tak, dokładnie wczoraj wieczorem, przy naszych rodzicach on wstał i z uśmiechem uklęknął... Ahh... Gdybym ja tak spotkała tego jedynego, który by mi się oświadczył tak, jak mój brat, Alelajli. Ale mój pech, ja nigdy nie spotkałam żadnego dobrego faceta. Zawsze byli jakimiś... no, aż szkoda mówić i wspominać ich.
-Nad czym tak rozmyślasz? – spytała mnie wilczka. Spojrzałam na nią. Co miałam jej powiedzieć? Bo chyba nie prawdę? Prawda była bowiem taka, że jej bardzo mocno zazdrościłam. Gdybym nie była związana z moim bratem krwią na pewno bym się za nim uganiała. Ale on nie chciał takich. On szukał takich, jak Alelajla. I znalazł swojego anioła, jak to zwykł mówić na nią.
-Nic nic – odparłam szybko, żeby nie zaczęła zadawać kolejnych zbędnych pytań. Nie chciało mi się już na nic odpowiadać. Nie chciało mi się żyć. Nic... - Powiedz mojemu bratu, że wrócę niebawem – dodałam, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Kręciłam się po mieście nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. W końcu poszłam na siłownię. Trzeba by trochę poćwiczyć. Dawno tego nie robiłam, a lubiłam trzymać formę. Do tego na siłowni można było spotkać wielu mężczyzn, którzy... no właśnie, co? Którzy patrzyli mi tylko w dekolt. A nie powinni, bo miałam bluzkę prawie do szyi. Prawie. A tym razem to prawie niestety nie sprawdziło się. Nie miałam stroju do ćwiczeń. Cóż, mu=ówi się trudno, żyje się dalej.
Weszłam do środka i skierowałam się do Sali treningowej. Jednak nim tam weszłam, jakiś rosły wilk mnie zatrzymał.
-A pani to dokąd się wybiera w tym stroju? – zapytał. Głupek.
-Przyszłam poćwiczyć – powiedziałam. Chyba myślał, że przyszłam sobie poszukać partnera, bowiem wyprosił mnie stamtąd. Zrezygnowałam i poszłam na inną siłownię. Mniej obleganą przez wilki, za to dla innych zwierząt. Weszłam tam normalnie. Kazali mi tylko zmienić obuwie – dali mi jakieś na zmianę. Ble... Ale musiałam. W końcu weszłam i... było tutaj tylko kilka zwierząt! Tygrys, zając i... wilk? Podeszłam niepewnym krokiem, wchodząc na bieżnię obok biegnącego wilka. Włączyłam i zaczęłam biec. Ten chyba zdawał się mnie nie zauważać. Może to i dobrze? Przecież nie chciałam już mieć nic wspólnego z mężczyznami. Założyłam słuchawki i puściłam sobie jakąkolwiek muzykę. Biegłam... i biegłam... i biegłam... W końcu bieżnia zaczęła się powoli zatrzymywać. Rozejrzałam się o co chodzi. Stał obok mnie wilk. Ten sam, który przed chwilą biegł obok mnie. A może to nie była wcale taka krótka chwila? Spojrzałam na zegarek i stanęłam jak wryta. Biegałam tak dwie godziny! Mężczyzna podał mi wodę. Spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem – mógł mi przecież czegoś tam dolać, ale... butelka była zakręcona. Napiłam się, niby tylko trochę, a jednak wypiłam całą buteleczkę.
-Miałem dobre wyczucie, że zatrzymałem Twoją bieżnię – powiedział i zachichotał. Ależ on miał cudny głos! Nigdy jeszcze takiego nie słyszałam. Nie. Stop. Nie możesz popadać znowu w to samo, co kiedyś. On jest taki sam jak tamci, co cię oszukali! Zgniotłam butelkę i wyszłam z siłowni.
Przed wejściem zobaczyłam... tego wilka! Czyżby mnie śledził?
-Dlaczego przyszłaś do takiej siłowni? – zapytał. Głupie pytanie.
-Bo tak – odparłam i ruszyłam przed siebie. On szedł obok mnie. Dlaczego był takim uparciuchem?!
-To nie jest odpowiedź – powiedział.
-Nie spowiadam się ze swych uczynków nieznajomym – odparłam i wyjęłam kluczyki z samochodu. Przycisnęłam przycisk, a samochód rozbłysnął. Wilk jednak szedł nadal obok mnie. Dlaczego zawsze musiałam trafiać na dziwaków?! Westchnęłam i otworzyłam drzwi z samochodu.
-Wszyscy się mnie boją – odparł ze smutkiem i odszedł. Zostawił mnie. Wsiadłam i... zdałam sobie sprawę, że musiałam jednak zrobić coś nie tak. Zasmuciłam go a przecież nie miałam takiego zamiaru. Prawda? Jednak już nie mogłam niczego zrobić, bowiem jak się wróciłam, to jego już nie było. Bardzo żałowałam tego, co zrobiłam. Wróciłam do domu.
-Dlaczego nie było cię tak długo? Martwiłem się! – fuknął na mnie mój brat. Od kiedy to on się tak nagle zaczął mną interesować? Przecież odkąd spotkał swojego aniołka to nie odstępował jej na krok przez co ja odeszłam na bok. Może cieszyłam się z tego powodu, ale... było mi również smutno. Bo zostałam sama. A tego bardzo nie chciałam.
-Moja dawna znajoma zaprosiła nas do siebie na obiad. Mam nadzieję, że pójdziesz razem z nami? – spytał. Spojrzałam na niego badawczym wzrokiem. Dawna znajoma? Czyli która?
-Nie wiem czy powinnam iść – powiedziała Alelajla, ale mój kochany braciszek uciszył ja jednam pocałunkiem i nie mogła się dalej sprzeciwiać. Ahh, gdyby mnie ktoś tak uciszał... Gdybym spotkała kogoś odpowiedniego dla mnie...
-Znowu się zamyśliłaś? – spytał. – Nie ważne, już postanowione, jedziesz z nami – dodał i poszedł ze swą ukochaną do pokoju.
-Ale kiedy to jest?! – zapytałam.
-Dzisiaj! – odkrzyknął mi. CO?! Przecież już dawno jest po obiedzie, teraz powinno się jeść kolację... Westchnęłam. Musiałam się zebrać przecież, jakoś ubrać. Nie mogłam ot tak iść w tym, co teraz byłam.
W końcu dotarliśmy pod dom dawnej znajomej. Jak się okazało, miała na imię Abra. Skądś kojarzyłam to imię, ale nie wiedziałam skąd dokładnie. Anubis zapukał do drzwi domu. Po chwili otworzyła mu podobna do mnie wilczyca. Zdziwiłam się, bo... O nie! Za nią stał ten, którego chyba obraziłam. Poczułam się gorzej. Zakręciło mi się w głowie.
-Co Ci jest? – spytała Alelajla. Spojrzałam na nią, kręcąc przecząco głową. Chciałam oddalić się jak najszybciej od tego domu. Czego się wystraszyłam, tego wilka, którego zobaczyłam w drzwiach?
-Hej, poczekaj – powiedział znajomy mi głos. To niestety nie była ani moja przyjaciółka, ani mój brat, ani nawet wilczyca która otworzyła nam drzwi. To był on. Przyspieszyłam kroku, ale on mnie dogonił.
-Nie mów, że się mnie wystraszyłaś? – zapytał, śmiejąc się. Spojrzałam na niego w koncu. Dlaczego musiałam sobie upatrzyć akurat jego? Ciągle o nim rozmyślałam, a on już kogoś miał... Westchnęłam, musiałam w koncu coś powiedzieć.
-Nie... Źle się poczułam, wolałam iśc do domu – odparłam na jednym wdechu. On się tylko zaśmiał. I niby z czego on się tak śmiał? Ze mnie? Dlaczego tak bardzo musiałam się ośmieszać?
-Widziałem. Jak mnie zobaczyłaś, to się źle poczułaś. – powiedział – A trzeba było nie biegać tyle na tej siłowni – dodał i chwycił mnie za ramię, zawracając do domu.
-Co ty robisz? – spytałam z mega dużym zdziwieniem.
-Prowadzę cie z powrotem tam, skąd chciałaś uciec. Twój brat mnie o to poprosił, bo strasznie się o Ciebie martwił. – powiedział
-On zawsze się o mnie martwił – powiedziałam ze smutkiem, idąc obok niego.
-Dlaczego jesteś taka smutna, co?
-Czas przeszły. Znalazł sobie kogoś i już o mnie zapomina.
-To raczej było do przewidzenia kochana. Może i ty sobie kogoś znajdź, co?
-Nie. Jedyny który mi się podobał jest zajęty – zakończyłam tym naszą rozmowę. Bałam się, że powiem czegoś za dużo. Weszliśmy w końcu do domu. Wilk poprowadził mnie do salonu, gdzie wszyscy siedzieli i się z czegoś śmiali. Gdy weszliśmy, zaległa mega długa cisza.
-Co siostrzyczko, znowu się ze mnie wyśmiewasz? – zapytał wilk, który mnie tu przyprowadził. Siostrzyczko?! Spojrzałam na swojego brata, który pokiwał mi nieznacznie głową. Czekaj, wróć. Po kij on mi kiwal głową? Co to miało znaczyć? Westchnęłam, podeszłam do kanapy na której siedzieli Alelajla i mój brat, ale nagle tak się rozsiedli, że musiałam usiąść na kanapie obok. Myślałam, że usiądzie tutaj wilczyca, której imienia nie znałam, ale pomyliłam się. Obok mnie usiadł jej brat.
-No więc, żeby nie było że im się przedstawiłam, a Tobie nie, jestem Abra. A to mój niesforny, głupi, idio...
-...ta Arged. Musisz zawsze mnie tak wyzywać? – spytał, lekko powarkując. Dlaczego czułam się przy tym niezręcznie?
-Tak, w końcu jesteś młodszy.
-O kilka minut! – fuknął. Spojrzeliśmy cała trójką z lekkim przerażeniem na tą dwójkę.
-Jesteście bliźniętami? – spytała Alelajla
-Tak, w dodatku jednojajowymi – odparła, chichocząc.
-Łał... - wymsknęło mi się, przez co wszyscy na mnie spojrzeli. – Em.. nic nic... - dodałam niepewna.
W końcu cos zjedliśmy, przegadaliśmy jeszcze czas jakiś... W końcu nadszedł czas na rozstanie. Szczerze? Nie chciałam stamtąd wychodzić, bo... Arged bardzo mi się spodobał. Czyżby mój kochany braciszek na początku kiwał mi głowa na znak, że ten wilk jest dla mnie odpowiedni? A może to tylko moja głupota mi tak podpowiada? Nie wiedziałam co, ale jedno było ważne. Chciałam się z nim jeszcze spotkać.
-Mówiłeś, że chodzisz na siłownię? Może zaczniesz towarzyszyć mojej siostrze? Przynajmniej bym się tak o nią nie bał – zapytał mój kochany braciszek.
-Jasne, jeżeli Asma się zgodzi – powiedział z lekkim uśmiechem, patrząc na mnie. Pokiwałam twierdząco głową. Zgodziłam się, bo tego bardzo chciałam. Mój brat wyczuł bardzo dobry moment i zadał bardzo dobre pytanie bo znając życie, ja nie zapytałabym o cos podobnego.
Spotykałam się z Argedem na siłowni, potem chodziliśmy razem do kina, na lodowisko, basen... aż w końcu zostaliśmy parą. Mój brat wraz z siostrą mojego faceta nie byli zdziwieni tym faktem. Już na początku coś przeczuwali.
CZYTASZ
Kroniki Furry
FantasyOto ja. Ja, oraz moje nowe życie. Życie w ciemnym domu, bez nikogo i niczego. Tyle zwiedziłam, tyle poznałam, a jednak nikogo nie mam. Czuje samotność i nie wiem, co z tym zrobić... Każdego, kogo spotykałam w tej podróży, dopadała strzała Amora. Był...