Leah & Lilah

34 2 0
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Leah i Lilah. Dwa koty, które dołączyły do tego dziwnego „stada" gdy się poznali. Leah jest bardziej podobny do wilka, a jego siostra, Maya, jest kotem. Tak, jak jego przyjaciółka z lat dziecięcych, która... A, sami poczytajcie!

-Maya, co ty wyprawiasz?! – spytałem się siostry przerażony tym, co zobaczyłem. Albo raczej jaką ją zobaczyłem. Była strasznie poobijana i posiniaczona. Dlaczego moja młodsza siostra musiała być taka uparta?! Poszła do tej szkoły tylko dlatego, że rodzice jej pozwolili, bo ciągle ich o to prosiła i marudziła im o tym każdego dnia, a nawet nocy. Gdybym to ja miał decydować, to nigdy w życiu bym jej tam nie puścił. Powinna iść na jakąś fryzjerkę, kucharkę, albo kogoś podobnego. Inne zawody były dla wilków. To one tutaj rządziły, ich było więcej w naszym świecie. Ale cóż, moja siostra i jej rozsądek...
-Chodzę do szkoły, w porównaniu do Ciebie – powiedziała i poszła do swojego pokoju. Westchnąłem. Miała pewną rację. Powinienem iść do szkoły, uczyć się dalej. Byłem zwykłym mechanikiem samochodowym. Kto by chciał mieć takiego kogoś jak ja, za chłopaka... a co dopiero za męża! Nigdy nie będzie mnie stać na rodzinę chyba, że wygram w totka co jest bardzo mało prawdopodobne niestety. Poszedłem do swojego pokoju i usiadłem przy biurku przy komputerze. Załączyłem go i zalogowałem się do portalu randkowego. Nic innego nie pozostało mi teraz, tym bardziej że miałem trzy dni wolnego w pracy. Szefostwo postanowiło rozbudować nasz mały warsztacik i dodać kilka udogodnień dla nas, aby nam się lepiej pracowało.
Niestety, każda która do mnie pisała była wilczycą i pytała o mój zawód. Westchnąłem i wyłączyłem stronę. Załączyłem swoją ulubioną grę. Kiedyś miałem w zespole młodą wilczyce, która zaczynała grywać w takie gierki. Nauczyłem ją wszystkiego co potrafiłem. I co się stało? Uczeń przerósł mistrza, niestety. Dziewczyna wstąpiła do wrogiej mi drużyny i teraz co rusz mnie zabijają, bowiem mają najlepszego gracza w swych szeregach, niestety...
-Witaj – napisała do mnie pewna dziewczyna. Jej Nick brzmiał bardzo dziwnie.
-Witaj Li. – przywitałem się. Skąd wiedziałem, że to dziewczyna? Jedynie po jej ikonce na profilu, niestety to nie dawało mi dużo. Równie dobrze jakiś samiec mógł sobie niechcący kliknąć „kobieta" i takie bum, „okłamię innych graczy, a co mi tam!"
-Długo tu grasz? – zapytała. No świetnie, kolejna którą nauczę grać, ona odejdzie z mojej drużyny... Wkurzyłem się tak bardzo, że wyłączyłem grę nawet nic jej nie odpisując. Miałem to w nosie wszystko. Całe moje życie było do bani, to wszystko... Westchnąłem, wstałem i wyjrzałem przez okno. Wychodziło na drogę, która tak dobrze znałem. Każdego dnia patrzyłem jak moja siostra wychodzi z domu, jak idzie do tej przeklętej szkoły. Jak wraca z niej, czasami spóźniona. Tak mijały mi godziny, dni, miesiące... lata... Aż pewnego dnia spotkałem ją. Tą, która miała mnie od tego wszystkiego uwolnić, ale... kryła za sobą mroczne tajemnice, których nigdy wolałbym nie poznać. Pierwszy raz zobaczyłem ją u siebie w pracy. Przyjechała jakimś gratem i powiedziała, żeby to naprawić i w ogóle odnowić. Powiedziałem jej, że to może dosyć sporo kosztować. Ona nie martwiła się o pieniądze. Powiedziała, że ma ich sporo. Na początku myślałem jakby to było z nią być, ale później... Gdy usłyszałem, że ma dużo pieniędzy, to... zmartwiony poszedłem sprawdzić jej auto, następnie zrobiłem wstępny kosztorys i dałem jej. Powiedziała, że jak uwiniemy się szybciej to zapłaci nam więcej. Szef był mega zachwycony i przez to pracowaliśmy dla niego jak woły każdego dnia i nocy. Czasami pracowaliśmy ponad normę, chodziliśmy spać na kilka godzin i szybko znowu do pracy.
Po trzech miesiącach samochód wyglądał jak nowy. Dziewczyna bardzo się z tego powodu ucieszyła. Zapłaciła nam 150% i tyle ją widzieliśmy. Szef powiedział, że poszuka taniej firmy, która odremontuje nam nasz budynek. Potrzebowaliśmy tego. Znowu. Bo przeróbki te, co były kiedyś... Nie na wiele się zdały. Szef nie miał do dyspozycji tyle pieniędzy co teraz, nie licząc jeszcze tego, że dał nam mega dużo premii. I co ja miałem z takiego życia? Harowałem jak wół po to tylko, żeby dostać 150% swojej wypłaty? Bez sensu było takie życie. Postanowiłem, że pójdę na jakiś kurs. W końcu razem z moja siostrą zadecydowaliśmy, że pójdę na kurs gotowania. Zawsze mi się to może przydać w życiu, a skoro czasami coś pichciłem w domu... To czemu by nie?
Nadszedł pierwszy dzień kursu gotowania. Teraz dopiero pożałowałem, ze się na to zapisałem. Że jednak uległem namowom mojej siostry... No nic, trzeba było iść. Niestety, nie miałem innego wyboru, bowiem już opłaciłem sobie cały – niestety, do końca roku. Teraz nie mogłem już zrezygnować. Wyszedłem z domu i wsiadłem do swojego samochodu. Pojechałem w stronę swojej byłej akademii, bowiem jak na złość, akurat tam organizowali ten kurs. Gdy dojechałem, wysiadłem z samochodu i skierowałem się ku drzwiom głównym. Gdy mój były dyrektor mnie zobaczył to aż się zdziwił na mój widok.
-Cóż cię sprowadza do Akademii Makchio, mój chłopcze? – zapytał z tym samym piskliwym głosikiem, co zawsze. Denerwował mnie tym, ale cóż poradzić?
-Idę na kurs – odparłem
Spojrzał na mnie swym badawczym wzrokiem, a potem się roześmiał. I co niby go tak śmieszyło?!
-Ty? Na kurs? – dopytywał się. Nie mógł nadal w to uwierzyć, niestety. Postanowiłem go olać i iść tam, gdzie zamierzałem. Było to bardzo dziwne uczucie, tak iść i widzieć ludzi, których widywało się dawniej. Do tego było czasami mega krępujące, ale cóż poradzić? W końcu znalazłem salę w której miały się odbywać pierwsze zajęcia. Wszedłem do środka i zobaczyłem, że... jest tam tylko jedna dama. Do tego ta sama, która odwiedziła mnie w moim warsztacie! Dosyć... bardzo mnie to zdziwiło. Ale w końcu to kobieta. A one powinny umieć gotować.
- Hej – powiedziałem i uśmiechnąłem się. Wtedy odwróciła się w moją stronę i również uśmiechnęła.
- Witaj – powiedziała, a następnie skierowała się... do stanowiska nauczyciela! Błagam, niechże ona nie będzie tą, która ma nas uczyć! A raczej mnie, bo na chwilę obecną byłem w sali sam na sam z nią. Rozłożyła swoje rzeczy i rozejrzała się dookoła. Posmutniała. Również się rozejrzałem. To było mega dziwne, krępujące, wkurzające i żenujące w jednym. Postanowiłem sobie, że już więcej tutaj nie przyjdę, bo i po co? Tylko jedna osoba na kursie gotowania, a do tego moim nauczycielem miała być osoba, przez którą wkurzony byłem w warsztacie? No chyba nie.
- Ja... - zaczęła, ale nie dokończyła. No tak, musiała się teraz nieźle krępować. Czyżby miała nadzieję, że przyjdzie więcej osób? A teraz ot tak po prostu się przeliczyła? Było mi jej szkoda, ale co ja mogłem? Westchnąłem i wstałem, zabierając swoje rzeczy.
- Nie, proszę... - zacząłem, podchodząc kilka kroków do mnie. Stanąłem i odwróciłem się w jej stronę. O co tu kurde chodziło? Przecież miała pieniądze, więc po co prowadziła te kursy, które i tak nie były zbytnio popularne. Podniosłem jedną brew do góry nie wiedząc czy czekać na coś, co zaraz miała zrobić, czy powiedzieć, albo... samemu coś powiedzieć, aby się dowiedzieć dlaczego chce mnie zatrzymywać. 
- Ja... Ja lubię gotować, prowadzić zajęcia, ale... Prawie nikt tutaj nie przychodzi... - zaczęła w końcu mówić. 

Siedziałem tam długo, ponad to co powinienem. Słuchałem, jak mówiła o sobie, potem o gotowaniu. Tak zacząłem spędzać większość mojego wolnego czasu. Po jakimś miesiącu zacząłem się z nią spotykać częściej, już nie tylko na tym kursie. Gdy przyszła do mnie do domu - bo ją zaprosiłem - i zobaczyła otwartą grę w którą grywałem często jakiś czas temu... Powiedziała mi, że i ona kiedyś w to grywała. Gdy zaczęliśmy opowiadać sobie o grach dowiedziałem się kim ona była. To była ta nieznajoma, której pomagałem. 
- Jaki ten świat mały - powiedziałem jej z uśmiechem. Ta tylko roześmiała się do mnie i posmutniała. O co mogło chodzić? Już miałem się jej o to zapytać, ale ona podeszła do mnie i... mnie pocałowała! 
- Co... - powiedziałem, nic nie rozumiejąc. Wtedy ona opowiedziała mi jak to się we mnie zakochała, gdy mnie raz spotkała na ulicy. Starała się odnaleźć, a gdy już prawie się poddała w końcu mnie znalazła! Zacząłem się śmiać i również ja pocałowałem...

Kroniki FurryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz