Spotkanie - Loghain

102 14 12
                                    

A/N Do tej pory podawałam polskie nazwy miesięcy, bo tak łatwiej ogarnąć warunki pogodowe, nie? Ale potem przypomniałam sobie, że Thedas jest na południowej półkuli, więc jestem lekko skonfundowana. A potem otworzyłam swoją chronologię do tego ficka i zobaczyłam, że zaplanowałam ognie w Amarancie i spotkanie z Matką na koniec 'maja'. Tylko, że w tym samym pliku mam jeszcze wielką notatkę 'świat nie ma sensu, awakening zaczyna się na początku czerwca!!!' Bo z jakiegoś powodu chronologia nie działa i DAA i pierwszy akt DA2 dzieją się w tym samym czasie. W Thedas nie można teleportować się za pomocą magii, ale najwidoczniej jeśli jest się Andersem to można uprawiać bilokację.

Anyway, oznacza to tylko tyle, że muszę rozpisać sobie nową chronologię, a potem zedytuję rozdziały i zamiast polskich nazw miesięcy pojawią się takie potworki jak idk 'chmurogonowe bukiety ślubne'. Bo są chwile, gdy mówię 'FYou canon!', ale to nie jest jedna z nich.

Also, rozdział nieepistolarny, bo to też musiało kiedyś nastąpić, więc jest teraz.

Also, also, biorąc pod uwagę grudzień, czy też miesiąc upadku, hihi, to kolejny rozdział pojawi się dopiero w styczniu. Taki miesiąc ¯\_(ツ)_/¯

***

Zmęczona, nie po prostu wyczerpana, wkroczyła do głównej sali, pustej o tak później, nocnej porze. Tam gdzie zawsze pali się ogień, a ławy były na tyle szerokie, by nie tylko na nich usiąść, ale też zasnąć. Poza tym to było bliżej niż komnata, zdecydowanie. I już szedł w jej stronę komendant garnizonu, coś tam szeptał sobie pod nosem jak miał w zwyczaju. Próbował zwrócić jej uwagę, ale daremnie, czy nie widział jak ciężko jej stawiać kroki? Machnęła tylko na niego dłonią i gdzieś w kierunku dziedzińca.

- Ładunek. - Warknęła nawet nie patrząc w jego kierunku, a on czmychnął za wielkie drzwi prowadzące na zewnątrz.

Mieszkańcy Twierdzy już docierali się z nową Komendant. Tak naprawdę po raz pierwszy dowodziła ludźmi i to, wraz z całą masą dziwnych rzeczy, które miały miejsce w Amarancie, niezmiernie ją stresowało i irytowało. Spodziewała się raczej spokojnego pobytu na wsi, nie zorganizowanego ataku mrocznych pomiotów.

Falka opadła na ławę i zdjęła w końcu hełm, uwalniając tym samym włosy. Od razu też się wzdrygnęła gdy brudne od zwykłego potu, ale też plugastwa, pasma opadły jej na kark. Ostatnio tak brudne włosy miała pod bitwie o Denerim, a wcześniej na Głębokich Ścieżkach. To, że od czterech dni nie ma czasu i sposobności by je porządnie umyć było złym znakiem. Jeśli tak zaczynała się jej komendatura, to dalej pewnie będzie tylko gorzej.

Ile by dała teraz za kąpiel...

Położyła na podłodze, pod ławą, ten przeklęty hełm i zaraz obok swoje sztylety. A potem westchnęła ciężko, bo żeby w końcu się położyć musiała jeszcze zdjąć przynajmniej część zbroi. Trzęsącymi się dłońmi zaczęła coś działać przy zapięciach, ale zaschnięta krew pomiotów jeszcze bardziej wszystko utrudniało. Palce też wydawały się nie współpracować, zupełnie bezsilne.

Gdy jedne z wielu bocznych drzwi do sali otworzyły się i zamknęły, Falka już siarczyście klnęła, przypominając sobie wszystkie krasnoludzkie przekleństwa jakie do tej pory poznała. Nie przejęła się tym co może sobie pomyśleć ten nocny marek, wystarczyło na nią spojrzeć, musiała wyglądać jak ostatnie nieszczęście, albo coś co wypluł bryłkowiec.

Czując jak zmęczenie powoli przeradza się w furię spowodowaną tą całą beznadzieją zwróciła się do osoby, która właśnie przechodziła za jej plecami.

- Możesz mi z tym pomóc, byłabym wdzięczna?

Nie miała nawet siły się obrócić i sprawdzić kto właściwie widzi ją w takim stanie. Po krokach, pewnych, nieco ciężkich, mogłaby zakładać, że któryś z wojowników z twierdzy, może strażnik. Zaraz też poczuła jak czyjeś dłonie odpinają po kolei klamry z tyłu, bez zawahania, chyba nie brzydził się plugastwa, a przynajmniej nie na tyle by mu to przeszkadzało w wykonywaniu czynności. I nagle prychnął urwanym śmiechem.

DAO - Sześć monet [fCouslandxLoghain]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz