Asynn & Maya

110 6 2
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Widzicie właśnie na tym zdjęciu moją mamę i tatę. Tak, to wilk i lwica. Nie możliwe?. A jednak!. Moi dziadkowie ze strony ojca byli wilkami, nie podobało im się, że Asynn – mój tatuś kochany - związał się z KOTEM!.Moja matka nazywa się Meya, co również nie pasowało rodzicom mojego taty, bowiem wszyscy z ich plemienia mieli imię na literę „A". No, ale cóż poradzić, miłość przejdzie przez wszystkie przeszkody... Natomiast dziadkowie ze strony mamy byli mieszańcami. Dziadek był Lwem, natomiast babcia była lisicą. Teraz się śmiejemy, że moja siostra odziedziczyła wygląd po swojej babce, – bowiem jest liską!. Przez to dziadkowie ze strony taty nie utrzymują z nią kontaktów... Lubia bardziej mnie, no, ale cóż. Trochę nie fer, ale co ja mogę, że urodziłam się wilkiem?. Nic... Może opisać Wam historię moich zacnych rodziców?. Tak, tak właśnie zrobię!. I tak nie mam co robić ze swoim marnym życiem...

Nastał piękny, słoneczny dzień. Pierwszy dzień w szkole policyjnej. Tego dnia wszystko się zmieniło dla młodego wilka, Asynna.
-Dzień dobry. Witamy w Akademii ZENO. To dla nas zaszczyt, że tak dużo chętnych zwierząt zgłosiło się w tym roku. Pragniemy również powitać kilka dam, które zaszczyciły nas dzisiaj swoją obecnością. Od tego roku, bowiem szkoła będzie otwarta dla wszystkich, nie zależnie od płci czy rasy. – Tak powitał nas dyrektor. Gdy zakończył swój monolog, mogłem w końcu oderwać się od stołka i powitać nowych uczniów. Byłem ja bowiem już w trzeciej klasie, do tego przewodniczącym szkoły. Do mego obowiązku należało się przedstawić i objaśnić na czym polegają pewne obowiązki wszystkich nowo przyjętych. To oni teraz zajmą się pracami, które ja wykonywałem jeszcze dwa lata temu. Zmywanie, pranie, zakupy, obiady, sprzątanie... Do tego jeszcze nauka. Był to bowiem swego rodzaju test dla najsilniejszych. Kto nie potrafił sobie poradzić z tymi zadaniami, nie pasował do tejże Akademii.
-Dziękujemy brawami Asynnowi za przedstawienie regulaminu i obowiązków innych uczniów. A teraz Wasi opiekunowie zaprowadzą Was do Waszych sal i objaśnią resztę zasad. – Zakończył dyrektor. Tego dnia dowiedziałem się, że dostałem swoją własną klasę!. Ponoć nigdy nie zdarzyło się, aby trzecioklasista dostał jakąś klasę pod opiekę!. Z tego, co się orientowałem, dostałem najmniej liczną. Podszedłem do nich i ujrzałem... Same SAMICE?!. Westchnąłem zrezygnowany... To nie tak miało wyglądać!. Miałem trenować zacnych samców, by stali się najlepszymi, a teraz... Zostałem z babami.
-Zapraszam za mną – powiedziałem zrezygnowany i ruszyłem przed siebie. Przechodząc obok swoich znajomych, usłyszałem ich chichoty. Mam nadzieję, że nie śmiali się ze mnie – inaczej się popamiętają już następnego dnia na treningu!. Zawarczałem na nich, ale wątpię, by usłyszeli. Za to jedna z nowych chyba usłyszała, bo zwolniła kroku, oddalając się lekko ode mnie. Uśmiechnąłem się w duchu. Przynajmniej miałem jakąś przewagę nad nimi. Co prawda było 5, ale... Lepszy rydz, niż nic, jak to mawiała moja matka. No tak, moja rodzina.. Oczekiwała, że już zaraz znajdę sobie samicę, uwijemy razem swoje gniazdko i tym podobne... A ja przecież mam jeszcze czas!.
W końcu dotarliśmy do naszej sali. Otworzyłem ją kopniakiem i kazałem im wejść. Zrobiły to, ale były wystraszone. Pokręciłem przecząco głową... Będzie ciężka praca z nimi – o ile dotrwają do końca roku szkolnego!. Już miałem zamykać drzwi, gdy ktoś mi je zatrzymał. Spojrzałem za siebie i ujrzałem... Młodą lwicę, bardzo zdyszaną. Pociągnąłem drzwi ku sobie, ale ona nie odpuściła i pociągnęła je ku sobie. Ja zrobiłem znowu to samo, ona również.
-Spóźnialskich nie przyjmujemy – warknąłem.
-Zatrzymał mnie dyrektor. Powiedział, że mam się spieszyć, bo jesteś wrednym wilkiem i mnie nie wpuścisz po zamknięciu drzwi, bo nie tolerujesz spóźnialskich. Ale zauważ, że jeszcze nie zamknąłeś drzwi. – Powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. Dostrzegłem w niej coś... Coś... Coś dziwnego...
-Właź. Ale żeby to było pierwszy i ostatni raz. – Zawarczałem, a inne pięć samic znowu się wystraszyło. Ale nie ona. Przeszła obok mnie bez żadnych oporów. Zacząłem im tłumaczyć zasady, jakie panują w Akademii. Co będą musiały robić, wyznaczyłem im grafik i rozdałem karty, przez które musiały się meldować za każdym razem, jak miały wykonywać coś z grafiku.
-Jak zgubicie kartę, wylatujecie z Akademii. – Zakończyłem swoją przemowę.
-Nie prawda. Dyrektor powiedział, że jak się zgubi kartę, trzeba iść do niego z prośba o założenie nowej. Aby założyć nową, musi zgodzić się on, oraz ...
- ... ja – przerwałem młodej lwicy. Jak śmiała mi przerywać?!. Była młodsza ode mnie. Znała regulamin, więc. – Za karę robisz pierwsze trzy zadania w krótszym czasie. Jak nie zrobisz, będzie kara. – Zakończyłem i spojrzałem na nią wrogo. Wycofała się chyba, bo nic nie odpowiedziała. Wziąłem do łapy listę. Czytałem, sprawdzając obecność. Musiałem to zrobić, pomimo tego, że było TAK MAŁO osób u mnie. Wszystkie podnosiły łapy do góry, jak czytałem ich imiona. Wszystkie, prócz jednej oczywiście.
-Arya... Akma... Allen... Assi... Arma... Maya..
-Obecna – odpowiedziała lwica. Spojrzałem na nią. Nie dosyć, że to imię nie jest na literę „A", to jeszcze śmie mi przerywać?!. Podszedłem do niej, wyrwałem jej kartę i przełożyłem przez czytnik. Wpisałem dodatkowe zadania, zatwierdziłem, a następnie wyjąłem kartę. Znowu podszedłem do niej i podałem jej ją.
-Nieproszony młodszy się nie odzywa do opiekuna. – Powiedziałem. Zabrała swoja kartę. Spojrzała na nią, na mnie a następnie znowu na nią. Wyszliśmy z sali. Skierowałem się do wyjścia. Tam czekali już na mnie moi znajomi.
-Jak Ci poszło?
-Jakie są?
-Jędrne ciałka, którą zaklepujesz?
-Ja to bym schrupał tą młodą rudą...
-Ty to wszystko byś brał, co rude!
-PRZESTAŃCIE! – Krzyknąłem do chłopaków. Spojrzeli na mnie z przerażeniem w oczach.
-A Tobie co się stało?
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo z budynku wyszła młoda lwica, której byłem opiekunem. Spojrzała na mnie, a potem spuściła wzrok. Przeszła obok mnie, nawet nie zerkając w moją stronę. Wystraszyłem ją?. Upsik?.
-Ty, co ona się tak na Ciebie gapiła?!
-To lwica!. Ta szkoła jest dla wilków, wszyscy to wilki, a teraz przylazł kot!.
Ruszyliśmy do naszego ulubionego lokalu po kilkunastu minutach – chłopaki musieli się uspokoić przecież...
Kolejne dni były ciężkie nie tylko dla mnie, ale i dla Mayi. Wszystkie wilki się z niej wyśmiewały, przezywali ją kocuchem... Miałem nadzieje, że w końcu przestaną, ale to, co zrobili jej pewnego dnia... No nie wytrzymałem i wyszedłem z siebie. Dosłownie.
-Ej, Maju, pokaż no jak robisz salto w tej sukieneczce!
-No co ty, to nie jest śmieszne!. Lepiej, jakby zawyła do księżyca!
-Maya kocuch, nigdy Ci nie zawyje!. Przecież ona wyć nie potrafi!.
-Przestańcie tak o mnie mówić!.
W tedy wilki złapały ją i związali ręce, a na głowę założyli kaganiec. Zaprowadzili ją do piwnicy, gdzie spotykali się chuligani. Akademia nic nie potrafiła na to poradzić, niestety. Kiedyś zabraniano, potem karano, zamykano, zmieniano zamki, wyrzucano ze szkoły, ale oni ciągle i ciągle robili to samo... W końcu odpuścili... W piwnicy trzy wilki miały swoja kryjówkę wraz z innymi chuliganami – o czym szkoła już nie wiedziała. Te ich długie tunele, korytarzy pełno... Nikt nic nie mógł zrobić.
-Wrzućcie ją do tamtej klatki! – Wrzasnął jakiś umięśniony wilk.
-Wypuście mnie! – Krzyknęła zrozpaczona. Rozejrzała się. Były jeszcze trzy klatki. W każdej była inna samica. A to króliczyca, a to lisica czy kocica... Oraz ona, lwica...
-Królika sprzedamy za ¾ ceny pod warunkiem, ze kotkę wezmą za całość. To samo z tamtymi dwoma. Liskę za ¾ ceny jak wezmę lwicę za całość. Rozumiemy się?
-Tak jest!
-Więc jazda do roboty, znaleźć kupców na cztery ślicznotki!

-Witam na pierwszych zajęciach z opiekunem. Czy ...
-... Nie ma Mayi... Wilki się z niej śmiały i obgadywał i... boimy się, ze coś mogło jej się stać! – Powiedziała młoda wilczyca do mnie. Spojrzałem na nią gniewnie. Przerwała mi, ale potem jak jej wysłuchałem zdałem sobie sprawę, że mówi prawdę. Maya nigdy się już nie spóźniła od incydentu z pierwszego dnia.
-Była dzisiaj na dyżurze? – Spytałem.
-Nie widziałam jej. Miała być ze mną ¾ czasu...
-U dyrektora też jej nie było, a miała się z nim spotkać dzisiaj...
-Coś jest nie tak... - powiedziałem do siebie. Przeszedłem się kilka razy po Sali i spojrzałem na nowe uczennice. – Zostawię Was na chwilę same. Wy w tym czasie macie przerobić cały materiał ze strony trzeciej. Jakby ktoś przyszedł powiedzcie, że mój ojciec źle się poczuł. – Powiedziałem, wilczyce pokiwały głowami i wyszedłem. Skierowałem się tam, gdzie kiedyś chodziłem. Byłem w gangu, ale odszedłem rok temu. Oni mi pomogli przejść przez pierwszą klasę bez większych problemów, do tego to przez nich byłem przewodniczącym szkoły. Dlaczego?. Bowiem miałem im załatwić legalne spotkania, ale coś poszło nie tak i się wycofałem. Był ból a nawet śmierć mojego przyjaciela, który pomógł mi się stamtąd wydostać... Akademia została zamknięta na trzy dni, policja przeszukała całą szkołę, ale nic nie znaleźli. Oprócz ciała Alana. Nic. Inne wilki z gangu uciekły, wszystko pochowali tak, że psy nie mogły nic znaleźć...
Wszedłem z kopniakiem do Sali. Ujrzałem dwa wilki i cztery klatki. Rozejrzałem się i ujrzałem w jednej z nich Mayę.
-Ooo... Kto tu do nas zawitał!
-Co, przyszedłeś z prośbą o przyjęcie?
-Nie. Przyszedłem po jedną dziewczynę. – Odparłem, patrząc w oczy szefowi. Kiedyś był zastępcą, ale chyba musiał pokonać szefa. Innymi słowy, zabić go.
-Ehh... Niech no Ci będzie. Wybieraj pomiędzy królikiem a lisem. – Powiedział, patrząc na mnie.
-Tą. – Wskazałem lwicę.
-Stawiasz mnie w nie małym kłopocie!. Ta bowiem jest dużo więcej warta niż te, które Ci zaproponowałem. – Odparł.
-Albo ta, albo przekonasz się, co to znaczy ból. – Powiedziałem. Wiedziałem, że się mnie wystraszy i nie myliłem się.
-Okej okej!. – Powiedział. Kazał drugiemu otworzyć klatkę i przyprowadzić samicę. Tamten tak też właśnie zrobił. Wyciągnął ja z klatki i popchnął w moja stronę. Złapałem ją zręcznie. Rozwiązałem łapy i ściągnąłem kaganiec.
-Łoo.. Stary, nie tutaj, idź robić to gdzieś indziej!. – Powiedział szef.
-Nie mam zamiaru tego robić. Ani tutaj, ani nigdzie. – Odparłem. Popchnąłem ją lekko, by skierowała się do wyjścia, ale ona.. Przewróciła się!.
-Ała... - powiedziała. Wilk, który ją wyciągał z klatki uderzył ja łapą. Zawarczałem na niego. Spojrzałem na nią. W tedy zobaczyłem, że ma poranione tylne łapy. Spojrzałem wrogo na szefa.
-No co?!. Każdą ranimy, żeby za szybko nie uciekły od klientów!- Powiedział. W tedy uderzyłem go z całej siły w pysk. Przewrócił się na krzesło. Wziąłem lwicę na ręce i wyszedłem stamtąd. Poszedłem od razu do pielęgniarki szkolnej. Ta spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach. Chyba nie myślała, że ja jej to zrobiłem?!. Położyłem Mayę na łóżku lekarskim. Chciałem wyjść, ale lwica zatrzymała mnie łapą.
-To nie on zrobił... - powiedziała. Spojrzałem na pielęgniarkę. Ona luknęła na mnie, później na nią.
-Tak, wiem. Asynn taki nie jest – odparła z uśmiechem. Następnie wyprosiła mnie ze swojego gabinetu. Skierowałem się do Sali. Wilczyce wykonały swoje zadanie. Byłem pod wrażeniem.
-Nic jej nie jest – powiedziałem. One podeszły do mnie i mnie uściskały. Ba, przytuliły się do mnie!.

Od tego wydarzenia pilnowałem Mayę. Żaden wilk już się z niej nie wyśmiewał bowiem wiedział, co może go czekać. Nie wiem, co stało się z trzema pozostałymi samicami. Nie mogłem im pomóc niestety. Wiedziałem, co dam radę zrobić, a czego nie i tego się trzymałem przez całe życie. Dziewczyny każdego dnia stawały się lepsze. Były nawet lepsze od samców z tego samego roku!. Cieszyłem się, że mam taka klasę. Pod koniec roku okazało się, że moja sześcioosobowa klasa zajęła trzecie miejsce – na trzynaście możliwych – w turnieju ZENO. Dziewczyny dostały stypendium na kolejny rok. Najbardziej z tego cieszyła się Maya, w której... Podkochiwałem się!. Tak. To trwało już od miesiąca, może dwóch. Ale i ona chyba zaczęła coś czuć do mnie, bo coraz częściej chciała się ze mną spotykać. Pewnego dnia wakacji w końcu to zrobiłem. Wyznałem jej miłość. Ona była wniebowzięta!. Czuła to samo. Dowiedziałem się, że zauroczyła się we mnie w dniu, kiedy wziąłem ją pierwszy raz na ręce. Ale istniał pewien problem. Moi rodzice. Nie zaakceptowali mojego wyboru. Chcieli uniemożliwić nam ślub, ale nie udało im się to. Zaproszenia wysłałem, ale nikt z mojej rodziny nie przybył. Nikogo nie było, prócz moich dwóch kumpli, oraz pięciu podopiecznych – koleżanek Mayi z klasy. Siedem wilków i ja. A co z drugą stroną?. Chyba nigdy nie widziałem tylu zwierząt w rodzinie!. Lwy, Koty, Lisy, Borsuki, Konie, Króliki... Ale nie było ani jednego wilka. Rodzice Mayi zdziwili się, że wilk odważył się odejść od swego stada i zakochać się w lwicy. W ich córce. Rok później urodziła nam się pierwsza córka – Arita. Była wilczycą, więc i moi rodzice ją zaakceptowali i rodzice Mayi. Niestety, nasza druga córka – Asis – okazała się liską. Moi rodzice nie byli zadowoleni z tego powodu i... nie zaakceptowali tego. Nie spotykają się tak często, jak z naszą starszą córką. Ale cóż poradzić?. Życie daje różne ścieżki. Czasami są łatwe, ale czasami dostajemy i trudne, które trzeba przejść.

Kroniki FurryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz